Stephane Antiga: Nie zagraliśmy w 2015 ani jednego złego meczu

Trener reprezentacji Polski w pierwszej części wywiadu dla WP SportoweFakty ocenia miniony sezon kadrowy Biało-Czerwonych i obecną formę niektórych reprezentantów. Tłumaczy również swoje powołania i co będzie największym wyzwaniem w Berlinie.

WP SportoweFakty: Ogląda pan dużo meczów PlusLigi?

Stephane Antiga: Bardzo dużo. Wszystko, co jest transmitowane w telewizji. Często też jeżdżę obejrzeć mecz osobiście, zwłaszcza taki, w którym gra kilku kadrowiczów. Od początku rozgrywek ligowych miałem świadomość, że pod koniec listopada będę musiał powołać szeroką kadrę na Berlin i chciałem tych 22 zawodników wybrać jak najbardziej sprawiedliwie. Oczywiście, na zgrupowanie pojedzie 15 albo 16, więc ktoś mógłby powiedzieć, że dla pozostałych jest to bez znaczenia, że są w szerokiej kadrze. Ale mimo to było dla mnie ważne, żeby to faktycznie byli najlepiej grający obecnie. Dlatego starałem się oglądać jak najwięcej, śledziłem statystyki.

Ale ten wybór tak naprawdę nie ma dużego znaczenia? Bo chyba słusznie zakładam, że mając bardzo krótki czas na przygotowania przed turniejem, będzie się pan i tak trzymał czternastki, która grała w reprezentacji w sezonie reprezentacyjnym 2015?

- Ma pani rację, czas przygotowań jest zdecydowanie za krótki na to, żebym mógł wkomponować w zespół wielu nowych zawodników albo robił eksperymenty. Ci, którzy byli w reprezentacji już wcześniej, mają opanowane nasze systemy gry, a do tego - co jest bardzo ważne - stanowią pewną zgraną grupę, która się lubi i szanuje. Zmiany w składzie zawsze wpływają na atmosferę w zespole. Zakładam również, że niektórzy z moich siatkarzy będą mocno zmęczeni w Spale, bo liga jest intensywna i nie będziemy w stanie trenować 3 godziny dziennie, codziennie. A to jest niezbędne, żeby ewentualni nowi zawodnicy wdrożyli się do systemów i wkomponowali w drużynę. No i przy dużej liczbie nowych siatkarzy pojawia się taki kłopot, że trzeba z nimi sporo pracować indywidualnie, a wtedy jest mniej czasu na pracę zespołową.

Druga kwestia to mentalność. Berlin to będzie jeden z najtrudniejszych psychicznie turniejów naszej reprezentacji i ja muszę tam mieć graczy, których już pod tym względem sprawdziłem w boju. Nie mogę ryzykować zabierając kogoś, kto nie wytrzyma psychicznie presji, bo nigdy nie grał o taką stawkę. Z tego powodu już na etapie powoływania szerokiej kadry odpadło kilka nazwisk na przykład Bartek Bołądź. On gra w lidze bardzo dobrze, ale nigdy nie grał w pierwszej reprezentacji, a tym bardziej o igrzyska olimpijskie.

To będzie trudniejszy psychicznie turniej niż Puchar Świata?

- W Pucharze Świata grasz jedenaście meczów i do końca nie wiesz, które będzie tym kluczowym. A kiedy wiesz, to zwykle jest za późno. Dlatego trzeba się mobilizować na każde spotkanie, a nawet na każdego seta. W Berlinie będzie inaczej. Najpierw mamy trzy mecze grupowe i musimy wyeliminować dwóch rywali. Na razie zakładamy, że będzie to Belgia, choć pokazali na mistrzostwach Europy, że mogą być groźni, i któraś z pozostałych dwóch, Niemcy lub Serbia. Cała nasza koncentracja i mobilizacja będzie na te trzy mecze najpierw. A po awansie mamy dwa kolejne spotkania, z których trzeba wygrać jedno minimum, a najlepiej dwa. Więc w sensie ważności każdego meczu to presja będzie podobna jak na Pucharze Świata, ale przeciwnicy za każdym razem z najwyższej półki. No i w Berlinie może się trafić taki mecz, jak granie o trzecie miejsce, to będzie gigantyczna presja.

W porównaniu do Japonii będzie jedna, bardzo istotna różnica - jak nie zagramy dobrze, to jest koniec. W Pucharze Świata mogliśmy przegrać nawet wszystkie jedenaście spotkań i nadal pojechać na igrzyska do Rio. A po Berlinie kolejnej szansy już nie dostaniemy. I z tego powodu psychicznie to będzie o wiele bardziej wymagający turniej dla zawodników.

Czy pana zdaniem oni są na to gotowi?

- Myślę, że tak. Ten sezon był bardzo istotny i pouczający z punktu widzenia odporności psychicznej. Graliśmy na trzech ważnych imprezach (Liga Światowa, Puchar Świata i mistrzostwa Europy - przyp. red.) i prawie wszystkie mecze były grane pod presją, mniejszą lub większą. Nie wszystkie nam wyszły, ale zawodnicy zyskali ogromne doświadczenie, które na pewno zaprocentuje. W kwietniu, po odejściu kilku siatkarzy, byliśmy młodym zespołem z małym doświadczeniem w graniu meczów na wysokim poziomie międzynarodowym o poważna stawkę. Po tym sezonie nadal jesteśmy młodym zespołem, ale już zupełnie innym mentalnie. Mieliśmy ciężkie lato, ale myślę, że ono bardzo wiele nam dało.

Poza nabyciem doświadczenia widzi pan też jakieś inne plusy po tym sezonie reprezentacyjnym?

- Bardzo mnie cieszy to, że byliśmy regularni. Proszę spojrzeć, że na prawie czterdzieści spotkań nie zagraliśmy ani jednego złego meczu w tym sezonie. Najgorsze były chyba te przeciwko Stanom Zjednoczonym, ale nawet wtedy nie było żadnego oddanego bez walki od początku do końca. Mieliśmy słabsze momenty, ale nie było spotkania pełnego błędów, źle zagranego od pierwszego do ostatniego gwizdka. Drugim plusem jest to, że ciężko przepracowaliśmy wiele tygodni i wszyscy zawodnicy dokonali postępów w sensie technicznym. A my jesteśmy technicznie, a nie siłowo grającą drużyną, i to jest dla nas duży atut.

Dużo się mówi o nadmiernym obciążaniu Bartka Kurka w Rzeszowie. W każdym meczu gra i atakuje po kilkadziesiąt razy. Pana to martwi?

- Wcale. Po pierwsze najlepszą formą treningu jest zawsze mecz i to, że Bartek gra co trzy dni w podstawowej szóstce, jest bardzo dobre dla niego. Każda trudna piłka sytuacyjna, każda piłka setowa czy meczowa czy w końcówce granej na przewagi to jest dla niego nauką. Każdy jego atak, zagrywka, blok czy nawet obrona to jest nabieranie doświadczenia. I, po drugie, widać efekty - Bartek robi imponujące postępy i jest coraz lepszy. A nie zapominajmy, że to jest wciąż świeżo upieczony atakujący i ta pozycja jest cały czas dla niego nowością, dlatego im więcej doświadczeń meczowych, tym lepiej.

A o jakichś reprezentantów się pan martwi?

- Tak, o Rafała Buszka, bo on nie gra. Rozmawiałem nawet z Fefe na ten temat, z ciekawości. On ma inną wizję szóstki i mi to wytłumaczył. Nic nie mogę na to poradzić, zwłaszcza jak wszystko wygrywa (śmiech). Każdy trener klubowy podejmuje takie decyzje samodzielnie. Martwię się też o Mateusza Mikę, on gra nieprzerwanie już od dwóch lat. Widać po nim zmęczenie i to się też odbija na jego zdrowiu, a już miał przecież problemy z kolanem przed Pucharem Świata, które nie są do końca wyleczone. Ale oczywiście patrząc z drugiej strony ma nieustannie na sobie presję i odpowiedzialność, gra o dużą stawkę, i w klubie i w kadrze oczekiwania w stosunku do niego są bardzo wysokie, a to rozwija. Dzięki temu staje się coraz dojrzalszym siatkarzem, takim, który może w pojedynkę odmienić losy meczu.

Sezon ligowy jest bardzo intensywny, a wielu kadrowiczów, tak jak Mika, gra co trzy dni całe mecze w szóstkach swoich drużyn. Ci bardziej zmęczeni będą mogli liczyć na ulgowe traktowanie podczas zgrupowania w Spale?

- Jedyne, czego się boję w kwestii moich zawodników przed styczniem, to kontuzje. Zmęczenia się nie boję. Nasze przygotowania w Spale na przełomie grudnia i stycznia będą starannie dostosowane do stanu fizycznego siatkarzy. Treningowe gierki sześciu na sześciu będą krótkie i po nich ci, którzy grają całą jesień w podstawowych składach swoich klubów, będą mieli wolne. A dodatkowo i ciężej będziemy pracować z tymi, którzy grają mało. Na pewno reprezentanci najbardziej wyeksploatowani będą mieli w Spale indywidualną ścieżkę treningową, która pozwoli im odzyskać świeżość.

Rozmawiała Ola Piskorska

Wkrótce druga część wywiadu, w której Stephane Antiga ocenia poziom PlusLigi w tym sezonie i typuje, kto zostanie mistrzem Polski.

Źródło artykułu: