Iskra Odincowo - VfB VfB Friedrichshafen 1:3 (25-23, 19-25, 15-25, 22-25)
Po dość łatwej wygranej z Friedrichshafen na wyjeździe, pewni kolejnego zwycięstwa siatkarze Iskry Odincowo, już we wtorek mieli zapewnić sobie awans do następnej rundy Ligi Mistrzów i na ostatni pojedynek z Panathinaikosem pojechać na pełnym luzie. Tymczasem los, a raczej niemieccy rywale spłatali wicemistrzom Rosji figla, pokonując ich 3:1.
W drużynie gospodarzy zabrakło przede wszystkim skuteczności Giby, który z wakacji w Ojczyźnie wrócił chory i wznowił treningi dopiero trzy dni przed spotkaniem z ekipą Moculescu. Trener Gajić musiał więc oszczędzać swojego lidera i ciężar gry spadł głównie na barki Jochena Schoepsa, który zresztą radził sobie całkiem nieźle (17 oczek). Tyle tylko, że jego koledzy na skrzydłach i środku siatki nie za bardzo mu pomagali.
W zespole przyjezdnych świetnie zagrali Georgy Grozer (25 punktów) oraz Brazylijczyk Idi (16) i Portugalczyk Jose (13). Friedrichshafen wygrało spotkanie przede wszystkim ofiarną grą defensywną i skutecznymi kontrami.
- Zagraliśmy najgorszy mecz w Lidze Mistrzów - skomentował krótko Zoran Gajić. - Miesiąc przerwy w rozgrywkach oraz kontuzje Giby i Wierbowa zrobiły swoje - dodał.
Wygrana zawodników Steliana Moculescu jeszcze bardziej skomplikowała sytuację w tabeli grupy F, o której ostatecznym ułożeniu zdecyduje dopiero kończąca rozgrywki grupowe kolejka. Jeśli Skra Bełchatów pokona w środę gości z Aten, to zrówna się ilością punktów z liderem i na mecz do Friedrichshafen uda się znacznie spokojniejsza. W innym wypadku polski klub do potyczki zamykającej pierwszy etap rywalizacji przystąpi z nożem na gardle.