Możliwość sprawdzania akcji, dzięki systemowi wideoweryfikacji, jest w PlusLidze od dłuższego czasu. Rzadko zdarza się, żeby challenge nie działał, ale tak było w spotkaniu PGE Skry Bełchatów i Asseco Resovii Rzeszów.
Niektóre decyzje wywoływały spore emocje, najczęściej chodziło o dotknięcie (lub jego brak) siatki. - Wszyscy widzieli, że było mnóstwo kontrowersji w tym meczu. Ostatnia akcja, kiedy mogliśmy wyjść na remis z przeciwnikiem (23:23 w IV secie - przyp. red.), sędzia się pomylił, bo Mariusz [Wlazły] dotknął siatki, ale poza antenką. Co mogliśmy zrobić? - pytał retorycznie Mariusz Marcyniak. - Ciężko się gra bez tej możliwości, bo to wprowadza dużo nerwów, nieprawidłowości. Przy dzisiejszej szybkiej siatkówce sędzia też się może pomylić, to też jest człowiek. Ciężko jest mu wychwycić pewne rzeczy - dodał zawodnik.
- Jesteśmy przyzwyczajeni do tego, że challenge jest podczas spotkań. Zawsze, kiedy do końca coś nie było jasne, to sprawdzało się i sytuacja była klarowna. Kamery wszystko potrafiły wychwycić, zabrakło tego tym razem - zakończył środkowy.