Rebecca Pavan: Trafiłam idealnie!

Zdjęcie okładkowe artykułu:  /
/
zdjęcie autora artykułu

Kanadyjska atakująca, jeszcze do niedawna występująca na środku, zabłysnęła formą w niedawnym spotkaniu zagłębiowskiego MKS-u. Jak zagraniczna zawodniczka odnajduje się w nowej rzeczywistości?

WP SportoweFakty: Zacznijmy od ostatniego meczu Taurona MKS-u Dąbrowa Górnicza. Jak wspominasz spotkanie z sopockim Atomem?

- Pamiętam, że byłyśmy bardzo rozczarowane po meczu z Chemikiem Police. Dlatego przed wyjazdem do Sopotu byłyśmy bardzo skoncentrowane na treningu, by poprawić naszą grę i uniknąć drugiego takiego występu. Myślę, że nasza postawa w meczu z Atomem to efekt naszego dobrego nastawienia i wiary w siebie: po analizie rywala uznałyśmy, że to zespół, który jesteśmy w stanie pokonać i od samego początku byłyśmy przekonane, że stać nas na wygraną. Każda z nas dała coś od siebie drużynie, to było zwycięstwo nas wszystkich.

[b]

Musiałaś zastąpić kontuzjowaną Rebeccę Perry, na dobrą sprawę to był twój pierwszy mecz w pierwszym składzie nowej drużyny.[/b]

- Strata ważnego zawodnika jest zawsze problemem dla składu. Nie jestem jeszcze doświadczoną atakującą i tak na dobrą sprawę to była dla mnie pierwsza taka sytuacja, kiedy zaczynałam mecz na prawym skrzydle… kiedykolwiek!

Ale poradziłaś sobie doskonale, zdobywając 21 punktów, do tego otrzymałaś nagrodę MVP.

- Tak, przede wszystkim dzięki wsparciu mojej drużyny. Miałam wielki komfort zaufania u naszej rozgrywającej Michi Hancock, ona zaufała moim umiejętnościom i wystawiała mi najważniejsze piłki, dzięki temu czułam się pewna siebie i zmotywowana do działania. Pewnie nie osiągnęłabym takiego wyniku, gdyby nie pomoc ze strony całego zespołu.

fot. orlenliga.pl
fot. orlenliga.pl

Skąd pomysł na zmianę pozycji ze środkowej na prawoskrzydłową?

- Po tym, jak moja siostra (Sarah Pavan, była siatkarka plażowa, obecnie grająca w Guohua Life Shanghai – przyp.red.) rozstała się z reprezentacją Kanady, wiele zawodniczek naszej kadry próbowało ją zastąpić na pozycji atakującej, ale bez większego rezultatu. Dlatego tego lata nasz trener podjął decyzję, żebym wraz z jedną z lewoskrzydłowych spróbowała załatać tę dziurę w wyjściowej szóstce.

Czyli zostałaś niejako zmuszona do tego przez niezależne okoliczności?

- Nie nazwałabym tego w ten sposób. Już wcześniej grywałam na ataku, głównie w czasach uniwersyteckich. Później zdecydowała się na pozycję, która była najlepsza zarówno dla mojego klubu, jak i reprezentacji, po prostu chciałam dać jak najwięcej drużynie. Ale przyszedł czas zmiany, zaczęło to funkcjonować… i oto jestem w nowej roli!

Które nowe aspekty nowej pozycji sprawiają ci trudność?

- Wiadomo, że jako środkowy nie grasz wiele w obronie, a jest to jedno z moich głównych zadań w drugiej linii, dlatego w tym elemencie pozostaje mi sporo miejsca do poprawy. Poza tym wciąż nowym doświadczeniem jest dla mnie radzenie sobie z wysokimi piłkami, wciąż mam przyzwyczajenia z gry na środku siatki, gdzie otrzymywał szybkie rozegrania pod rękę i choćby dlatego zdarzają mi się problemy z wysokimi dograniami. Pracuję nad tym od dłuższego czasu z naszym trenerem i myślę, że nasze wysiłki idą w dobrą stronę.

Jak określiłabyś swoją relację z drugą atakującą MKS-u: to współpraca czy rywalizacja o miejsce w składzie?

- Raczej współpraca. Przychodząc do klubu, wiedziałam, że czeka mnie rola drugiej atakującej i muszę pracować nad swoimi możliwościami i poświęcić sporo czasu na ciężką pracę, żeby się przebić do pierwszego składu. Na szczęście Becky jest niezwykle pomocna, bardzo wspiera mnie podczas zajęć i mogę zawsze liczyć na jej wskazówki. Nie spotkało mnie z jej strony nic złego, wręcz przeciwnie! Cieszę się z tego, że mogę być w tym samym zespole, co ona.

Co skłoniło Cię do wybrania klubu z Dąbrowy Górniczej?

- Słyszałem sporo dobrego o Juanie i jego warsztacie trenerskim. Poza tym musiałam szukać miejsca, gdzie mogłabym rozwijać się jako atakująca, a mój nowy klub daje mi właśnie taką szansę. I myślę, że trafiłam idealnie! Uwielbiam Polskę, miasto, w którym mieszkam, jedzenie… no i Juana! Mogę mówić o nim wyłącznie dobrze: poświęca mi sporo czasu i w ciągu zaledwie miesiąca bardzo pomógł mi w podniesieniu mojego poziomu gry na nowej pozycji. Dołączenie do MKS-u to była dobra decyzja. Zostałam dobrze przyjęta w drużynie, wszyscy są bardzo mili.

Na pewno cenisz sobie obecność w zespole aż trzech zawodniczek z USA.

- Zdecydowanie! Jeśli jest się jedyną anglojęzyczną osobą w drużynie, to zawsze nieco przeszkadza, a tak jest nas czwórka i to zdecydowanie pomaga wszystkim zagranicznym siatkarkom w składzie.

A którą z polskich zawodniczek lubisz najbardziej?

- Sporo czasu spędzam z Kamilą (Ganszczyk - przyp.red), z którą mieszkamy razem podczas wyjazdów: to jest wspaniała, przezabawna dziewczyna! Oczywiście bardzo lubię wszystkie polskie koleżanki z zespołu, wszystkie są bardzo miłe i pomocne, ale najlepiej wspominam właśnie Kamilę.

Widzisz jakieś cechy wspólne Polaków i Kanadyjczyków?

- O, to trudne pytanie… Kanada słynie ze swojej multikulturowości i różnorodności etnicznej. Mam w swojej ojczyźnie znajomych z Polski, poza tym sporo dziewczyn z waszego kraju gra w Kanadzie w drużynach siatkarskich. Mówiąc szczerze, trudno mi na razie znaleźć wspólne rzeczy między tymi krajami… Przede wszystkim u was jest trochę bardziej deszczowo!

fot. mks.dabrowa.pl
fot. mks.dabrowa.pl

Większość siatkarek z Ameryki Północnej odczuwa bardzo mocną tęsknotę za swoim krajem i rodziną podczas długich miesięcy pobytu za oceanem. Ty również?

- Rozłąka bywa czasami uciążliwa, zwłaszcza kiedy wstajesz rano i masz ochotę porozmawiać z najbliższymi, a ci są tysiące kilometrów od ciebie i do tego dzieli cię od nich sześć czy siedem godzin różnicy czasowej. Na szczęście od czasu do czasu zdarza się, że ktoś z bliskich odwiedzi nas w nowym kraju, to zawsze trochę uprzyjemnia pobyt. Ale bardzo mi się podoba w Polsce, nie zamierzam narzekać na specyfikę mojej pracy. Czasem po prostu trafiasz do miejsca odległego od swojej ojczyzny.

[b]

Zdążyłaś poznać nieco lepiej nasz kraj?[/b]

- Tuż po moim przyjeździe do Polski pojechałyśmy z Michą do Krakowa i to była naprawdę udana wyprawa, to miasto jest naprawdę piękne. Poza tym nie mamy wiele czasu na zwiedzanie, sporo zajmują nam treningi i podróże, ale mam nadzieję wybrać się do Warszawy. Słyszałam też o kopaniach soli w Polsce, chciałabym je zobaczyć.

A jak ocenisz Orlen Ligę na tle ligi niemieckiej i francuskiej, gdzie miałaś okazję grać?

- Myślę, że polska liga stoi na najwyższym poziomie ze wszystkich rozgrywek klubowych, w których występowałam. To wielka frajda obserwować rywalizację klubów z tak znakomitymi zawodniczkami i do tego brać w niej udział. Czuję, że poziom polskiej ligi sprawia, że sama staję się coraz lepsza i podnoszę swoje umiejętności. Poza tym wspaniale jest widzieć tylu widzów na trybunach, do tego tak znających się na siatkówce!

Już niedługo rozegracie domowy mecz z Polskim Cukrem Muszynianką Muszyna. Kto póki co ma większe szansę na występ: ty czy Becky Perry?

- Becky wciąż walczy z bólem pleców i stara się z dnia na dzień wrócić do pełnej dyspozycji. Zostało jeszcze trochę czasu do spotkania, także sztab trenerski oceni sytuację i zdecyduje o tym, kto zagra w naszej drużynie na ataku. Bardzo kibicuję Becky, by jak najszybciej wróciła do pełni zdrowia, zespół potrzebuje nas obu.

Rozmawiał Michał Kaczmarczyk

Źródło artykułu:
Komentarze (0)