W finałowym turnieju Pucharu Polski wystąpiło osiem ekip: sześć najlepszych z PlusLigi i dwie I-ligowe. Już po losowaniu można było typować, że w finale zagra ZAKSA Kędzierzyn-Koźle, ale trudniejsze okazało się wskazanie ich przeciwnika. Do zakończenia imprezy pozostał jeden mecz, ale już przed ostatnią potyczką można powiedzieć, że poziom sportowy mógł zadowolić kibiców.
Kędzierzynianie we Wrocławiu w meczu otwarcia rozgromili Jastrzębski Węgiel, pokazując formę w zagrywce, ale także po raz kolejny świetne zgranie poszczególnych zawodników z Benjaminem Toniuttim. W tym starciu statuetkę dla najlepszego gracza zgarnął Dawid Konarski.
Nieco trudniejsze zadanie podopiecznych Ferdinando De Giorgiego czekało w sobotę, kiedy mierzyli się z obrońcami tytułu, Lotosem Trefl Gdańsk. Ekipa z Trójmiasta starała się postawić trudne warunki. Pojedyncze zrywy nie wystarczyły jednak na świetnie dysponowanych kędzierzynian.
PGE Skra Bełchatów w ćwierćfinale trafiła na SMS PZPS Spała, który zaprezentował się bardzo dobrze, ale łatwe błędy, które mogły wynikać z braku doświadczenia gry na tym poziomie, pogrążyły młodych zawodników. Drużyna Miguela Falaski zagrała poprawnie i przede wszystkim konsekwentnie, nie pozwalając przeciwnikom na złapanie wiatru w żagle.
Pojedynek z Asseco Resovią Rzeszów elektryzował kibiców, bo potyczki obu tych ekip zasłużyły już na miano klasyku. Trudno było wskazać faworyta, ale w ostatnim miesiącu lepsze wyniki osiągała drużyna z Podkarpacia. Wydawało się, że po pierwszym dość łatwym secie, rzeszowianie nie pozostawią złudzeń PGE Skrze. Brązowi medaliści poprzedniego sezonu stanęli jednak na wysokości zadania, wskoczyli na wyższy poziom i zakończyli mecz w czterech setach. - Zagraliśmy dobrze, agresywnie oraz pełni pozytywnej energii. Po pierwszym przegranym i bardzo złym secie w naszym wykonaniu, kontrolowaliśmy przebieg pozostałych partii. W niektórych momentach przydarzyło nam się kilka pomyłek, jednak nie wpłynęły one na końcowy rezultat - skomentował Srećko Lisinac.
W tym sezonie obie ekipy mierzyły się już ze sobą, w Bełchatowie lepsi okazali się goście, choć dopiero po pięciu setach. W szeregach gospodarzy brakowało jednak dwóch środkowych: Lisinaca i Wrony (wrócił po kontuzji, ale nie był jeszcze gotowy do gry). Teraz w PGE Skrze wszyscy są zdrowi, więc finałowe starcie powinno być jeszcze ciekawsze.
- Nie zakładaliśmy z jakim przeciwnikiem przyjdzie nam się zmierzyć. Plan jest jeden: tylko zwycięstwo - zapewnił Kevin Tillie.
ZAKSA Kędzierzyn-Koźle - PGE Skra Bełchatów / niedziela 7.02.2016, godz. 14:45