Rosjanki w finale ME, ale ich trener wciąż niezadowolony

Mistrzynie Europy sprzed dwóch lat ponownie staną przed szansą wywalczenia złotego medalu tych rozgrywek. Sborna pokonała w czterech setach równie silną reprezentację Serbii.

Reprezentacja Rosji kobiet zemściła się na Serbkach za druzgocącą porażkę w Pucharze Świata, która kosztowała je awans na igrzyska olimpijskie w Rio de Janeiro. Obrończynie mistrzowskiego tytułu radziły sobie lepiej od rywalek w kluczowych fragmentach spotkania i mogły liczyć przede wszystkim na skuteczność dwóch najważniejszych zawodniczek w swoim składzie, Tatiany Koszeliewej i Natalii Obmoczajewej.

Mimo to selekcjoner Sbornej Jurij Mariczew był na pomeczowej konferencji prasowej daleki od wychwalania swoich zawodniczek. - To był trudny i wymagający mecz. Nie graliśmy najlepiej, szczególnie rozegranie musi być na wyższym poziomie, jeśli chcemy godnie rywalizować w finale. Poza tym nie jestem zadowolony z poziomu przyjęcia w naszej drużynie. Jednak należy docenić naszego ducha walki. Moje zawodniczki walczyły o każdą piłkę i dzięki temu znalazły się w finale. Mimo to musimy zagrać zdecydowanie lepiej w niedzielnym finale - zauważył trener, mając na myśli głównie trzecią partię półfinału, w której zespół Zorana Terzicia szybko wypracowały kilka punktów przewagi i zdominowały rywalki w grze na siatce.

Planowany na godzinę 17. niedzielny finał mistrzostw Europy zapowiada się doskonale pod względem atmosfery na trybunach i frekwencji. Organizatorzy spodziewają się dziesięciu tysięcy fanów Oranje w rotterdamskim Pałacu Sportu. - To wspaniała rzecz dla całej siatkówki, że takie tłumy osób przychodzą oglądać nasze mecze. Miałbym tylko jedną prośbę: niech znajdzie się chociaż kilka osób, które będą nas wspierać w trakcie finału z Holandią - powiedział z uśmiechem Mariczew.

Źródło artykułu: