Olbrzym zwany Zwierzem, który ranił Polskę
Polscy siatkarze już dwukrotnie przekonali się podczas ważnych imprez międzynarodowych o wysokich umiejętnościach australijskiego atakującego Thomasa Edgara.
Igrzyska Olimpijskie 2012, Londyn. W ostatnim meczu fazy grupowej Polska doznała sensacyjnej porażki 1:3 z Australią. Początkowo określana "wypadkiem przy pracy" porażka stała się początkiem długiego, trwającego ponad rok, kryzysu w polskiej siatkówce. Jednym z ojców sukcesu Australijczyków okazał się nikt inny jak Thomas Edgar. Zapisał on wówczas na swoim koncie 26 punktów - 22 atakiem i 4 blokiem, będąc zdecydowanym liderem swojego zespołu. Do rewanżu pomiędzy obiema drużynami doszło dwa lata później, w 2014 roku, podczas Mistrzostw Świata 2014.
Tym razem niespodzianki nie było. W pierwszej rundzie turnieju, Biało-Czerwoni pewnie zwyciężyli 3:0 we wrocławskiej Hali Stulecia, stawiając jeden z pierwszych kroków na drodze do triumfu w całej imprezie. Mimo takiego obrotu spraw, Edgar ponownie był jednym z najlepszych zawodników spotkania. Zdobył on aż 20 z 58 "oczek" wywalczonych przez jego ekipę, po raz kolejny stanowiąc dla Polaków niemały problem.Zanim zdecydował się on na rozpoczęcie zawodowej kariery siatkarskiej, próbował swoich sił w kilku innych dyscyplinach. Miał do czynienia z koszykówką, rugby i futbolem australijskim. Przygodę z siatkówką zainaugurował jednak bardzo wcześnie, w wieku 8 lat. Profesjonalną karierę w tym sporcie zaczął w 2008 roku, kiedy to wyjechał do szwedzkiego Linkoping VC, klubu, który od kilku lat masowo zatrudnia Australijczyków. Spędził tam dwa sezony, po czym przyjechał grać do Polski. Przez rok występował w I lidze, w barwach Lotosu Trefla Gdańsk, lecz w naszym kraju nie zdołał się wybić. Kolejne dwa lata przebywał we Włoszech, zaś od 2013 roku jest graczem koreańskiego LIG Insurance Greaters. W jednym z ligowych meczów, w 2014 roku, uzyskał tam rezultat podobny do niedawnego osiągnięcia z Egiptem, zdobywając 48 punktów.
Edgar jest zdecydowanie najjaśniejszą postacią reprezentacji Australii podczas tegorocznego Pucharu Świata. Pozostawia po sobie dużo lepsze wrażenie niż reszta kolegów. Nie wyszedł mu co prawda ostatni mecz przeciwko Argentynie, lecz w pozostałych pojedynkach niejednokrotnie chronił swój zespół od kompromitacji. Co prawda Australijczycy wygrali jak dotąd zaledwie jedno z siedmiu spotkań, lecz winą za tak słabą ich postawę nie można absolutnie obarczać Edgara. Jeśli jednak Polacy znajdą receptę na zatrzymanie jego pozostałych kolegów, również nie będą mieć żadnych problemów z pokonaniem kadry prowadzonej przez, dobrze znanego w naszym kraju, Roberto Santilliego.
Wiktor Gumiński