Po dwóch przegranych setach mało kto spodziewał się, że drużyna z Podbeskidzia będzie w stanie nawiązać walkę z radomianami. Jednak gospodarze zdołali powrócić do gry, ponosząc porażkę dopiero w tie-breaku. - Jesteśmy bardzo zadowoleni z meczu. Po fatalnej porażce w Warszawie podnieśliśmy się i wykonaliśmy to, co zakładaliśmy przed pojedynkiem. Pokazaliśmy, że można walczyć do końca i grać dobrą siatkówkę. Powinniśmy cały czas grać na takim poziomie, jak z radomianami - stwierdził szkoleniowiec bielszczan, Krzysztof Stelmach.
Zdobyty punkt pozwolił siatkarzom BBTS-owi Bielsko-Biała utrzymać się na dziesiątym miejscu po ośmiu rozegranych kolejkach. W ich dorobku jest siedem wywalczonych "oczek". - Cieszę się z ostatniego punktu, bo zespoły, które jeszcze niedawno były daleko za nami, wygrały swoje mecze i niebezpiecznie się zbliżają. Widać, że tegoroczny sezon PlusLigi będzie bardzo trudny. My również musimy uciekać z punktami - dodawał.
W najbliższą środę bielszczanie zmierzą się z Indykpolem AZS-em Olsztyn. Będzie to kolejna okazja, aby w tym sezonie zdobyć kolejne cenne punkty do ligowej tabeli. - Można grać trochę lepiej lub gorzej, ale nie może być wiecznej sinusoidy. Co kolejkę prezentujemy siatkówkę z dwóch odmiennych biegunów. Potrafimy zagrać dobrze, aby później nasza dyspozycja wyglądała fatalnie. Jeżeli utrzymamy wysoki poziom gry, będziemy zdobywali z takimi klasowymi zespołami, jak Czarni. W takim wypadku, spokojniej podejdziemy do spotkań z sąsiadami z ligowej tabeli - podkreślał szkoleniowiec.
- Chciałbym, aby patrzono realnie na nasz zespół. Z całym szacunkiem dla wszystkich zawodników, ale nawet gdybyśmy wyskoczyli ze skarpet, to trudno nam będzie grać w środku tabeli. Nie jestem trenerem, który poddaje zespół. Patrzę trzeźwo na moją drużynę i przeciwników. W tym sezonie mieliśmy dwie wpadki - w Kędzierzynie-Koźlu oraz Warszawie. Do pozostałych meczów nie można się przyczepić i mam nadzieję, że tak samo będzie w Olsztynie - zapowiedział Krzysztof Stelmach.