Po trzech kolejkach PlusLigi Cerrad Czarnych i AZS Częstochowa dzieliło sześć "oczek", więc podopieczni Raula Lozano byli zdecydowanymi faworytami pojedynku. Mimo tego radomscy zawodnicy podeszli do starcia mocno skoncentrowani - mecz był okazją do rewanżu za ubiegłoroczną porażkę w kiepskim stylu pod Jasną Górą.
Tym razem niespodzianki nie było i przyjezdni pewnie triumfowali 3:0. - Zależało nam, żeby zwyciężyć w Częstochowie, chociażby dlatego, że w zeszłym roku przegraliśmy bardzo wyraźnie. Wiedzieliśmy, że jest to trudny teren. Oprócz tego AZS nie miał korzystnego kalendarza, bo grał u siebie z Asseco Resovią Rzeszów i Lotosem Treflem Gdańsk, a na wyjeździe z Cuprum Lubin. To są topowe drużyny w Polsce, więc zdobycie przeciwko nim jednego punktu jest dobrym wynikiem. A trzeba pamiętać, że gracze z Częstochowy mogli tych punktów zdobyć więcej - zauważył Daniel Pliński.
W premierowej odsłonie Wojskowi powtórzyli rezultat z Bydgoszczy, gdzie wygrali seta do 11. Trzeci set również przebiegał pod dyktando Cerrad Czarnych. Jedynie w drugiej partii AZS miał inicjatywę, ale ostatecznie przegrał 27:29. - Zagraliśmy dobrą siatkówkę. W drugim secie mieliśmy spore problemy, ale na szczęście wygraliśmy bez straty seta. Pierwsza i trzecia partia była pod naszą zupełną kontrolą. Premierowa odsłona to całkowita demolka, a wynik mógł być jeszcze wyższy, gdyby nie to, że w końcówce nie skończyliśmy kilku akcji. Co do seta drugiego, chyba częstochowianie zasłużyli, by go wygrać. Ale my pokazaliśmy jednak kawał charakteru i dlatego wynik jest taki, a nie inny - analizował kapitan radomian.
Kluczem do triumfu WKS-u była dobra gra na skrzydłach. Zarówno Daniel Pliński, jak i Bartłomiej Grzechnik w trzysetowym pojedynku tylko osiem razy mieli możliwość ataku (obaj dostali po cztery piłki od Lukasa Kampy). 36-letni zawodnik swoją zdobycz punktową wzbogacił o pięć bloków. - Sama nazwa wskazuje, że środkowy bloku jest przede wszystkim od czytania gry na siatce. W tym meczu faktycznie nie odegraliśmy większej roli, akurat tak Lukas rozkładał atak. Ale Lukas jest świetnym rozgrywającym i cieszę się, że możemy grać razem w jednej drużynie - dodał nasz rozmówca.
Początek rozgrywek Cerrad Czarni Radom z całą pewnością mogą zaliczyć do udanych. Porażka po tie-breaku z ZAKSĄ Kędzierzyn-Koźle i trzy zwycięstwa za trzy punkty spowodowały, że podopieczni Raula Lozano są wiceliderami tabeli. - Stworzyliśmy w tym roku bardzo fajną ekipę, na razie mamy 10 punktów. Wiadomo, że zwycięstwa nakręcają i na pewno ma to przełożenie na atmosferę. Ale trzeba być czujnym cały czas, przychodzić codziennie na siłownię na 8:30 i trenować, tak jak to robimy od początku - zaznaczył środkowy.
Do końca listopada Wojskowych czekają jeszcze pojedynki z Indykpolem AZS-em Olsztyn, MKS-em Będzin i Effectorem Kielce. - Teoretycznie mamy korzystny kalendarz, ale punktów przed meczem nie wolno sobie dopisywać. Siatkówka jest wredną dyscypliną i można za chwilę się obudzić z ręką w nocniku, dlatego trzeba być skoncentrowanym do samego końca - przyznał Daniel Pliński.
Dwa z trzech spotkań (z olsztyńskim AZS-em i Effectorem Kielce) radomianie rozegrają we własnej hali, która zawsze była atutem Czarnych. - W pierwszej rundzie mamy więcej wyjazdów, ale już pokazaliśmy, że takie mecze nie są dla nas problemem. W trzech pojedynkach poza Radomiem zdobyliśmy maksymalną liczbę punktów - przypomniał kapitan. - Grajmy, trenujmy i dopiero potem zobaczymy, ile faktycznie tych "oczek" mamy na koncie. Jeśli się ma dużo punktów, to fajnie, że tych play-offów nie ma - uzupełnił zawodnik.