"Marzenia małej dziewczynki się spełniają". Dominika Sobolska o Włoszech i walce o polską kadrę

Polsko-belgijska środkowa coraz lepiej radzi sobie w jednej z najlepszych lig Europy i świata, ale jednocześnie prowadzi ona batalię trudniejszą niż jakiekolwiek siatkarskie spotkanie.

Michał Kaczmarczyk
Michał Kaczmarczyk
PAP / Grzegorz Michałowski

WP SportoweFakty: Jak się układa twoja włoska przygoda? Początki były trudne?

Dominika Sobolska: Przyznaję, że to była dość duża zmiana w moim życiu. Wcześniej przyjechałam z Belgii do Polski i zostawiłam swoją najbliższą rodzinę i znajomych, ale przecież znałam już wcześniej ten kraj, mówię po polsku i dosyć szybko się odnalazłam. Chciałam od zawsze zamieszkać w Polsce i aklimatyzacja przyszła mi raczej łatwo. Wyjazd do Włoch też był moim marzeniem, ale nie da się ukryć: trochę inna mentalność, język..

Było to dla ciebie zupełnie nowe środowisko, zaczynałaś od zera
.

- Tak, to całkiem coś innego. I na początku nie było łatwo tam się odnaleźć, ale teraz, po tych czterech miesiącach jest nieźle. Mówię po włosku, przyznam nieskromnie, że dość dobrze. Od samego początku bardzo dużo rozumiałam, nieco gorzej było z komunikowaniem się. W wakacje zaczęłam przyspieszony kurs języka, trzy tygodnie dzień w dzień z włoskim i to mi sporo dało, miałam już solidne podstawy.

Profesjonalne podejście. Poza tym znasz od młodości sporo języków, także nauka pewnie nie była dla ciebie problemem.

- Uznałam, że skoro już przyjeżdżam, to po prostu wypada już co nieco znać. Poza tym to nie jest tak skomplikowany język jak polski, właściwie jest podobny do wszystkiego. Dla mnie to jest trochę jak nauka angielskiego z włoskim akcentem, podobny poziom trudności. Jeśli zna się już parę języków, to przyswajanie włoskiego nie jest jakimś wielkim problemem.

Podejrzewam, że masz już za sobą kilka wypraw turystycznych w nowym kraju.

- Tak, Brescia, Mediolan, Florencja, mam w planach jeszcze zwiedzenie Rzymu. To już trochę dalsza wyprawa, ale będzie jeszcze kilka dni wolnych do wykorzystania. Włochy są śliczne, to prawda, ale nie należę do osób, które jednocześnie przekonują, że Polska nie może się z nimi porównywać. Ten kraj jest ładny, może nie wszędzie, ale kocham przecież Wrocław, jest też Kraków, Warszawa… Natomiast we Włoszech każdy zakątek ma własny styl, jest trochę romantycznie, czuć ducha historii. Byłam ostatnio we Florencji i tam jest właściwie wszystko: piękne widoki, dobre wino, jedzenie…
Polsko-belgijska środkowa wypromowała się w klubie z Dąbrowy Górniczej Polsko-belgijska środkowa wypromowała się w klubie z Dąbrowy Górniczej
Czyli wszystko, co jest potrzebne Włochowi do szczęścia.

- I w sumie Włosi tak po prostu mają: trochę wina, dobrze zjeść i la vita e bella! Jeśli chodzi o słynne włoskie podejście do życia, to na początku było to dla mnie jak zderzenie ze ścianą. Odpowiedź na wszystko: spokojnie, powoli, po co się przejmować… Jeśli ktoś jest przyzwyczajony do pewnej rutyny i kolejności, a potem widzi coś zupełnie innego, to trudno zmienić podejście. Z drugiej strony to ma swój urok, poza tym po kilku miesiącach w nowym kraju zaczęła trochę inaczej na to patrzeć. Pewnie jeśli posiedzę we Włoszech jeszcze kilka lat, to po powrocie do Polski będzie mi się ciężko przestawić!

Mówiłaś w jednym z przedsezonowych wywiadów, że jedziesz do Włoch, by skonfrontować się z największym sportowym i życiowym wyzwaniem. Nie było żadnych chwil zawahania?

- Wiedziałam, że jadę tam, by spróbować czegoś innego niż to, co znałam w siatkówce do tej pory. Gdy spędzi się kilka sezonów w Polsce, już mniej więcej zna się specyfikę ligi i wiadomo, czego się spodziewać: wiesz, jak gra taka lub inna zawodniczka, jakie zagrania woli, jak lubi atakować. Dostałam ofertę i pomyślałam: jeśli nie teraz, to właściwie kiedy? Nie było na co czekać, ale nie ukrywam, że w Dąbrowie było mi bardzo dobrze…

Tam zaczęłaś w końcu grać.

- Po prostu ktoś uwierzył w moje możliwości i na mnie postawił, za co jestem bardzo wdzięczna. Praca wykonana w tym klubie była bardzo ważna, ale to był dopiero jeden krok, a następnym miał być właśnie transfer do Serie A. Nie chciałam zostać w tym samym miejscu, tylko ruszyć do przodu. Faktycznie, we włoskiej ekstraklasie każdy może przegrać z każdym, nawet ostatni zespół tabeli z liderem. Co tydzień trzeba jak najbardziej się sprężyć, nie ma spotkań, przed którymi można powiedzieć "teraz możemy trochę odpuścić, i tak wygramy". W Polsce… jest różnica poziomów, nie da się ukryć. Natomiast tutaj w każdej kolejce jest ciekawy mecz.

I w sumie twój zespół potwierdza tę tezę, bo już zdążyłyście wygrać w rundzie zasadniczej z wicemistrzem Włoch z Novary i Liu-Jo Modeną.

- Novara gra jeszcze w Lidze Mistrzyń, także zawsze można choć trochę liczyć na zmęczenie z powodu pucharów i akurat tak się stało, że wykorzystałyśmy swoją szansę. Ale najlepszym przykładem tego, o czym mówię, jest Club Italia, młode dziewczyny z kadr młodzieżowych prowadzone przez Marco Bonittę. Wygrałyśmy z nimi 3:2 i w Montichiari to było odebrane jako porażka, w końcu jak można ledwo wygrywać z młodzieżą? A one zaczęły nagle wygrywać coraz więcej! To jest naprawdę mocny fizycznie zespół, do tego pewnie uwierzył w siebie po dobrych występach i nic dziwnego, że radzą sobie ze starszymi i bardziej ogranymi rywalkami. W lidze na tak wysokim poziomie trzeba być uważnym cały czas.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×