Co prawda daleko jeszcze do zakończenia zmagań, ale najprawdopodobniej klub z Legionowa nie zaliczy go do udanych. Kilka tygodni temu pojawiły się problemy finansowe, zaś w lidze drużyna wygrała tylko jedno z czternastu spotkań.
- W mojej przygodzie z Legionovią, ale także w biznesie, to pierwszy taki przypadek kumulacji wielu niekorzystnych zdarzeń i okoliczności w jednym półroczu. Począwszy od dramatycznych i całkowicie obiektywnych, nie zawinionych przez nas, rozstań ze sponsorami, poprzez fatalne przygotowanie drużyny do sezonu, aż po problemy personalne i nasze błędy. Bo te niewątpliwie, po raz pierwszy aż tak istotne, popełniliśmy - przyznał Marek Bąk.
W grudniu od prowadzenia pierwszego zespołu odsunięty został Ettore Guidetti. Z zespołem pożegnał się też trener przygotowania fizycznego, Omar Capuzzo.
- Obaj trenerzy z Włoch odeszli z powodów merytorycznych i zawodowych. Jak nasza drużyna jest przygotowana do sezonu fizycznie widzą nawet ci mniej wytrawni kibice siatkówki. Odpowiadał za to specjalista... Podobnie źle to wygląda mentalnie i taktycznie, po prostu siatkarsko. Za to z kolei odpowiadał pierwszy trener. Teraz tylko odrabiamy czas stracony i mamy nadzieję, że do rozpoczęcia gier o miejsca 9-12 uda nam się to zrobić. Nie ma co bawić się w politykę. Podjęliśmy błędną decyzję i to nasza wina. Ciągle wierzyliśmy, że to co robią to nowatorska metoda uwzględniająca fakt, że mamy bardzo młody zespół - tłumaczył wiceprezes klubu.
Prezes Bąk zastrzegł jednak, że kłopoty związane z pieniędzmi nie dotykają samych zawodniczek, co sprawia, że klub nie ma żadnego zadłużenia wobec nich.
- Problemy finansowe to nasz wewnętrzny (osób zarządzających klubem) problem. Zespołu i trenerów mógłby dotyczyć, gdybyśmy im nie płacili. Ale tak nie jest! Spadły na nas niespodziewanie, bo mięliśmy zbilansowany budżet na ten sezon, ale choć odeszło kilku naszych sponsorów, w tym tytularny, na dzień 31 grudnia stan naszego zadłużenia wobec siatkarek czy sztabu oraz innych partnerów wynosi jednak... zero złotych! - zaznaczył.
W minionym tygodniu rozwiązano umowy z Katarzyną Wysocką oraz Małgorzatą Zaciek, które - zdaniem zarządu - nie spełniły pokładanych w nich oczekiwań.
- Katarzyna Wysocka odeszła z powodów o których szczegółowo mówić bym nie chciał, zdecydował jednak sport i to co z nim związane obok boiska. Ta doświadczona libero grała tak, a nie inaczej, więcej wymagaliśmy od niej w kwestiach pozaboiskowych i tylko to było przyczyną. Podobnie w przypadku Małgorzaty Zaciek, która dostała życiową szansę po latach grania w niższych ligach i zwyczajnie nie dźwignęła tego ciężaru. Życzymy jej jak najlepiej jednak, może nie poszło jej u nas - powiedział Bąk.
Jak sam przyznał, nie potrafi wytłumaczyć, dlaczego legionowianki mimo tego, że robią postępy, nie są w stanie wygrać ligowego meczu od 26 października.
- Sami na boisko nie wyjdziemy, choć serce mi pęka, gdy widzę takie mecze jak ten z Ostrowcem czy Piłą. Choćby ostatni mecz. Wygrywamy pierwszego seta, w drugim mamy inicjatywę i prowadząc 21:17 przegrywamy. Potem nie możemy się otrząsnąć i przegrywamy trzecią partię i w podobny sposób czwartą. W obu prowadząc 15:11... Jak to skomentować? Nie umiem - odpowiedział wiceprezes Legionovii.
Mimo wielu przeciwności Marek Bąk nie zamierza zmieniać polityki klubu i z optymizmem patrzy w przyszłość. Zależy mu na tym, by stawiać na polskie zawodniczki.
- Ten rok musimy przetrwać a to, co nas spotyka, tylko wzmocni nas. Wielu sponsorów rozumie nasze problemy, są z nami i nie opuszczają nas w chwili trudnej. To samo dotyczy kibiców, choć im trudno pogodzić się z tym, że pierwszy rok od lat nie ma spodziewanych progresji. To daje nadzieję. Legionovia ma prawie czterdzieści lat historii za sobą. Takie gorsze sezony zdarzały się każdemu, nawet ligowym potentatom. A my obraliśmy jakąś drogę i konsekwentni już będziemy. Ktoś musi stawiać na młode polskie siatkarki. My, jako klub przodujący od wielu lat w pracy z młodzieżą jesteśmy do tego zobowiązani! To może była bardzo odważna decyzja z dużym marginesem błędu, ale wiem, że ten zespół za rok odda nam na parkiecie to, co dziś gubimy, z nawiązką. I wówczas będę ten sezon bólu i cierpienia wspominał z wielką przyjemnością. Droga do sukcesu jest bowiem wyboista - ocenił.