ME 2015: Serbowie uciekli spod topora, Estończycy bliscy sprawienia sensacji

Drugi mecz barażowy, którego stawką był udział w ćwierćfinale mistrzostw Europy, zakończył się wygraną Serbii nad Estonią 3:2 (21:25, 14:25, 25:8, 25:22, 15:13), chociaż Estończycy prowadzili już 2:0.

Pomimo, że Serbowie byli zdecydowanymi faworytami barażu, to Estończycy przystąpili w lepszej kondycji psychicznej do boju o udział w ćwierćfinale, podbudowani miażdżącym zwycięstwem 3:0 nad Chorwacją i urwaniem seta Francuzom. Podopieczni Gheorghe Cretu zajęli 3. miejsce w grupie B, natomiast ekipa prowadzona przez Nikolę Grbicia finiszowała na 2. pozycji w grupie D, przegrywając bezpośredni bój o 1. lokatę z Rosją 1:3.

Serbsko-estońska konfrontacja rozpoczęła się bardzo niespodziewanie. Serbscy gracze weszli w mecz bardzo nerwowo, popełniając wiele prostych błędów w różnych elementach, zaś reprezentanci Estonii bardzo dobrze radzili sobie w bloku i po zaledwie kilku minutach gry to oni nieoczekiwanie wygrywali 9:4. Wówczas Grbić zdecydował się wpuścić na parkiet Sasę Starovicia w miejsce Aleksandara Atanasijevicia, który nie skończył żadnego z czterech ataków.

Plavich bardzo szybko znaleźli receptę na powstrzymanie uderzeń Olivera Venno, doprowadzając do remisu 10:10. Błyskawiczne wyrównanie wyniku na niewiele im się jednak zdało. Estończycy wkrótce przypuścili kolejny szturm, który zakończył się powodzeniem. Zagrywką postraszyli Ardo Kreek oraz Venno, w bloku błyszczał Andri Aganits, zaś Serbowie popełniali niezliczoną błędów własnych. Estonia wygrała pierwszą partię 25:21, zdobywając dzięki pomyłkom rywali aż 14 punktów!

Drugiego seta Grbić rozpoczął w nieco zmienionym ustawieniu w porównaniu do początkowego, wychodząc w szóstce ze Staroviciem i Urosem Kovaceviciem, który zastąpił słabo grającego Marko Ivovicia. Roszady zdały się jednak kompletnie na nic, ponieważ podopieczni byłego rozgrywającego nadal wyglądali jak dzieci we mgle. A przeciwnicy bezlitośnie wykorzystywali ich słabości. Dobre wrażenie pozostawiał po sobie nowy nabytek Cuprum Lubin, przyjmujący Robert Taht, zaś w bloku koncertowo spisywał się Aganits. Głośno dopingujący w hali w Busto Arsizio estońscy kibice przecierali oczy ze zdumienia, gdy ich pupili objęli prowadzenie 14:7.

Zdesperowany trener Serbów wpuszczał na parkiet wszystkich zawodników, próbując wszelkich możliwych ustawień, ale żadne z nich nie funkcjonowało należycie. W połowie seta ponownie desygnował na parkiet Atanasijevicia, lecz ten skończył zaledwie 1 z 6 wystaw, notując po dwóch odsłonach marne 10 procent skuteczności! Po drugiej stronie rewelacyjną efektywność w ataku notował natomiast duet Taht (63 proc.)-Keith Pupart (75 proc.). Estończykom wychodziło właściwie wszystko, w związku z czym zdemolowali oni ekipę z Bałkanów, zwyciężając aż 25:14.

Bardzo trudne położenie zespołu oraz słaba dotychczas postawa indywidualna, wyraźnie zmobilizowały Atanasijevicia do wzięcia ciężaru gry na swoje barki. 24-letni atakujący już od pierwszych chwil trzeciej partii udowodnił, że potrafi się przebudzić. Seria potężnych zagrywek i kontrataków w wykonaniu Serba sprawiła, że jego zespół błyskawicznie odskoczył na 7:2. Po przeciwnej stronie serię niepowodzeń zanotował z kolei Venno (11:4), zastąpiony z czasem przez Renee Teppana.

Aleksandar Atanasijević odzyskał dobrą dyspozycję w trzech ostatnich setach
Aleksandar Atanasijević odzyskał dobrą dyspozycję w trzech ostatnich setach

Nie widząc większych szans na odwrócenie losów seta, Cretu raz po raz desygnował do gry kolejnych zmienników. Ci jednak w żadnym stopniu nie podjęli z przeciwnikami wyrównanej walki. Co więcej, wręcz się skompromitowali. Serbowie triumfowali bowiem aż 25:8 i tym samym przedłużyli swoje szanse na awans do ćwierćfinału.

Tak zdecydowane zwycięstwo wyraźnie zwiększyło pewność siebie wśród serbskich siatkarzy. Czwartą odsłonę również rozpoczęli oni po swojej myśli (11:7), w czym spory udział miał powoli wracający na właściwe tory Ivović. Estończycy pokazali jednak pazur, szybko doprowadzając do stanu 13:13, lecz druga połowa seta należała już zdecydowanie do ich rywali.

Kiedy tylko podopieczni Cretu zaczęli mieć regularne problemy z kończeniem ataków, Serbowie błyskawicznie wypracowali sobie bezpieczną przewagę. Odpowiedniego rytmu gry cały czas nie mógł odnaleźć Venno, natomiast jego vis a vis, Atanasijević, z każdą kolejną akcją udowadniał, że po dwóch dramatycznych setach wrócił do prezentowania swojego optymalnego poziomu. Pomimo czterech obronionych piłek setowych przez Estonię, Plavich wygrali czwartą partię 25:22 i doprowadzili do tie-breaka.

Głównym bohaterem początkowych akcji piątej odsłony okazał się Venno, którego dwie punktowe zagrywki pozwoliły Estończykom wyjść na prowadzenie 4:2. Dwupunktową zaliczkę jednak bardzo szybko roztrwonili, a zażarta walka o sukces w całym pojedynku trwała praktycznie do końcowego gwizdka.

Przełomowy moment nastąpił dopiero przy stanie 13:12, kiedy to Kert Toobal, przy próbie ratowania źle przyjętej piłki, popełnił błąd przełożenia ręki na drugą stronę. Dwie akcje później Atanasijević wykorzystał piłkę meczową, zapewniając Serbom awans do ćwierćfinału, w którym zmierzą się z Francuzami.

Serbia - Estonia 3:2 (21:25, 14:25, 25:8, 25:22, 15:13)

Serbia: N. Kovacević (12), Ivović (14), Jovović, Atanasijević (20), Podrascanin (4), Lisinac (4), Rosić (libero) oraz U. Kovacević (2), Petrić, Stanković (4), Starović (6), Brdjović, Okolić

Estonia: Pupart (11), Kreek (6), K. Toobal (2), Taht (15), Venno (15), Aganits (9), Rikberg (libero) oraz Treial, Juhkami, Teepan, A. Toobal, Tammemaa

#dziejesiewsporcie: szaman rzucił klątwę gwiazdę Arsenalu

Źródło artykułu: