Dokładnie 50 lat temu - w Polsce - został rozegrany pierwszy w historii siatkówki Puchar Świata. W Japonii rozpoczyna się już 13. edycja tego prestiżowego turnieju. Biało-Czerwoni będą walczyć o dwa miejsca premiowane awansem na igrzyska olimpijskie w Rio de Janeiro.
[ad=rectangle]
- W 1965 roku nie było takiego bonusu - rozpoczął rozmowę z nami uczestnik ówczesnego turnieju, Edward Skorek. - Międzynarodowa Federacja Siatkówka zorganizowała turniej towarzyski.
Wirtualna Polska: Może i towarzyski, ale zainteresowanie było spore.
Edward Skorek: O, tak. Warszawa, Mielec, Szczecin, w końcu Łódź. Wszędzie było sporo kibiców. Siatkówka była już wtedy lubianym sportem przez Polaków. Z tym że doping zupełnie różnił się od tego, który widzimy w naszych halach obecnie. Powiedziałbym, że przypominał bardziej ten, który znamy teraz z kortów tenisowych.
Co otrzymaliście za zajęcie drugiego miejsca?
- Medale i uścisk dłoni przedstawiciela FIVB. To były czasy głębokiego komunizmu. Nie było miejsca na premie finansowe, kontrakty reklamowe.
Spotkanie ze Związkiem Socjalistycznych Republik Radzieckich na dłużej zapisało się w pańskiej pamięci?
- Oczywiście. W tym czasie każdy mecz z naszymi "braćmi" zza wschodniej granicy był wyjątkowy. Głównie ze względu na podteksty polityczne. Nie inaczej było w Warszawie. Byłem młodym chłopakiem, ale do dzisiaj pamiętam każdą akcję z tego wyrównanego starcia (Polacy przegrali 2:3 - przyp. red.).
Na turniej przyjechał jeden zespół spoza Europy, Japończycy.
- I wywołał sensację. Zajął bardzo wysokie miejsce - czwarte. Na dodatek siatkarze z tego kraju zaprezentowali bardzo profesjonalną postawę. Trenowali dwa razy dziennie, nawet w dzień meczowych, rano mieli rozruch. U nas było wtedy inaczej. Trenerzy nie pozwalali nam na żadną aktywność przed spotkaniami. Dlatego patrzyliśmy na ekipę Japonii z wielką uwagę. Szybko okazało się, że tak naprawdę pokazali nam, jak w przyszłości będzie wyglądać nowoczesna siatkówka.
Historia zatoczyła koło. Z tym że teraz to Polacy polecieli do Japonii. Będziemy się liczyć w walce o awans do IO?
- Oczywiście, że tak. Jako mistrzowie świata mamy obowiązek grać w każdym turnieju o pełną pulę.
Pytam pana, jako trenera, który obserwuje Biało-Czerwonych w tym roku. Liga Światowa, Memoriał Wagnera, mecze towarzyskie. Jak pan pozycjonuje ekipę Stephane'a Antigi?
- Oczywiście w światowej czołówce. My, Rosjanie, Włosi, Amerykanie, Irańczycy, może Argentyna, to są ekipy, które stać na sukces. Będziemy świadkami wielu wyrównanych spotkań. Tegoroczne występy naszej reprezentacji napawają mnie optymizmem. Świetnie w zespole zaaklimatyzował się Mateusz Bieniek, coraz lepiej idzie Bartkowi Kurkowi na nowej pozycji. Udało się zminimalizować straty poniesione po odejściu kilku podstawowych siatkarzy.
[b]
Jakieś obawy?[/b]
- Przyjęcie. W wyśmienitej formie jest Michał Kubiak, do formy wraca też powoli Mateusz Mika. Więc tutaj powinno być dobrze. Jednak Puchar Świata to na tyle morderczy turniej, że trzeba mieć szeroką ławkę. Tutaj mam obawy, czy rezerwowi przyjmujący dadzą radę.
Najprostsza recepta na sukces?
- Nie będę oryginalny. Zagrywka. Tym elementem gry można wygrać każde spotkanie. Od tego zaczyna się każda akcja. Nasz serwis musi być perfekcyjny.
Puchar Świata to o tyle specyficzny turniej, że jednego dnia trzeba zagrać mecz na najwyższym poziomie na przykład z USA, ale kilkanaście godzin później nie można sobie pozwolić na wpadkę z o wiele niżej notowaną Wenezuelą.
- Dlatego tak ważna jest rotacja składem. Dobrze, że Antiga podczas ostatniego Memoriału Wagnera dał pograć rezerwowym.
Podczas Ligi Światowej Rosjanie zanotowali jedną z największych porażek w swojej historii. Zdążą się pozbierać?
- Wrócił na stanowisko trenera Władimir Alekno, więc podejrzewam, że zaprezentują się o wiele lepiej niż w czerwcu. Pytanie, czy ten świetny selekcjoner odbuduje w tak krótkim czasie fatalną atmosferę, jak panowała w ekipie "Sbornej". Jeżeli mu się uda, Rosja będzie walczyła o złoty medal Pucharu Świata.
Zapowiada się kilka zarwanych nocy. Z Japonią dzieli nas kilkugodzinna różnica czasu.
- Nie wyobrażam sobie, aby było inaczej. Poświęciłem całe życie siatkówce, którą kocham jak nic innego. Dlatego dla mnie dwa tygodnie bezsenności to żaden problem. Przypuszczam, że takich "szaleńców", jak ja, w Polsce jest o wiele więcej. "Szaleńców", którzy nie zadowolą się tylko meczami naszej kadry, ale będą obserwować wszystkie pojedynki. Kibice będą ratować się popołudniowymi drzemkami. Wierzę, że te wyrzeczenia zrekompensują nam siatkarze. Świetną grą.
Oglądaj siatkówkę mężczyzn w Pilocie WP (link sponsorowany)