- To mój pierwszy sukces w seniorskiej siatkówce, więc bardzo się cieszę. Jestem szczęśliwy, bo we Wrocławiu rozegraliśmy dwa bardzo trudne pojedynki. Zwłaszcza po tych pierwszych setach, w których dostawaliśmy lanie - mówił po pojedynku finałowym środkowy PGE Skry Bełchatów, Mariusz Marcyniak.
Bełchatowianie nie byli uważani za faworytów do wygrania turnieju finałowego Pucharu Polski 2016, który od piątku do niedzieli rozgrywany był we wrocławskiej hali Orbita. Tym bardziej, że ich przeciwnikiem w finale była ZAKSA Kędzierzyn-Koźle, czyli lider rozgrywek PlusLigi. Do tej pory zespół z województwa opolskiego stracił w ligowych zmaganiach zaledwie osiem setów.
- Graliśmy już z ZAKSĄ w tym roku. Wtedy rywale rozstrzygnęli tie-breaka na swoją korzyść. W idealnym momencie się im zrewanżowaliśmy. Ostatnio mieliśmy trudny okres, dlatego nie dziwią mnie głosy, że nikt na nas nie stawiał przed turniejem. Przegraliśmy w rozgrywkach Ligi Mistrzów, później słabiej prezentowaliśmy się w PlusLidze. To rzutowało na tym, że nie byliśmy faworytem. Aczkolwiek przedturniejowe spekulacje nie zawsze mają odzwierciedlenie w rzeczywistości - dodawał 24-latek.
Finałowe starcie lepiej rozpoczęła drużyna z Kędzierzyna-Koźla, która zdominowała premierową odsłonę. Jednak w kolejnych gra podopiecznych Miguela Falaski wyglądała dużo lepiej i to oni sięgnęli po Puchar Polski we Wrocławiu. - Wydaje mi się, że źle weszliśmy w mecz. Wiedzieliśmy, że kędzierzynianie grają fantastyczną siatkówkę, a kilka ostatnich spotkań wygrali bez straty seta. Zdawaliśmy sobie sprawę, że ich system gry bardzo dobrze funkcjonuje. Od drugiego seta byliśmy bardziej rozgrzani, postawiliśmy swoje warunki i gra szła punkt za punkt - opisywał zawodnik.
W Orbicie bełchatowianie wygrali komplet pojedynków, odprawiając z kwitkiem SMS PZPS Spała, Asseco Resovię Rzeszów oraz właśnie ZAKSĘ Kędzierzyn-Koźle. - Skoro po pierwszym secie z Resovią, w którym rywale naprawdę nas zlali, potrafiliśmy się podnieść, to mogło być już tylko lepiej. Powiem szczerze, że po porażce z kędzierzynianami do 12 byłem spokojny, bo zdawałem sobie sprawę z charakteru, jaki mamy. Jesteśmy drużyną, która walczy, a mecz z rzeszowianami tylko mnie w tym utwierdził. Fajnie, że wszystko się tak poukładało - podkreślał Marcyniak.
Czasu na świętowanie nie będzie wiele, bowiem już w środę PGE Skrę Bełchatów czeka starcie z mistrzami Polski. - Walka zacznie się od początku - zakończył środkowy.
Zobacz video: Niemiecka prasa: Lewandowski i Mueller idą po rekord
{"id":"","title":""}
Źródło: TVP S.A.