Resovia, Skra, Chemik - czy któraś polska drużyna podbije Europę?

Zatrudniają świetnych trenerów, ściągają gwiazdy, dbają o każdy organizacyjny szczegół - polskie kluby robią wszystko, by triumfować w europejskich pucharach. To się nie udaje. Powstaje więc pytanie: czy nasze drużyny stać na zaistnienie w Europie?

Rok 1978 nadal pozostaje czasem, kiedy polska siatkówka klubowa święciła największe sukcesy. Płomień Milowice sięgnął wtedy po Puchar Europy. Mimo że od tego sukcesu minęło 38 lat, żadnemu zespołowi nie udało się powtórzyć wyczynu ekipy z Sosnowca. A przecież dziś największe polskie kluby, pod każdym względem - czy to chodzi o sprzęt czy dostęp do wiedzy najlepszych fachowców - mają znacznie lepsze warunki do tego, by Europę podbić.

Nie chodzi przecież o to, że zespoły z PlusLigi są w europejskich rozgrywkach chłopcem do bicia, bo w ostatnich IV edycjach samej Ligi Mistrzów Polakom udało się zdobyć cztery medale. Za każdym razem brakuje nam jednak postawienia kropki nad "i" jaką byłoby zakończenie sezonu europejskich rozgrywek na najwyższym stopniu podium.

Niewiele zabrakło także rok temu, kiedy w Berlinie Asseco Resovia Rzeszów i PGE Skra Bełchatów zakwalifikowały się do turnieju Final Four. Złoty medal zgarnął wtedy Zenit Kazań, ze srebra cieszyli się rzeszowianie, a 4. miejsce przypadło bełchatowianom.

Niemiecki turniej, mimo dość łatwego zwycięstwa Zenitu w finale, mógł napawać optymizmem przed kolejnymi edycjami rozgrywek. Mając w świadomości to, że Resovia jeszcze się wzmocniła przed tym sezonem, już przed pierwszym gwizdkiem Ligi Mistrzów można było śmiało mówić o tym, że z pewnością jest to drużyna na Final Four, a może i taka, którą stać na zwycięstwo w najważniejszym klubowym turnieju na kontynencie. Dziś jednak jesteśmy mądrzejsi niż przed sezonem. Wiemy, że dobrzy trenerzy i udanie skompletowany skład może być nic nie wart, gdy zespół nawiedzi plaga kontuzji. Ogromne osłabienia z jakimi boryka się rzeszowski team mocno osłabiają pozycję mistrza Polski w walce o europejski prym.

Ani kontuzje, ani inne niedogodności nie są w stanie zagrozić polskim zespołom tak, jak po prostu silne ekipy z Rosji i Włoch. Zenit Kazań w składzie z Wilfredo Leonem, Maksimem Michajłowem oraz pozostałymi zawodnikami, z których każdy gra na światowym poziomie w dwumeczu dla któregokolwiek polskiego klubu (a w Lidze Mistrzów oprócz Resovii występuje jeszcze Skra i Lotos Trefl Gdańsk) jest nie do przeskoczenia. Oczywiście, nie należy całkowicie skreślać naszych reprezentantów, ale biorąc pod uwagę to na jakim poziomie grają Rosjanie pokonać ich może być bardzo ciężko. Efektywną i efektowną siatkówkę prezentują też Włosi z Modeny. W drużynie, która już w fazie grupowej przed własną publicznością pewnie pokonała ekipę Lotosu w mojej opinii też jest bardzo groźnym rywalem dla jednej z polskich ekipy. Jest więc kilka zespołów, które mają apetyt na złoto.

W europejskich pucharach występują także panie. Największe nadzieje są wiązane oczywiście z Chemikiem Police. Dream team w Orlen Lidze nie ma sobie równych, ale w Europie większych szans na ostateczny triumf nie ma. Podobnie jak u panów, zespoły z Włoch, Rosji, a na dodatek z Turcji przeważają nad Polkami zarówno pod względem finansowym, jak i sportowym. Świadczy o tym fakt, że na chwilę obecną policzanki nie mogą być pewne awansu do kolejnej fazy turnieju.

Choć na rozpoczęcie nowego roku wypadałoby patrzeć na przyszłość optymistycznie, to nie mogę pozwolić sobie na to, by jednoznacznie stwierdzić, że polskie kluby zdominują Europę w 2016 roku. Szanse oczywiście są, szczególnie w przypadku męskich drużyn, ale o zwycięstwo będzie bardzo ciężko. Największe widoki na sukces ma Resovia. Na korzyść siatkarzy z Podkarpacia świadczy fakt, że prawdopodobnie rzeszowianie będą organizatorami turnieju Final Four. Przed polską publicznością rośniemy w siłę, więc może przy dopingu swoich kibiców uda się wykpić z wszystkich logicznych przesłanek i powtórzyć sukces Płomienia Milowice? Oby tak się stało! Tego właśnie życzę w dopiero rozpoczynającym się 2016 roku.

Źródło artykułu: