Gdy Słowenia w ćwierćfinale pokonała Polskę, pojawiły się głosy, że to pochodna zmęczenia Biało-Czerwonych Pucharem Świata. Włosi również przekonali się o sile sobotniego rywala i byli w stanie ugrać tylko jednego seta.
Czy Italię w półfinale również dopadł kryzys formy spowodowany turniejem w Japonii? - Nie możemy powiedzieć, że przegraliśmy mecz ze Słowenią z powodu zmęczenia Pucharem Świata. To byłoby zbyt proste. Oczywiście odczuwamy gdzieś tam w kościach Japonię, ale nie przesadzajmy. Teraz to tylko jeden mecz, trwający dwie godziny, a nie cały maraton. Myślę, że to mogła być kwestia naszego nastawienia, może zbyt długo skupialiśmy się na znalezieniu sposobu na zmianę gry, co ostatecznie nie przełożyło się na wykonanie tego planu - komentuje Iwan Zajcew.
Triumf Słoweńców nad Polską był sporą sensacją i wydawało się, że podopieczni Andrei Gianiego nie będą w stanie drugi raz zagrać meczu na tak wysokim poziomie. Tymczasem pokonując Włochów udowodnili, że wynik ćwierćfinału nie był dziełem przypadku czy tylko słabą grą Biało-Czerwonych. - Spodziewaliśmy się, że Słoweńcy zagrają ponownie na wysokim poziomie. Polacy byli dobrze przygotowani fizycznie do tego turnieju, myślę, że zawiodła psychika. Nawet nie ich nastawienie, co po prostu fakt, że mentalnie byli zmęczeni. Być może to było przyczyną i porażki Polaków, i naszej. Ale trudno to oceniać. Na pewno należy przyznać Słowenii, że zagrali o wiele lepszą siatkówkę niż my i zasłużyli na udział w finale mistrzostw Europy - podkreśla atakujący.
W każdym elemencie siatkarskiego rzemiosła Słoweńcy byli lepsi od Włochów, jedynie w przyjęciu pozytywnym zawodnicy z południowej Europy mieli zbliżone statystyki do rywali. Różnica była widoczna zwłaszcza w bloku - 12:4 dla triumfatorów Ligi Europejskiej i w ataku (53:36 proc.). - Słoweńcy bardzo dobrze przyjmowali, co przełożyło się na ich wysokie wskaźniki na siatce. Wydaje mi się, że właśnie ten element zadecydował o naszej porażce. Nie podejmowaliśmy ryzyka w polu serwisowym, nasza zagrywka nie narobiła przeciwnikowi szkód. Słoweńcy zagrali dobrze, a my nie potrafiliśmy znaleźć sposobu, by zatrzymać ich blokiem. Źle spisywaliśmy się również w obronie, a przeciwnicy wręcz przeciwnie, podbijali sporo piłek - analizuje.
Włosi, jako współgospodarz turnieju, mierzyli w najwyższy stopień podium. Ta sztuka im się nie uda, ale wciąż mogą wrócić z Sofii z medalem. Pomimo rozczarowania, Iwan Zajcew zapowiada, że jego drużyna zrobi wszystko, by zająć trzecie miejsce. - Chcemy zakończyć turniej zwycięstwem. Będziemy z całych sił walczyć o brązowy medal. Poświęciliśmy wiele sił, długo się przygotowywaliśmy do tego, by zagrać w półfinale. Bardzo szkoda, że nie zrealizowaliśmy tego celu, na pewno wolelibyśmy walczyć o złoto niż o brąz, ale taki jest sport. Dlatego musimy zrobić wszystko, by mistrzostwa Europy zakończyć na podium - przyznaje gracz, który w meczu ze Słowenią zdobył 15 punktów.
Podopieczni Gianlorenzo Blenginiego rozgrywali półfinał jako pierwsi, więc po zakończeniu swojego meczu nie wiedzieli jeszcze, z kim przyjdzie im się zmierzyć w walce o brązowy medal. Tak o rywalach wypowiadał się Iwan Zajcew: - Bułgaria gra bardzo dobrze, a na dodatek może liczyć na doping publiczności. Francuzi natomiast mają za sobą świetny sezon i od fazy grupowej finałowego turnieju Ligi Światowej w Rio de Janeiro nie przegrali jeszcze żadnego meczu - zaznacza.
W spotkaniu o brązowy medal Włosi zmierzą się z gospodarzami turnieju finałowego, Bułgarami. Zawodnicy Plamena Konstantinowa byli bliscy pokonania Francuzów, ale ostatecznie przegrali 2:3. Mecz o trzecie miejsce odbędzie się o 16:30 polskiego czasu.
Agata Kołacz z Sofii