W pierwszych dwóch setach podopieczne Roberta Strzałkowskiego walczyły z rywalkami jak równy z równym, co znalazło odzwierciedlenie w wyniku. Pierwszą partię rozstrzygnęły na swoją korzyść (26:24), w drugiej zaś okazały się minimalnie słabsze (23:25). W kolejnych już nie dawały rady dogonić pilanek, które w końcówkach uciekały im na kilka punktów.
- Moim zdaniem zadecydowały takie niuanse, jak dogrywanie freeballi albo wystawa sytuacyjnej piłki. Mecze na przewagi wygrywa się właśnie takimi rzeczami. To wiadomo, buduje zespół oraz daje cenne punkty. W trzecim secie trzy razy prowadziłyśmy kilkoma punktami i nie potrafiłyśmy tego utrzymać. To jest nasz największy problem. Nie wiem, czy to wynika z doświadczenia, ale niezależnie w jakim jesteśmy wieku nie możemy sobie na coś takiego pozwolić - oceniła Klaudia Grzelak, przyjmująca Legionovii.
Grę gospodyń w ataku ciągnęła Malwina Smarzek, która przez trzy i pół seta zdobyła 23 punkty. Pozostałe skrzydłowe były już nieco mniej wydajne.
- Mogłybyśmy ją bardziej wspomóc, ale musimy się skupić na dokładności przy wysokiej piłce. Gdybyśmy tak się stało, na pewno byłybyśmy z Darią Paszek bardziej efektywne na lewym skrzydle. Zgadza się, Malwina dobrze sobie radziła, a my starałyśmy się chociaż pomagać w asekuracji - tłumaczyła nasza rozmówczyni.
Grzelak rozpoczęła spotkanie z PTPS w wyjściowej szóstce, co dla wielu obserwatorów było małą niespodzianką. Dotąd od początku na placu gry występowała Aleksandra Wójcik.
- Myślę, że większość była zaskoczona, bo ostatni mecz, w którym wyszłam w szóstce to pojedynek z Budowlanymi Łódź w pierwszej kolejce ze względu na kontuzję Oli. To jest sport, rywalizacja o miejsce w składzie, ale jest ona jak najbardziej zdrowa. Poza boiskiem wszystkie się lubimy - oznajmiła 19-latka.
Po czternastu meczach siatkarki z Legionowa zajmują przedostatnią pozycję w tabeli, a na koncie mają tylko jedno zwycięstwo. Nie da się ukryć, że dla tak młodego zespołu jest to wynik demotywujący.
- Nie wiem już za bardzo, gdzie szukać tej motywacji. Wprawdzie nakręcamy się na boisku - na przykład zablokowanie przeciwnika jest bardzo budujące, a nasza gra wygląda o wiele lepiej niż na początku sezonu, ale wciąż brakuje nam tych punktów w tabeli i takiego wygrania nawet dla samych siebie. I to najbardziej boli, bo ile można dostawać po tyłku? Gra się po to, żeby wygrywać. To daje największą frajdę - zakończyła Grzelak.
Następny mecz ekipa z Mazowsza rozegra w sobotę w Rzeszowie z Developresem SkyRes. W pierwszej rundzie lepsze okazały się siatkarki z Podkarpacia, które wygrały po dramatycznym boju 3:2.