Michal Finger: Wszyscy wiedzą, dlaczego Niemcy przegrali

 / Piłki do siatkówki
/ Piłki do siatkówki

Młody czeski atakujący, na którym pod nieobecność swoich utytułowanych kolegów spoczywa ciężar zdobywania punktów, nie ukrywał po porażce z Bułgarami swojego rozczarowania, nie tylko poziomem sędziowania.

W sobotę w grupie rozgrywającej swoje mecze w Sofii padały dosyć zaskakujące wyniki. W pierwszym spotkaniu dość niespodziewanie Niemcy przegrali z Holendrami 2:3 i nadal pozostają bez wygranej na koncie. W czasie tego spotkania podopieczni Vitala Heynena zagrali od drugiego seta w dość eksperymentalnym ustawieniu, co zrodziło pogłoski o oddaniu tego meczu rywalom, skoro i tak już stracili szansę na pierwsze miejsce w grupie. W drugim spotkaniu rozgrywanym w sobotę w Armeec Arena Czesi byli bardzo blisko sprawienia małej sensacji i wygrania z gospodarzami, bo prowadzili już 2:1 w setach i 9:6 w czwartej partii. Bułgarzy jednak potrafili odwrócić losy meczu i wygrali w tie-breaku.

WP SportoweFakty: W meczu z gospodarzami byliście bardzo blisko wygranej, jednak nie udało się sięgnąć po zwycięstwo. Co się stało?

Michal Finger: Decydujący był czwarty set, gdzie nie tylko obie strony popełniały mnóstwo błędów, ale przydarzyło się też kilka strasznych pomyłek sędziowskich, np. arbitrzy pokazali, że piłka wpadła na aut, podczas gdy cała hala widziała, że piłka była w boisku. Podobnie było gdy piłka dotykała bloku. Było nam trudno, ale popełniliśmy tyle błędów, że to była nasza wina. Tie-break już był bardzo jednostronnym widowiskiem.

Po porażce z Bułgarią wasza niedzielna konfrontacja z Niemcami będzie meczem o pozostanie w turnieju. Zresztą dla nich też, bo przegrali z Holandią. Zdziwił was wynik tego spotkania?

- Myślę, że jeżeli ktoś zna się chociaż trochę na siatkówce i umie liczyć, to wie, że oni chcą zająć trzecie miejsce, żeby mieć łatwiejszych przeciwników. Tak więc wszyscy wiedzą, dlaczego przegrali, zwłaszcza ta ostatnia akcja była ewidentna, kiedy jeszcze dla pewności, że ją przegrają, dotknęli siatki. Wszyscy to widzieli. To jest sport, tak więc dla nas w niedzielę będzie najważniejszy mecz w tym turnieju, ponieważ zwycięzca awansuje do kolejnej rundy. Zobaczymy więc co się zdarzy, my na pewno będziemy walczyć.

Nie boicie się, że po tym jak zagraliście wieczorem pięć setów, będziecie mieli trochę mniej czasu na regenerację niż wasi rywale, którzy skończyli grać wcześniej?

- To jest turniej, tutaj na nic nie masz dostatecznie dużo czasu. Trzeba po prostu grać, tak więc to nie jest problem.

W składzie waszej reprezentacji zaszło sporo zmian, przede wszystkim nie ma dwóch podstawowych atakujących i pod ich nieobecność to na tobie spoczywa cała odpowiedzialność, a jesteś młodym zawodnikiem. Jak się z tym czujesz?

- Mieliśmy trzech atakujących, Jana Stokra, który gra w Korei i klub go nie puścił, dlatego go tu nie ma i Davida Konecnego, który doznał kontuzji stawu kolanowego tuż przed turniejem. To poważny uraz, który wyklucza go z gry na jakieś pięć tygodni. Nie było już możliwości ściągnąć tu nikogo innego, tak więc muszę sobie radzić.

Chciałam się jeszcze spytać o twój ostatni sezon klubowy, którzy spędziłeś w Friedrichshafen. To był twój pierwszy sezon zagranicą, zresztą bardzo udany. Jakie to było uczucie grać poza krajem, w utytułowanym klubie?

- To była dla mnie naprawdę ogromna zmiana, ponieważ wcześniej grałem z CZU Praha i nie był to jakiś bardzo mocny klub, zawsze graliśmy o piąte-szóste miejsce w lidze. W pierwszych meczach towarzyszyło mi mnóstwo emocji, ale nie miałem wiele okazji do gry, przede wszystkim trenowałem, żeby też uzbierać w ten sposób doświadczenie. Potem podczas fazy play-off, kiedy nasz pierwszy atakujący, Adrian Gontariu, momentami nie grał zbyt dobrze, miałem okazję go zastępować. Wchodziłem na boisko i grałem dobrze. Dla mnie to oczywiście było bardzo korzystne, także dlatego że zebrałem bardzo duże doświadczenie, ponieważ w moim poprzednim klubie nie miałem okazji grać meczów przeciwko naprawdę mocnym drużynom, tylko mecze w lidze czeskiej, a w sumie w naszych rozgrywkach tylko może dwa - trzy zespoły są dobre. Teraz ta nauka przydaje się tutaj, ale mi się to podoba, bo przecież pewnego dnia tak się zdarzy, że w klubie też będę grał w pierwszej szóstce, dlatego bardzo się cieszę, że mogę grać. Nie mogę się już doczekać następnego sezonu w Friedrichshafen, mam nadzieję, że dostanę więcej okazji do gry.

Właśnie miałam się o to spytać, czy liczysz na więcej okazji do gry w klubie?

- Mam oczywiście taką nadzieję, bo w sumie tych meczów to może rozegrałem ze dwa, tak więc zobaczymy.

Rozmawiała Anna Bagińska

Komentarze (0)