Faworytem sobotniego starcia byli bez wątpienia bełchatowianie, którzy zajmują obecnie drugie miejsce w tabeli PlusLigi, wyprzedzając BBTS Bielsko-Biała aż o osiemnaście punktów. Osłabieniem ekipy z Bełchatowa mógł być jedynie fakt, iż na Podbeskidziu nie pojawił się Michał Winiarski, którego czeka operacja pleców i kilkumiesięczna rehabilitacja.
Jedynie początek premierowej odsłony zwiastował, że gospodarze będą w stanie przeciwstawić się bardziej utytułowanym przeciwnikom. Tuż po pierwszej przerwie technicznej pełną kontrolę nad setem przejęli podopieczni Miguela Falaski. Zespół nie grał efektownie, ale potrafił wykorzystać słabości rywali i to wystarczyło do wypracowania sobie nawet sześciu "oczek" przewagi. Szkoleniowiec gości bez obaw wprowadził na boisko zmienników, w tym między innymi przyjmującego Mihajlo Stanković, który do tej pory nie miał wielu okazji do zaprezentowania swoich umiejętności. W końcówce PGE Skra Bełchatów nie pozwoliła sobie na wiele, wygrywając pewnie do 19.
Zupełnie odmienny przebieg miała partia numer dwa. Ekipa prowadzona przez Krzysztofa Stelmacha wyciągnęła wnioski z poprzedniej odsłony i dużo lepiej wprowadziła się na boisko po przerwie. Rozgrywający Grzegorz Pilarz wystawiał o wiele więcej piłek do środkowych oraz Bartosza Janeczka, który po początkowych problemach grał stabilniej i kończył więcej akcji. Dopiero w decydujących momentach bełchatowianie zdołali doprowadzić do wyrównania po 16. Natomiast zwycięstwo gościom zapewnił znakomitymi zagrywkami kapitan Mariusz Wlazły (21:25).
Bielszczanie po raz kolejny nic nie zrobili sobie z przegranej partii i od początku wzięli sprawy w swoje ręce. Nieźle na skrzydle prezentował się wspomniany wcześniej Janeczek, natomiast w przyjęciu radził sobie libero Łukasz Koziura, który po raz pierwszy w tym sezonie miał okazję zagrać na pełnym dystansie. Zespół z Bełchatowa momentami prezentowała się fatalnie, tracąc do rywali aż sześć "oczek". Chociaż w końcówce rezerwowi Skry zdołali zniwelować dystans do zaledwie jednego punktu, to więcej zimnej krwi zachowali gospodarze, którzy zwyciężyli po asie serwisowym Serhiy Kapelusa (25:22).
W czwartym secie siatkarze BBTS-u Bielsko-Biała znów potrafili wypracować sobie przewagę, wykorzystując przede wszystkim pomyłki po stronie swoich przeciwników. Z akcji na akcję gra podopiecznych trenera Stelmacha nakręcała się. Mały kryzys dopadł drużynę dopiero po drugiej przerwie technicznej, kiedy to kilka nieskończonych ataków gospodarzy, pozwoliło bełchatowianom na doprowadzenie do wyrównania. Decydujące momenty należały już do PGE Skry Bełchatów, która nie chciała pozwolić sobie na stratę chociażby jednego punktu, dlatego za wszelką cenę wykorzystywała swoje akcje. Mecz zakończył atakiem ze środka Karol Kłos (21:25).
BBTS Bielsko-Biała - PGE Skra Bełchatów 1:3 (19:25, 21:25, 25:22, 21:25)
BBTS: Pilarz, Kapelus, Krulicki, Janeczek, Wika, Sacharewicz, Lewis (libero) oraz Bogdan, Neroj, Kwasowski.
PGE Skra: Uriarte, Marechal, Kłos, Wlazły, Conte, Lisinac, Milczarek (libero) oraz Piechocki (libero) oraz Janusz, Gromadowski, Stanković, Rodriguez.
MVP: Nicolas Uriarte (PGE Skra)