Nowe władze zwracają między innymi uwagę na to, że od klubu zaczynali odwracać się sponsorzy, co mogło doprowadzić do bankructwa zespołu. - Stosunki ze sponsorami się nie pogorszyły. Według mnie, chodzi tylko o jednego z nich, który chciał mieć większy wpływ na zarządzanie zespołem - mówi Antoni Prokop. - Nie może być tak, że w czasie meczu ktoś z vipowskich ławek mówi trenerowi: zrób zmianę. Prawdopodobnie dlatego ktoś zagroził, że przestanie finansować drużynę - wyjaśnia w rozmowie z Gazetą Współczesną.
On sam, okres swoich rocznych rządów uważa za udany, chociaż jak podkreśla, niektóre decyzje mogły nie być w 100 procentach trafne. - Przed tym jak objąłem stanowisko, bardzo trudno było kogokolwiek przekonać do przyjścia do Białegostoku, a opinia o nas była w Polsce bardzo kiepska. Moim zdaniem, udało się stworzyć i drużynę, i dobrą atmosferę - argumentuje. - Żal mi oczywiście, że kto inny zajmie moje miejsce, ale mam głowę podniesioną do góry, a moi następcy wspaniałą sytuację. Nigdy ten zespół nie miał 15 punktów w tym momencie sezonu - podkreśla.
Prokop ostrożnie wypowiada się na temat przyszłości zespołu pod nowymi władzami. - Nie znam za dobrze tych ludzi. Skoro jednak wzięli na siebie odpowiedzialność, to znaczy, że wiedzą, za co się biorą - mówi i dodaje, że on sam na pewno na mecze nie przestanie chodzić, gdyż pokochał siatkówkę i zespół.