W siedmiu spotkaniach wicemistrzynie kraju zdobyły 15 oczek. Tylko punkt mniej zapisały na swoim koncie łodzianki, które obok PTPS-u Piła są na razie największą niespodzianką rozgrywek. Podopieczne Jacka Pasińskiego przed środowym meczem przegrały tylko z pilankami i w ostatniej kolejce z Chemikiem Police.
Paradoksalnie przegrane, ale po niezłej grze, starcie z mistrzyniami Polski wlało dużo optymizmu w serca siatkarek Budowlanych. - Jeśli zagramy na podobnym poziomie co z Chemikiem, możemy stoczyć zacięty bój w Sopocie. Zresztą możemy to uczynić z każdym zespołem naszej ligi, niezależnie od pozycji w tabeli - przyznała odważnie rozgrywająca łódzkiej drużyny Pavla Vincourova.
Oczywiście Czeszka rozpoczęła środowy pojedynek w podstawowym składzie przyjezdnych. Co więcej, obaj trenerzy nie dokonali żadnych zmian w wyjściowych zestawieniach swoich drużyn, mimo że sopocianki ostatni mecz grały w niedzielę z SK bank Legionovia Legionowo (triumf 3:0), a łodzianki w poniedziałek.
Zmęczenie było jednak widoczne, bowiem gra obu drużyn falowała. W pierwszej partii sopocianki dwukrotnie wypracowały kilkupunktowe prowadzenie i za każdym razem je roztrwoniły. Na boisku mało było finezyjnej siatkówki, a sporą część gry stanowiły własne błędy. Z rywalizacji, gdzie raz jeden a raz drugi zespół był na fali wznoszącej obroną ręką wyszły podopieczne Lorenzo Micelliego. Seta zakończyła rezerwowa Anna Miros, ale zdecydowaną liderką poczynań ofensywnych PGE Atomu Trefla Sopot była jej vis a vis Katarzyna Zaroślińska.
Dwie kolejne partie nie miały większej historii. Ich przebieg był bardzo podobny. Najpierw miejscowe miały problemy w przyjęciu i skuteczności w ataku. Przy niższej efektywności Zaroślńskiej żadna inna siatkarka w trójmiejskiej drużynie nie wzięła na siebie ciężaru gry. Słabiej niż w Legionowie grała także Klaudia Kaczorowska.
Przyjmująca zanotowała jednak kilka skutecznych akcji na początku trzeciego seta. Wówczas punkty w bloku dołożyła Maja Tokarska, na skrzydle znów pewnie zaczęła atakować Zaroślińska i wydarzenia na boisku przybrały korzystny obrót dla wicemistrzyń Polski. Po wielu zmianach w drugiej partii trener Micelli wrócił, z wyjątkiem Justyny Łukasik do pierwotnego ustawienia. W trzeciej odsłonie meczu nie musiał dokonać już tylu zmian, bowiem jego podopieczne utrzymały do końca wypracowane na początku prowadzenie.
Mecz ostatecznie rozstrzygnął się w tie-breaku, chociaż w połowie czwartej partii niewiele wskazywało na taki obrót spraw. Drużyna gospodarzy prowadziła 12:6 i od tego momentu praktycznie stanęła na boisku. Po drugiej stronie siatki do pracy wzięła się Daiana Muresan. Ataki Rumunki i dobra gra na siatce Gabrieli Polańskiej pozwoliły łodziankom przedłużyć losy rywalizacji.
Decydujący set także obfitował w zmienność sytuacji. Przyjezdne prowadziły 6:4, by stracić później aż osiem oczek w jednym ustawieniu. Po takim przestoju podopieczne Jacka Pasińskiego już nie podniosły się i ostateczne musiały uznać wyższość rywalek. Bohaterką tie-breaka była Maret Balkestein-Grothues. Holenderka nie grała najlepiej w środę, ale przełamała się w najważniejszym momencie dla zespołu.
PGE Atom Trefl Sopot - Budowlani Łódź 3:2 (25:20, 17:25, 25:19, 21:25, 15:8)
PGE Atom:
Kaczorowska, Radenkovic, Zaroślińska, Efimienko, Balkestein-Grotheus, Tokarska, Durajczyk (libero) oraz Damaske, Kaczmar, Miros, Łukasik, Sawenczuk
Budowlani:
Beier, Vincourova, Muresan, Pycia, Brzezińska, Polańska, Medyńska (libero) oraz Grajber, Tobiasz, Twardowska, Liniarska
MVP: Katarzyna Zaroślińska (PGE Atom Trefl Sopot)