Daniel Pliński: Po serii porażek nawet najlepsi tracą wiarę we własne umiejętności

Cerrad Czarni Radom przełamali swoją niemoc i po serii pięciu porażek odnieśli pierwsze zwycięstwo w 2016 r. - Jak się przegrywa, to nawet najlepsi na świecie nie są pewni swoich umiejętności - powiedział środkowy radomian Daniel Pliński.

Agata Kołacz
Agata Kołacz

Od meczu z Łuczniczką podopieczni Raula Lozano rozpoczęli marsz po fotel lidera PlusLigi. Mecz w Bydgoszczy w stu procentach przebiegał pod dyktando Wojskowych, którzy w żadnej z trzech partii nie pozwolili rywalom na zdobycie więcej niż 17 punktów.

Wówczas w ekipie prowadzonej przez Piotra Makowskiego brakowało Wojciecha Ferensa i Jakuba Jarosza. O ile przyjmujący zmaga się z poważną kontuzją (zerwane więzadła), to atakujący zdążył już wrócić po urazie i bez wątpienia stanowi mocny punkt swojej drużyny.

Podczas spotkania w Radomiu było zdecydowanie więcej walki po obu stronach, choć trzy punkty również trafiły do Cerrad Czarnych. Tym razem jednak przeciwnicy ugrali seta i mieli swoje szanse, by nawet prowadzić 2:1. - Zdawaliśmy sobie sprawę z tego, że ten mecz będzie o wiele trudniejszy niż w Bydgoszczy. Jeśli przypomnimy sobie pierwszą rundę i to, co się tam wydarzyło, dwóch podstawowych zawodników, liderów tego zespołu, wypadło z gry. Wojtek Ferens i Jakub Jarosz to siła ofensywna Łuczniczki. Dlatego wiedzieliśmy, że z Kubą rewanż będzie bardziej wymagający - skomentował Daniel Pliński.

Wynik trzech z czterech setów decydował się w końcówce, najwięcej emocji było zwłaszcza w trzeciej partii, którą Wojskowi wygrali 28:26. - Mieliśmy trochę więcej szczęścia, o naszym triumfie decydowały końcówki. Myślę, że kluczowa okazała się premierowa odsłona - przyznał środkowy.

Radomianom bardzo zależało na zdobyciu kompletu punktów w starciu z Łuczniczką Bydgoszcz, bo w pięciu poprzednich pojedynkach zapisali na swoim koncie tylko "oczko". Przegrali wyraźnie z Lotosem Treflem Gdańsk, PGE Skrą Bełchatów, Jastrzębskim Węglem i ZAKSĄ Kędzierzyn-Koźle, jedynie w pojedynku z Cuprum Lubin rozegrali tie-breaka, ale nie zdołali go wygrać. - Bardzo się cieszymy, bo przełamaliśmy serię pięciu porażek z rzędu. A jak się przegrywa, to nawet najlepsi na świecie nie są pewni swoich umiejętności - podkreślił kapitan Cerrad Czarnych.

37-letni zawodnik zauważył, że na treningach radomianie prezentowali dobrą dyspozycję, której nie potrafili pokazać w meczach o stawkę. - Mam nadzieję, że to był taki sygnał do powrotu do wygrywania, bo dyspozycja na treningach naprawdę jest dobra, czasami nawet bardzo dobra. Niestety, pewności siebie brakowało na boisku i w decydujących momentach ręka drżała, dlatego w ostatnim czasie mieliśmy problemy. Liczę, że od tej wygranej ponownie zaczniemy marsz w górę tabeli. Na szczęście wygraliśmy za trzy punkty, chociaż ten mecz tak naprawdę mógł również się skończyć odwrotnym rezultatem - dodał.

Dzięki wygranej nad Łuczniczką Bydgoszcz Wojskowi w dobrych humorach będą mogli przygotowywać się do meczu z Lotosem Treflem Gdańsk, który rozegrany zostanie w ramach ćwierćfinału Pucharu Polski. - Na pewno będziemy walczyć, chociaż to rywale są faworytem spotkania. Na szczęście nie zawsze faworyt wygrywa, my postaramy się o niespodziankę. Drabinka nie jest dla nas wyśmienita, bo najpierw mamy Lotos Trefl Gdańsk, a jeśli wygramy to ZAKSĘ Kędzierzyn-Koźle, ale jeśli chce się wygrać Puchar Polski, to trzeba wygrać z każdym - zakończył Daniel Pliński.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×