Część kibiców kobiecej siatkówki w Polsce doskonale pamięta sukces kadry kadetek pod wodzą Grzegorza Kosatki, która w 2013 roku sięgnęła po wielu emocjonujących bojach po mistrzostwo Europy, powtarzając osiągnięcie swoich rówieśniczek z 1999 roku. Był to w końcu pierwszy od lat sukces młodzieżowej siatkówki kobiet w naszym kraju na arenie międzynarodowej: wcześniej kadeckie i juniorskie kadry siatkarek sięgały po medale europejskiego i światowego czempionatu, ale mowa o latach 1996-2002, które dziś można zaliczyć do siatkarskiej prehistorii. To właśnie wtedy swoje pierwsze osiągnięcia w ukochanej dyscyplinie sportu stawiały choćby Małgorzata Glinka-Mogentale czy Katarzyna Skowrońska-Dolata, dwukrotne złote medalistki ME z 2003 i 2005 roku. W późniejszych latach młode reprezentacje siatkarek nie wybijały się już tak bardzo na tle rówieśniczek z innych krajów, co odbiło się także na poziomie kadry seniorskiej.
Tym bardziej należy przypominać o złotych latach, kiedy polska młodzież liczyła się w światowej kobiecej siatkówce. Szczególnie wiele powodów do radości dostarczył nam rocznik 1984, który wywalczył kolejno srebro ME i brąz MŚ kadetek (2001), by w kolejnych latach poprawić bilans osiągnięć złotem ME (2002) i brązem MŚ (2003), tym razem w kategorii juniorskiej. Szczególnie ważny wydaje się krążek, jaki podopieczne Andrzeja Pecia wywalczyły dwanaście lat temu w tajskim Suphan Buri. Trzecie miejsce wywalczone na tamtym mundialu wciąż pozostaje najlepszym rezultatem polskich siatkarek w całej historii tej imprezy. Dokładnie 14 września 2003 roku Polki w meczu o trzecie miejsce imprezy bez straty seta pokonały przeciwniczki z Holandii.
- Jesteśmy mistrzami Europy. Wcześniej pokonaliśmy ten zespół w drodze po właśnie ten sukces, ale nie ukrywam, że dużo przyjemniej byłoby wystąpić w finale - mówił na pomeczowej konferencji prasowej szkoleniowiec świeżo upieczonych medalistek mundialu. Faktycznie, apetyty na sukces były ogromne: Biało-Czerwone rok wcześniej wywalczyły tytuł najlepszej juniorskiej drużyny Europy, pokonując wcześniej po dramatycznym półfinale Białorusinki (3:2), a w wielkim finale nie dając szans Ukrainie (3:0). Wiadomo było, że rywalizacja na mistrzostwach świata będzie dużo trudniejsza, mimo to ambitne mistrzynie Starego Kontynentu mierzyły wysoko i wierzyły w znaczące poprawienie rezultatu z juniorskich MŚ 2001, czyli 13. lokaty.
Faza grupowa turnieju ułożyła się tylko częściowo po myśli siatkarek trenera Pecia. Uległy w niej one jedynie faworytowi rozgrywek, reprezentacji Brazylii (0:3), zaś w dwóch pozostałych spotkaniach nie miały większych problemów z Turcją (3:0) oraz kadrą Kuby (3:1). Drugie miejsce w grupie D oznaczało konieczność walki o miejsce w ćwierćfinałach, jako że bezpośredni awans do pucharowej fazy mundialu uzyskiwali tylko zwycięzcy grup. Po nerwowym, dwugodzinnym starciu z Tajlandią nieznacznie lepsze okazały się Biało-Czerwone, a bohaterkami meczu okazały się Anna Barańska i Anna Podolec, które zdobyły kolejno 28 i 26 punktów.
Po zwycięstwie 3:1 nad Niemkami (z Christiane Furst i libero Lisą Thomsen w składzie) w 1/4 turnieju stało się jasne, że trzeci zespół świata kategorii kadetek ponownie stanie przed szansą zdobycia medalu. Polki trafiły w półfinale na doskonale znane Brazylijki i na ich nieszczęście powtórzyła się historia z półfinału zmagań w Chorwacji, kiedy zawodniczki z Kraju Kawy zamknęły im drogę do historycznego złota. - Mój zespół spisał się znacznie lepiej niż w poprzednim spotkaniu w fazie grupowej, ale i to nie wystarczyło - żałował straconej szansy trener Peć. Reprezentacja dowodzona przez Wadsona Limę sięgnęła później po mistrzostwo świata, pokonując w najważniejszym meczu turnieju Chinki: warto zauważyć, że w złotej drużynie czołowe role odgrywały Thaisa Menezes, Fabiana Claudino (wtedy atakująca, dziś środkowa) i Danielle Lins, obecnie gwiazdy nie tylko brazylijskiej, ale i światowej siatkówki.
Przeglądając archiwa, można łatwo zauważyć, jak wiele uczestniczek opisywanego mundialu wypłynęło na szerokie wody. W zespole Oranje, który uległ polskiej kadrze w starciu o złoto, występowały choćby Manon Flier, Caroline Wensink czy Debby Stam, które przez kolejne lata stanowiły o sile dorosłej kadry narodowej, która w 2009 roku została drugą najlepszą drużyną Europy. Turniej w Tajlandii pozwolił wybić się także większości medalistek z Polski: Joanna Kaczor, Anna Barańska (obecnie Werblińska) czy Izabela Kowalińska (Żebrowska) mają już za sobą wiele występów w seniorskiej reprezentacji i należą do ścisłej czołówki najlepszych polskich zawodniczek, podobnie jak Milena Radecka (Sadurek), Anna Miros (Podolec) czy Agata Sawicka, najlepiej broniąca i przyjmująca zawodniczka juniorskiego mundialu sprzed 12 lat. Nie wszystkim udało się zrobić imponujące kariery w dalszych latach, co pokazuje przykład Justyny Ordak i Gabrieli Buławczyk.
Wspomniane na początku tego tekstu złote kadetki z 2013 roku nie wykorzystały w pełni swojego potencjału. Nie zdołały one zrobić następnego kroku i zakwalifikować się na juniorskie mistrzostwa Europy i świata, co w bolesny sposób podsumowuje obecną sytuację całej żeńskiej siatkówki w naszym kraju. Nadzieję w serca kibiców z pewnością wlał srebrne medale zawodniczek Jacka Nawrockiego w tegorocznych Igrzyskach Europejskich, ale nie zmienia to faktu, że w ostatnich latach coraz trudniej o mistrzowskie generacje młodych polskich siatkarek, które mogłyby godnie zastąpić obecne gwiazdy. Póki co pozostaje nam wspominać niegdysiejsze sukcesy i mieć nadzieję na to, że w niedalekiej przyszłości kobiece reprezentacje młodzieżowe dorównają tym męskim na arenie międzynarodowej.
[b]Michał Kaczmarczyk
#dziejesiewsporcie: piękny gol w Estonii
[/b]