Jacek Grabowski: Nie ma co mówić o zmianie hierarchii

WP SportoweFakty / Anna Klepaczko
WP SportoweFakty / Anna Klepaczko

- Po prostu chcemy grać dobrą siatkówkę. Chcemy się włączyć do walki, a przy okazji będą wyniki. Najpierw jednak musimy zadbać o siebie - mówi Jacek Grabowski, pod wodzą którego Impel Wrocław zaczął zachwycać publiczność.

Impel Wrocław potrafi zaskakiwać nie tylko transferami. Mówiło się, że po zwolnieniu Nicoli Negro wrocławskie siatkarki poprowadzi Alessandro Chiappini, ale ostatecznie funkcję szkoleniowca objął prezes klubu, Jacek Grabowski.

Dla niego nie jest to pierwsza przygoda w roli szkoleniowca. Prezes zarządu dwukrotnie z siatkarkami Gwardii Wrocław zajął drugie miejsce w Pucharze Polski. Przez kilka lat pracował też z męskim zespołem Gwardii, wprowadzając go do najwyższej klasy rozgrywkowej. Ostatni raz na ławce trenerskiej zasiadał jako szkoleniowiec Pałacu Bydgoszcz w sezonie 2007/2008.

Pod wodzą Grabowskiego Impel zmienił swoje oblicze. W Lidze Mistrzyń w niesłychanie ważnym spotkaniu pokonał SC Dresdner, a następnie w hicie Orlen Ligi zwyciężył 3:2 z niepokonanym Chemikiem Police.

- Na pewno numer jeden to zawodniczki. One grają główne skrzypce od początku do końca. Cała ich zasługa. Jeśli będę mógł pomóc, to będę to zawsze robił. Dlatego też przyszedłem do tego zespołu - z taką myślą, żeby po prostu pomóc. Wierzę w ten zespół - tak jak mówiłem w momencie, w którym podejmowałem tę bardzo trudną decyzję, prawdopodobnie najtrudniejszą w moim życiu zawodowym.

Wierzę w te dziewczyny. To są naprawdę kapitalne zawodniczki, kapitalne dziewczyny, osoby. One dają na to dowód. Można powiedzieć, że wierzę im bezgranicznie. One robią na boisku to, co byśmy chcieli - to, co one przede wszystkim by chciały. A one po prostu chcą grać i wygrywać. To trzeba im umożliwić. Są umiejętności, jest fajna motywacja, jest fajna atmosfera. Przepracowaliśmy ten miesiąc bardzo dobrze. Co więcej? Teraz tylko grać, grać i jeszcze raz grać takie mecze, jak z Chemikiem Police - przy pełnej hali, wspaniałej publiczności.

Przed wami teraz kolejne bardzo ważne spotkanie - w środę z Telekomem Baku w Lidze Mistrzyń.

- To prawda. Być może będzie szansa na to, żeby dokonać historycznej rzeczy i awansować do fazy play-off. Wiele drużyn o tym marzy. My też i jesteśmy tego dużo bliżej, niż to było jeszcze kilka dni temu przed spotkaniem w Dreźnie. Niestety, musimy jeszcze liczyć na wynik w Stambule, gdzie Fenerbahce rywalizować będzie z Dresdner SC. Jeżeli wygra gospodarz, to my wtedy mamy szanse na to, żeby dokonać tej wielkiej rzeczy i awansować do Top 12 Ligi Mistrzyń.

Jakby miał pan wymienić jeden element, który w tym spotkaniu z Chemikiem Police zadecydował o tym, że dwa punkty zostają we Wrocławiu, a jeden jedzie do Polic, to co by to było?

- Myślę, że przede wszystkim mogliśmy ten mecz wygrać za trzy punkty. Było do tego bardzo blisko. Wszyscy widzieli, jak się zakończył pierwszy set. Nie będę tego komentował. Wygraną za dwa punkty bardzo sobie jednak cenimy. Przede wszystkim jednak wygrała zespołowość. To bym postawił jako najważniejszy element tego spotkania. Widać było, jak ten zespół czuje się coraz lepiej ze sobą, czuje się jednym organizmem, a tylko tak można wygrywać przeciwko tak dobrym drużynom, jak Chemik Police. Niewiele słabszego przeciwnika mieliśmy w Dreźnie ostatnio. Też sobie poradziliśmy.

Co pan powiedział zawodniczkom na odprawie? Wyszły bardzo zmobilizowane na to spotkanie.

- Przede wszystkim mówiłem o tym, że musimy pokazać przeciwnikowi od początku, że to my tutaj chcemy wygrać ten mecz. Taka sama motywacja była w Dreźnie. Nasz zespół w wielu spotkaniach w tym sezonie pierwsze sety przegrywał i grał w nich po prostu słabo. To była rzecz, którą musieliśmy zmienić. To jednak nie jest takie proste. Można o tym mówić, ale trzeba wejść na parkiet, poukładać sześć organizmów, żeby wszystkie na raz chciały i jeszcze miały na to sposób. My to zrobiliśmy w sposób doskonały, bo i w Dreźnie i we Wrocławiu od razu pokazaliśmy przeciwnikowi, że wyszliśmy na mecz go wygrać. To było najważniejsze.

Czuje się pan motywatorem? Po to objął pan zespół, aby te zawodniczki o wielkich możliwościach zmotywować do walki od początku do końca?

- Tak naprawdę to był mój najważniejszy cel. Od spraw taktycznych jest mój doskonały sztab. Oni sobie świetnie radzą jeżeli chodzi o taktykę, przygotowanie strategii na przeciwnika. Robią to doskonale, to jest ich działka. Po pierwsze muszę brać odpowiedzialność za wyniki tego zespołu, a po drugie faktycznie być takim motywatorem i jednocześnie pozwolić tym zawodniczkom po prostu grać na maksimum swoich możliwości.

[b]

Takie mecze jak ten z Chemikiem Police sprawią, że na każdym spotkaniu Hala Orbita będzie tak pełna i głośna?[/b]

- Mam nadzieję, że tak będzie. Nie po raz pierwszy mieliśmy we Wrocławiu doskonałą publiczność, doskonałą frekwencję. Ten mecz z Chemikiem na pewno przyciągnął dodatkowe rzesze kibiców, ale sądzę, że jeżeli będziemy grać taką siatkówkę jak teraz, będziemy zostawiać całe serce na parkiecie, to kibice pójdą za nami i będą nam na pewno pomagać. Teraz na pewno pomogli, byli siódmym zawodnikiem i oby tak było dalej. Naprawdę gramy dla nich! Chcemy, żeby oni też mieli emocje, radość i również poczuli ten smak zwycięstwa.

Spotkanie z Chemikiem Police na pewno dodało dodatkowej wiary pana zawodniczkom.

- Oczywiście. Spotkanie w Rzeszowie było dla nas bardzo trudne, natomiast ten pojedynek w Dreźnie był przełomowy. Tam pokazaliśmy, że stać nas na naprawdę dobrą grę, na wygrywanie z dobrymi zespołami. Nie tylko u siebie, ale i na wyjeździe. Teraz pokazaliśmy, że we własnej hali możemy zwyciężać z bardzo dobrymi drużynami, bo Chemik to w końcu jedna z najlepszych ekip w Europie. To jest na pewno kolejny dowód na to, że potrafimy grać w siatkówkę.

Impel Wrocław potrzebował właśnie tego, co stało się w Dreźnie i teraz we Wrocławiu?

- Na pewno. Ten zespół tak naprawdę nie wygrał jeszcze w tym sezonie nic takiego spektakularnego. Zwyciężał w spotkaniach z zespołami typu Tauron MKS Dąbrowa Górnicza w dramatycznych okolicznościach. Na pewno tej drużynie potrzebna jest wiara w to, że może grać dobrą siatkówkę, może spychać przeciwnika do obrony.

Od teraz zmienia się hierarchia w Orlen Lidze?

- Nie. Myślę, że nie ma co mówić o zmianie hierarchii. Po prostu chcemy grać dobrą siatkówkę. Chcemy się włączyć do walki, a przy okazji będą wyniki. Najpierw przede wszystkim musimy zadbać o siebie, grać siatkówkę ofiarną, waleczną, nieustępliwą, a wtedy wyniki będą. Nie będziemy wówczas myśleć czy jesteśmy w ćwierćfinale, półfinale, czy to już może finał. Po prostu trzeba grać w siatkówkę.

Rozmawiał i notował Artur Długosz

Źródło artykułu: