Milioner, siatkarz, żołnierz, niepoprawny marzyciel. Sny o potędze Stava Jacobiego

 / Piłki do siatkówki
/ Piłki do siatkówki

Jeden z najbardziej wpływowych ludzi w europejskiej siatkówce kobiet i chyba jeden z najbardziej niespełnionych. Przedstawiamy sylwetkę rosyjskiego emigranta rządzącego Volero Zurych.

Największy transfer mijającego roku w europejskiej siatkówce kobiet? Jakiekolwiek wpadnie nam do głowy nazwisko, nikt nie ma prawa zgadnąć prawidłowej odpowiedzi. A chodzi o bezprecedensową w skali kontynentu operację, jaką było wykupienie przez Volero Zurych mistrza Serbii, Partizana Vizura Belgrad. Tak, całego klubu. Szwajcarski hegemon, który od lat współpracuje z serbsko-rosyjską agencją menadżerską SB Community, nie bawił się w półśrodki i postanowił po prostu wykupić najbardziej perspektywiczną kuźnię talentów w południowej Europie, by w niej kształcić swoje przyszłe bałkańskie kadry.

Niedawno obie drużyny (o, ironio losu) mierzyły się ze sobą w Lidze Mistrzyń, belgradzka drużyna sromotnie przegrała, ale jej najlepsze zawodniczki mogą liczyć na to, że już niedługo zasilą szeregi Volero i to one będą gromiły rywali w międzynarodowych rozgrywkach. I tylko jednego mogą żałować kibice mistrza Szwajcarii: ze strefy wpływów klubu uciekła do Eczacibasi Tijana Bosković, najlepsza obecnie atakująca młodego pokolenia. Ale kto wie, czy i ona nie skusi się kiedyś na ofertę przedstawioną za kilka lat przez Stava Jacobiego.

A raczej Stanisława Jakubowskiego, bo tak naprawdę nazywa się 48-letni bogacz, którego majątek szacuje się na około 700-800 milionów franków. Dodajmy dla rzetelności, że nie jest to jego samodzielne dzieło, Jacobi przez lata budował swoją pozycję w consultingu oraz na rynku nieruchomości w Rosji oraz Szwajcarii, zaś jego najważniejsze i najbardziej dochodowe (z ośmiu innych) przedsiębiorstwo Engelberg Industrial Group AG jest zarządzane przez brata Dimitrija Jakubowskiego, nie mniej ciekawą postać: oligarchę, byłego prokuratora, doradcę rządu Federacji Rosyjskiej i ważnego pracownika służb specjalnych lat 90., który przez konflikt z ówczesnym szefem FSB został skazany w 1994 roku na cztery lata więzienia między innymi za… kradzież książek z Biblioteki Narodowej w Sankt Petersburgu (rehabilitacja więźnia nastąpiła w 2001 roku).

Stav Jacobi i były już trener Volero Dragutin Baltić / fot. CEV
Stav Jacobi i były już trener Volero Dragutin Baltić / fot. CEV

Jego młodszy o trzy lata brat nie może pochwalić się tak bujnym życiorysem i wpływem na wielką politykę, a co dopiero dwunastoma małżeństwami i czwórką dzieci, ale niespecjalnie mu to przeszkadza. Spokojny, zawsze delikatnie uśmiechnięty Jacobi lubi w wywiadach podkreślać, że jest stuprocentowym Szwajcarem, nieskłonnym do pośpiechu i pochopnego ryzyka. Sam uzyskał obywatelstwo drugiej ojczyzny dopiero w 2008 roku. Młodszy z Jakubowskich emigrował do Szwajcarii w 1991 roku i tam po kilkunastu latach pracy budowania swojej pozycji w elicie biznesu i polityki - dość wspomnieć, że namówił do zasiadania w radzie nadzorczej Engelberg IG AG Loiusa Freeha, dyrektora FBI w latach 1993-2001 - wymarzył sobie zbudowanie najlepszego klubu siatkarskiego w Europie. A kiedy Jacobi coś sobie postanawia, nic nie jest w stanie zmienić jego planów.

Stanisław zapałał miłością do tego sportu w wieku dwunastu lat i dość szybko odnalazł się na rozegraniu w młodzieżowej drużynie CSKA Moskwa mimo marnych warunków fizycznych. Dlaczego? Trenował dwa, nawet trzy razy częściej niż pozostali siatkarze w zespole. Jakubowski był bliski przeskoczenia do pierwszego zespołu, ale marzenia osiemnastoletniego gracza zniszczyła kontuzja łąkotki. Operacja nie wchodziła w grę, w 50 procentach skończyłaby się ona resztą życia spędzoną na wózku inwalidzkim przez nieudolność moskiewskich chirurgów.

- Rzeczywistość sowiecka ukształtowała mój charakter i nauczyła mnie wielu rzeczy, które teraz wykorzystuję w biznesie. Wszystko zależało od przyjaciół i najbliższych, dzieliliśmy się wszystkim, od zapałek po sól. Nauczyłem się wtedy, że w życiu przychodzą okresy absolutnie złe, jak i dobre i tak się po prostu dzieje. Tylko od nas samych zależy, jak je przetrwamy - uśmiech z twarzy Jacobiego nie schodzi nawet wtedy, gdy mówi o tak trudnych chwilach. Chyba jako jeden z nielicznych z dumą określa się mianem homo sovieticus. Pewnie dlatego nie chciał wracać do ojczyzny po upadku Związku Radzieckiego.
[nextpage]Ambitny emigrant nie mógł zdzierżyć tego, że drugoligowa drużyna Volero, której zaczął kibicować w 1994 roku, gra rekreacyjną siatkówkę, nie myśląc o jakichkolwiek profitach ze sportu. Postanowił to zmienić: ze względu na swoją sportową przeszłość został zaakceptowany przez władze klubu na stanowisko trenera, które pełnił do 2006 roku. To jego dziełem jest przekształcenie Volero w pełni zawodowy klub w 2003 roku, następnie awans do ekstraklasy uzyskany rok później i pierwsze dwa mistrzostwa oraz puchary kraju. Od czasu, gdy już wszechwładny w strukturach klubu Jacobi został jego prezesem, niewiele się zmieniło: jedynie w 2009 roku Zeiler Koniz zdołało raz strącić krajowego hegemona z tronu, a ostatnią ligową porażkę drużyna z Zurychu odniosła 29 stycznia 2012 roku z Neuchatel. Od tego potknięcia Volero w ciągu trzech kolejnych lat zaliczyło serię stu kolejnych zwycięstw w LNA.

Oczywiście dla Jacobiego ambicje nie kończyły się na Szwajcarii. Lista zawodniczek i trenerów, których zdołał przekonać do współpracy, może przyprawić o zawrót głowy: począwszy od Amerykanek Logan Tom, Foluke Akinradewo, Robyn Ah-Mow i Courtney Thompson przez całe zastępy filarów reprezentacji Serbii z Brankicą Mihajlović i Nataszą Osmokrović na czele czy też Virginię Le Carne, Yuko Sano, azerską gwiazdę Natalię Mammadową czy Helene Rousseaux, dla której Szwajcaria była pierwszym przystankiem w zawodowej karierze przed transferem do Łodzi.

Do tego w ostatnich latach te wyjątkowe zasoby ludzkie były zarządzane przez choćby Swietłanę Ilić, Jana de Brandta, Dragutina Balticia czy obecnie Avitala Selingera. Prezes Volero nie waha się wykładać z własnej kieszeni kolejnych setek tysięcy franków, by osiągnąć upragniony prymat w Europie i potrafi świetnie reagować na wahania rynku. Gdy w 2008 roku FIVB i CEV poważnie rozważały ograniczenie liczby zagranicznych zawodników w klubach, Rosjanin, w którego klub te plany szczególnie uderzały, podjął szybką decyzję: rozwiązał kontrakty swoich siatkarek… i natychmiast podpisał z ich poprzednimi klubami umowy wypożyczenia. Ostatecznie pomysł władz siatkarskich przepadł, ale model biznesowy pozostał.

fot. CEV
fot. CEV

Nie będzie przesadą stwierdzenie, że na każdym kontynencie, w którym profesjonalnie uprawia się siatkówkę, występuje choć jedna siatkarka, której karta zawodnicza należy wciąż do Volero Zurych i z której osiągnięć szwajcarski klub czerpie wymierne zyski. Trudno też zarzucić Jacobiemu znieczulicę wobec dawnych i obecnych "dzieci": gdy Omiczka Omsk przestała wypłacać pensje i premie Mammadowej, Mihajlović i reszcie zawodniczek wypożyczonych ze Szwajcarii do rosyjskiego klubu, rzutki prezes szybko nakłonił swoje gwiazdy do powrotu i zainicjował poza procedurami FIVB cywilny proces sądowy, który zakończył się nieprawomocnym jeszcze wyrokiem nakazującym Omiczce zapłacenie setek tysięcy zaległych euro pokrzywdzonym pracownicom.

Mimo największych wysiłków Volero brakuje upragnionego złota Ligi Mistrzyń, ale w klubowej gablocie wisi już zdobyty w tym roku brąz klubowych mistrzostw świata. Tego sukcesu niemal na pewno by nie było, gdyby Jacobi nie dokonał niemożliwego i nie przekonał FIVB do przeniesienia rozgrywek z opływającego w luksusy katarskiego Doha do Zurychu aż do 2019 roku. Do tego Rosjanin ze szwajcarskim paszportem zagwarantował swojemu ukochanemu dziecku rokroczny udział w prestiżowym Top Volley International, gdy w 2014 roku został dyrektorem towarzyskiego turnieju z udziałem najlepszych żeńskich ekip świata. Mało tego, to głównie dzięki jego wysiłkom Szwajcaria uzyskała współorganizację kobiecych mistrzostw Europy w 2013 roku. Jacobi doskonale opanował starą radziecką zasadę "tisze jedziesz - dalsze budziesz" i bez zbędnego rozgłosu utrwala w świadomości kibiców i sponsorów markę Volero, nawet jeśli nie zawsze sprzyja temu wynik sportowy.

Drużyna z Zurychu zagrała w Final Four Ligi Mistrzyń tylko raz, w 2007 roku i potrzebowała do tego wykupienia przez wszechmocnego prezesa organizacji turnieju finałowego. Wielki debiut zakończył się półfinałową porażką z Dynamo Moskwa po dramatycznych pięciu setach i laniem od Spar Tenerife Marichal w meczu o brąz, ale pytany o tamte spotkania Jacobi paradoksalnie uśmiecha się najszerzej, jak tylko może. Właśnie od tego momentu zaczęto traktować jego Volero poważnie. Właśnie wtedy sam Jakubowski stał się poważnym graczem w strukturach CEV, a jego głos w tej organizacji ma coraz większe znaczenie. 

Słynny Nikołaj Karpol, do którego Jacobi zwracał się wielokrotnie o rady w trakcie budowania podstaw zawodowej siatkówki z Zurychu, powtarzał mu: - Rób tak dalej, a kiedyś wygrasz Ligę Mistrzyń. Póki co Volero jest jeszcze dalekie osiągnięcia tego celu, zwłaszcza w czasach dominacji wspieranych przez państwowe spółki gigantów z Rosji i Turcji, ale Jacobi nie ustaje w swoich wysiłkach. Skoro przetrwał trudne dzieciństwo w oddalonym od 20 kilometrów Bolszewie, wieloletnią nieobecność zapracowanych rodziców, groźbę kalectwa, 730 dni ochotniczej służby wojskowej na terenach NRD i samodzielnie opłacił swój doktorat w Nowym Jorku, sprzedając chemikalia na targach - co tak naprawdę może go powstrzymać?

Michał Kaczmarczyk

Źródło artykułu: