Asseco Resovia Rzeszów nie musiała się zbytnio wysilać w 1. kolejce fazy grupowej Ligi Mistrzów. Podopieczni Andrzeja Kowala bez trudu pokonali Dragons Lugano. Z dobrej strony zaprezentowali się wszyscy zawodnicy ze stolicy Podkarpacia. Wśród graczy, którzy mieli okazję pojawić się na parkiecie był nowy środkowy Pasów.
Pojedynek z mistrzem Szwajcarii był dla Dmytro Paszyckiego debiutem w Champions League. - Ten mecz był dla nas łatwy. Wygraliśmy pewnie, bez żadnych problemów. Dla mnie to był szczególny mecz, bo debiutowałem w Lidze Mistrzów. Poza tym, pierwszy raz grałem na Podpromiu jako zawodnik Resovii. Było wspaniale, już nie mogę się doczekać kolejnych pojedynków. Tutaj panuje najlepsza atmosfera w Polsce. To mogę powiedzieć już po pierwszym meczu - przyznaje Ukrainiec.
Rzeszowianie nie powinni mieć problemów z pozostałymi przeciwnikami w grupie G Ligi Mistrzów. W kolejnych seriach zmierza się oni z Tomisem Constanta i Volley Asse-Lennik. - Nie znam na tyle tych zespołów, aby je porównać. Z każdym z tych rywali musimy zdobywać po trzy punkty. Chcemy wygrać wszystkie mecze, bo to da nam pewną wygraną w grupie - mówi były gracz Cuprum Lubin.
Na starcie tego sezonu więcej okazji do gry na rozegraniu dostaje Lukas Tichacek. Paszycki wraz z Czechem przeszli przez cały okres przygotowawczy Asseco Resovii. Współpraca obu zawodników wygląda bez zarzutu. - Z Lukasem Tichackiem idzie nam coraz lepiej. Cieszy mnie, że on daje mi dużo piłek do ataku. Lukas gra szybko, więc rywale mają problemy, aby nadążyć z blokiem. Trenujemy razem ponad 2 miesiące, więc pewne schematy mamy już przećwiczone. Dużo dał nam ten czas, bo znalezienie wspólnego języka po kilku treningach nie jest możliwe - kończy 27-latek.