Po szalonym spotkaniu łodzianki przegrały z wrocławiankami, ale tylko 2:3. Dwie pierwsze partie zapisały na swoją korzyść Impelki, ale następne dwie wyraźnie wygrały gospodynie.
- Szkoda, że nie było happyendu, bo fajnie, że przegrywając 2:0 potrafiłyśmy wrócić do grania i to całkiem dobrego. Tu brawa dla nas. W tie-breaku, jak to w tie-breaku, przesądziły dwie akcje, troszeczkę szczęścia. Myślę, że najbardziej niezadowolone możemy być z tego pierwszego seta, w którym popełniłyśmy całą masę prostych błędów, a przegrałyśmy minimalnie. To chyba najbardziej boli - przyznała Ewelina Brzezińska.
Budowlane nie miały łatwego zadania przy odbiorze zagrywki rywalek. Mimo że wpadło im aż 9 asów serwisowych, skończyły mecz z 57-procentowym przyjęciem. Sama libero Dorota Medyńska była adresatem aż 44 serwisów.
- Miałyśmy bardzo dobre przyjęcie, nie wiem czy nie jedno z lepszych w tym sezonie. Dorota poradziła sobie świetnie. Bardzo dużo zagrywek w nią leciało. Sama wiem, że to nie są miłe chwile - chwaliła koleżankę popularna "Sieka".
Podopieczne Jacka Pasińskiego w trzecim i czwartym secie wręcz zmiotły z boiska rywalki pozwalając im na zdobycie łącznie 29 punktów. Nasza rozmówczyni stwierdziła z przymrużeniem oka, że wzięłaby jeden punkt w ciemno przed meczem.
- Zawsze jak rozdają punkty to trzeba brać - powiedziała z uśmiechem - Mimo tego, że wygrałyśmy te dwa sety dość wyraźnie, zdawałyśmy sobie sprawę, że tie-break to będzie inna historia. Zawsze tak jest. Można dostać trzeciego i czwartego seta do 10, a piątego wygrać. Najbardziej boli to, że przegrałyśmy tylko dwoma punktami, jedna inna decyzja i mogło to się potoczyć inaczej - powiedziała Brzezińska.
W wielu sytuacjach środowego spotkania sędziowie Barbara Kijowska i Marcin Włodarczyk podjęli kilka kontrowersyjnych decyzji i nie byli konsekwentni. Trenerzy obu drużyn wpadali w furię, przez co zostali ukarani kartkami. Jacek Pasiński ujrzał nawet czerwony kartonik. Jak na te sytuacje reagowały zawodniczki?
- Takie rzeczy się zdarzają. Starałyśmy się szybko wrócić i zamknąć w swoim kręgu. Można sobie gardło zedrzeć, nakrzyczeć się, a sędziowie i tak zdania raczej nie zmienią - skomentowała krótko przyjmująca łódzkiej ekipy.
Po dziesięciu meczach zespół Budowlanych znajduje się na piątym miejscu w tabeli z 19 punktami i bilansem 6-4. Choć przegrywał tylko z drużynami czołowej trójki oraz PTPS-em Piła, zawodniczka nie chce rozpamiętywać tych porażek.
- Pokazujemy, że walczymy z tymi zespołami z czołówki. Najbardziej szkoda tego spotkania z PTPS-em. Nie chcemy do tego wracać, ale to jest mecz, który zawsze w sezonie musi się przytrafić. Na szczęście my mamy go za sobą. Jedziemy do Dąbrowy na kolejne bardzo trudne spotkanie. Mam nadzieję, że tam również powalczymy o punkty. System rozgrywek w tym sezonie nas nie rozpieszcza, gramy praktycznie co 3-4 dni, więc jest ciężko z regeneracją i porządnym przygotowaniem do meczu, ale rywalki będą miały tak samo - oznajmiła Ewelina Brzezińska.
W minionym sezonie drużyna z miasta włókniarzy dużo punktów straciła z niżej notowanymi przeciwniczkami. Aż dwunastokrotnie rozgrywały tie-breaki. W tym sezonie jak na razie pewnie pokonują rywalki z dołu tabeli.
- Porównując zeszły sezon to ten start jest dużo lepszy, pewniejszy w naszym wykonaniu. Przed przerwą na zgrupowanie zostały nam jeszcze dwa mecze, także fajnie byłoby je zakończyć zwycięstwami i mieć spokojne święta, a potem zacząć przygotowania do drugiej rundy - stwierdziła "Sieka".