Ta drużyna przegrała w tym turnieju tylko jedno spotkanie, w grupie z Francją, a w ćwierćfinale zadziwiająco łatwo pokonała Rosję 3:0. Słoweńcy natomiast występowali w roli Kopciuszka. Jeszcze nigdy nie grali w półfinale europejskiego czempionatu, a drogę do strefy medalowej mieli znacznie bardziej wyboistą. Awans dała im niespodziewana wygrana nad reprezentacją Polski 3:2.
Od początku meczu podopieczni Andrei Gianiego postanowili udowodnić, że nie powiedzieli ostatniego słowa i sam udział w półfinale ich nie zadowala. Kilka udanych zagrań na samym początku seta, m.in. Alena Pajenka, pozwoliło im wypracować kilkupunktową przewagę. Dobra gra w obronie, powodująca, że praktycznie żaden z włoskich ataków nie pozostawał niepodbity, pomagała utrzymać punktowy dystans. Słoweńców dodatkowo niósł żywiołowy doping kilkudziesięcioosobowej grupki kibiców ich reprezentacji. Po drugiej przerwie technicznej w grę Azzurrich dodatkowo zaczęły się wkradać proste błędy w ataku. To wszystko spowodowało, że siatkarze ze Słowenii wysoko wygrali pierwszego seta.
W drugiej odsłonie meczu wydarzenia na boisku początkowo nie uległy zmianie. Słoweńcy znowu grali niesamowicie w obronie. Zagrania Osmany Juantoreny z drugiej linii chwilowo poprawiły sytuację Włochów, ale to ich rywale mieli na pierwszej przerwie technicznej trzy punkty przewagi. W kolejnych akcjach gra się wyrównała. Podopieczni Andrei Gianiego zaczęli popełniać błędy i stracili prowadzenie. Dwa błędne zagrania Mitji Gaspariniego spowodowały, że to Włosi mogli się cieszyć z dwupunktowego prowadzenia. Kiedy wydawało się, że faworyci przejęli kontrolę nad wydarzeniami na parkiecie, ich rywale popisali się serią punktową. W dalszych akcjach prowadzenie przechodziło raz na jedną, raz na drugą stronę. Losy seta przypieczętowała zepsuta zagrywka Klemena Cebulja, która dała wygraną w tym secie Włochom.
Porażka w drugim secie wcale nie podcięła Słoweńcom skrzydeł, wręcz przeciwnie. Znowu to oni byli drużyną mającą przewagę na parkiecie, a pomagała im w tym mocna zagrywka. Włosi jednak tak jak w poprzedniej partii pokazali, że nie zamierzają odpuścić. Udane zagrania Osmany Juantoreny oraz Simone Butiego spowodowały, że na tablicy wyników pojawił się remis. W drugiej części seta sprawy wziął w swoje ręce Mitja Gasparini, który punktował nie tylko w ataku, ale także sprawiał rywalom sporo problemów swoją zagrywką. Dzięki niemu Słoweńcy wypracowali przewagę i utrzymali ją do końca seta.
W czwartej partii od początku obie drużyny wdały się w wymianę ciosów. Słoweńcy grali bardzo czujnie na siatce, przez co Włosi mieli sporo problemów z kończeniem ataków. Wynik oscylował jednak wokół remisu, dopiero w dalszej części seta podopieczni Andrei Gianiego odskoczyli na dwa punkty, do czego przyczynił się skuteczny atak Mitji Gaspariniego, a potem blok Alena Pajenka na Filippo Lanzy. Azzurri nie byli w stanie nic poradzić na zdecydowanie lepiej tego dnia dysponowanych rywali. Mecz zakończył autowy atak Osmany Juantoreny, a Słoweńcy mogli się cieszyć z historycznego awansu do finału mistrzostw Europy.
Słowenia - Włochy 3:1 (25:13, 23:25, 25:20, 25:20)
Słowenia: Pajenk (9), Gasparini (18), Vincic (2), Kozamernik (6), Urnaut (22), Cebulj (16), Kovacic (libero) oraz Klobucar, Sket, Pokersnik.
Włochy: Juantorena (15), Gianelli (3), Zajcew (15), Lanza (8), Buti (6), Piano (1), Colaci (libero) oraz Sottile, Vettori, Antonov, Anzani (1), Rossini.
Anna Bagińska z Sofii