Amerykanie byli faworytami środowego pojedynku z gospodarzami Pucharu Świata. Jednak reprezentacja Japonii postawiła poprzeczkę bardzo wysoko, grając skutecznie w pierwszej oraz drugiej partii. Ostatecznie do zwycięstwa podopieczni Johna Sperawa potrzebowali czterech odsłon. - Myślę, że Japonia zagrała naprawdę dobrze. W pierwszych dwóch setach wyraźnie wywierali na nas presję, prezentując się poprawnie w wielu elementach - powiedział atakujący, Matthew Anderson.
Zawodnik zdobył aż dwadzieścia punktów, kończąc mecz z najlepszym bilansem w swoim zespole. Anderson zagrał pewnie w każdym elemencie, co niewątpliwie wpłynęło na wygraną reprezentacji USA.
- Moim zdaniem nie był to najłatwiejszy mecz. W pierwszym oraz drugim secie Japończycy zagrali bardzo dobrze w obronie, zmuszając nas do cierpliwej gry. Musieliśmy się zdyscyplinować i skoncentrować na naszej siatkówce. Moglibyśmy się uczyć od naszych przeciwników gry w defensywie - komentował szkoleniowiec kadry Stanów Zjednoczonych, John Speraw.
Ekipa z USA zagrała lepiej przede wszystkim w polu serwisowym oraz bloku. W tych elementach zespół podjął spore ryzyko. - Graliśmy dobrze przez większość pojedynku. W przegranym secie siłą Japończyków była gra obronna. W szeregach naszych przeciwników jest kilku graczy, którym wróżę świetlaną przyszłość - dodawał środkowy, David Lee.
Po dwóch meczach Amerykanie są liderem tabeli z sześcioma punktami na koncie. W czwartek zespół zmierzy się z Kanadyjczykami.