Gdy kibic wspomina o styczniowych kwalifikacjach olimpijskich, głównie ma na myśli turniej panów w Berlinie. Trudno mu się dziwić patrząc na to, co w ostatnich latach działo się przy obu tych kadrach. Jednak przy naszej kobiecej reprezentacji, która w tym samym czasie o bilety do Rio walczyć będzie w Turcji, znaków zapytania jest przynajmniej tyle samo.
Całkowicie rozumiem i popieram decyzję o przełożeniu ostatniej kolejki Orlen Ligi na luty, by mieć więcej czasu na przygotowania. Można oczywiście z góry założyć, że nie ma to żadnego sensu, skoro i tak dziewczyny są skazywane na porażkę w Ankarze. Ja jednak uważam, że te dni, które kadra spędzi na zgrupowaniach w Szczyrku i Łodzi mogą się okazać bardzo cenne w kontekście całego roku 2016 na poziomie kadry narodowej. Wynik tego turnieju kwalifikacyjnego wskaże naszemu sztabowi kierunek pracy w najbliższych miesiącach.
Za trenerem Nawrockim naprawdę trudne tygodnie. Po mistrzostwach Europy właściwie od razu rozpoczął operację "Ankara" i ruszył w podróż po Polsce w poszukiwaniu kandydatek do gry w narodowych barwach. Chyba nie można zarzucić selekcjonerowi, że nie miał pełnego przekroju jeśli chodzi o nasze zespoły ligowe - gościł zarówno na hitach Orlen Ligi, jak i na spotkaniach zupełnego ogona tabeli. Praca ta z pewnością często była niewdzięczna i żmudna (co zresztą widać, bo wyglądzie szkoleniowca, gdy przyjechał w poniedziałek do Legionowa), ale spójrzmy na to tak: gdzie ma szukać następczyń dla obecnych kadrowiczek, jeśli nie w Legionovii czy Pałacu Bydgoszcz, gdzie zbudowano zespoły w niemal stu procentach z młodych polskich siatkarek?
To jednak jest temat na później. Teraz Jacek Nawrocki pozostawił w wąskiej kadrze zawodniczki, które jego zdaniem najbardziej pomogą w walce o kwalifikację olimpijską. W odróżnieniu od Piotra Makowskiego, który dwa lata temu przed eliminacjami do mundialu głośno oznajmił wokół hasło "wszystkie ręce na pokład", obecny trener reprezentacji Polski ma do dyspozycji dziewczyny sprawdzone wcześniej i mniej więcej wie, czego może od nich oczekiwać.
Nigdy nie będzie tak, że selekcja do kadry usatysfakcjonuje wszystkich. Największa konkurencja to chyba środek, gdzie odpadła Maja Tokarska, ale trzeba przyznać, że rywalki miała naprawdę godne. W składzie jest już Gabriela Polańska, która latem przechodziła zabiegi i nie mogła dołączyć do składu. Według mnie środek może się okazać naszym największym atutem. Przy nieodłącznym warunku dobrego przyjęcia (o co może być trudno, ale o tym za moment) sporo punktów mogłyby zdobywać właśnie zawodniczki na tej pozycji. Polańska razem z Sylwią Pycią w Budowlanych Łódź często kończyły mecze z dwucyfrowym dorobkiem punktowym. Powstaje pytanie, czy trener Nawrocki postawi na obie jednocześnie w wyjściowej szóstce. Jeśli nie, też nic wielkiego się nie stanie, bo Zuzanna Efimienko i Kamila Ganszczyk również można zakwalifikować do orlenligowej czołówki.
Najmniej wątpliwości wzbudzało chyba rozegranie. Wprawdzie podobno odbyły się rozmowy z Katarzyną Skorupą, ale najwyraźniej na nich się skończyło. Lecz nie trzeba być wytrawnym znawcą żeńskiej siatkówki, by zauważyć, że naszym najsłabszym punktem będzie przyjęcie. Gdybym w tym momencie ponowił eksperyment z września z wyborem sześciu przyjmujących zasługujących na grę w reprezentacji, prawdopodobnie uzyskałbym podobny rezultat. Żeby było jasne: nie wątpię w umiejętności Jagieło, Werblińskiej, Grejman oraz Kurnikowskiej, ale w tym sezonie wszystkie grały dość nierówno. Możemy jedynie trzymać kciuki za to, by w Ankarze przynajmniej dwie z nich znalazły się na fali wznoszącej. Z drugiej strony powołana do szerokiej kadry Klaudia Kaczorowska prezentowała się w lidze dość przeciętnie i nawet nie "falowała", zatem ten wybór również wydaje się bezdyskusyjny.
W zespole pozostały trzy atakujące - obok Katarzyny Skowrońskiej-Dolaty, której życzymy podobnej dyspozycji, co obecnie na krajowych boiskach oraz powracającej po kontuzji Katarzyny Zaroślińskiej szansę otrzymała Berenika Tomsia. Jeśli nie będzie żadnego przestawiania pozycji, może dojść do ciekawej konkurencji na treningach. Najprawdopodobniej aktualna hierarchia siatkarek na tej pozycji jest dokładnie taka, w jakiej kolejności zostały przeze mnie wymienione, ale uważam, że trzeba im pozwolić rozpocząć treningi w Szczyrku "od zera".
Najwięcej dyskusji może wzbudzać wybór Aleksandry Krzos, która w moim odczuciu nie wyróżniła się niczym szczególnym podczas dotychczasowych 11 spotkań Orlen Ligi. Być może powołana została z myślą o grze na dwie libero, z którą małe problemy miała Agata Durajczyk, w miejsce której do kadry wskoczyła libero Polskiego Cukru Muszynianki.
Nie ma się co oszukiwać, że nie jesteśmy faworytami w grupie turnieju w Ankarze. Rosjanki i Włoszki aktualnie wydają się być poza zasięgiem, a najprawdopodobniej przynajmniej jedną z tych dwóch ekip trzeba będzie pokonać, by znaleźć się w półfinale. Dobrym wyznacznikiem aktualnego położenia reprezentacji Polski będzie mecz z reprezentacją Belgii - wciąż mocną, ale chyba jednak znajdującą się już po apogeum swoich możliwości, które w 2013 roku przyniosły im brąz na mistrzostwach Starego Kontynentu.
Istotny z pewnością będzie także styl, jaki zaprezentują nasze panie. Nie wymagam od nich samych zwycięstw, bo wiem, na co je stać. Chciałbym jednak zobaczyć grę, po której zarówno siatkarki, jak i cały sztab będą mogli z czystym sumieniem powiedzieć, że zrobili wszystko, aby powalczyć o bilety do Rio. Wynik i wrażenie, które pozostawimy w Turcji, pozwoli określić dalsze ścieżki w algorytmie postępowania na rok 2016.
Krzysztof Sędzicki
Oglądaj siatkówkę kobiet w Pilocie WP (link sponsorowany)