Spotkanie we Wrocławiu określano mianem hitu 5. kolejki Orlen Ligi. Patrząc na ostatnie sezony w wykonaniu obu zespołów nie mogło być inaczej. Sopocianki regularnie walczą o medale, natomiast Impel Wrocław od dwóch lat melduje się w strefie półfinałowej.
Kibice, którzy spodziewali się zaciętego meczu, mogli czuć się nieco zawiedzeni po pierwszej partii. PGE Atom Trefl Sopot już po kilku pierwszych akcjach wypracował znaczącą przewagę i dowiózł ją do końca seta. Wrocławianki podobnie jak w poprzednich meczach miały problem z przyjęciem, co znacznie utrudniało ich poczynania w ataku. Jedynie Katarzyna Skowrońska-Dolata grała na swoim poziomie. Kristin Hildebrand i Carolina Costagrande na tle sopocianek wypadały bardzo blado.
- Pierwszy set był trochę zaskoczeniem, że idzie tak łatwo. Nastawiałyśmy się na bardzo trudny mecz i brałyśmy pod uwagę różne wyniki. Cieszymy się niezmiernie, że udało się wygrać z takim zespołem. Nasza gra falowała, Impela także, zresztą widać to po wynikach setów. Jesteśmy szczęśliwe, bo Wrocław to trudny teren do gry - podsumowała spotkanie środkowa Zuzanna Efimienko.
Sopocianki są wyraźnie "w gazie". Niedawno w Lidze Mistrzyń rozbiły słoweński Calcit Ljubljana, jednak siatkarki trenera Lorenzo Micelliego nie rozpamiętują niedawnego triumfu. - Trener nas tak wyszkolił, że po każdym meczu zamykamy drzwi i zapominamy kompletnie o spotkaniu. Każdy kolejny mecz to nowa historia i skupiamy się bardzo mocno na nim. Mecz z Impelem wymagał od nas ogromnej koncentracji, by wyjść i zagrać dobrze z takimi gwiazdami - oceniła.