Łukasz Łapszyński: Fajnie wygrać w Radomiu i jeszcze dostać statuetkę MVP

W derbach Mazowsza ekipa AZS-u Politechniki Warszawskiej zrewanżowała się Cerrad Czarnym Radom za porażkę w pierwszej rundzie. Inżynierowie wygrali 3:1, a jednym z wyróżniających się zawodników był Łukasz Łapszyński.

Agata Kołacz
Agata Kołacz
WP SportoweFakty / Anna Klepaczko / WP SportoweFakty / Anna Klepaczko

Łukasz Łapszyński, reprezentujący od tego sezonu barwy AZS-u Politechniki Warszawskiej, przez trzy lata występował w Czarnych Radom, z którymi w rozgrywkach młodzieżowych wywalczył m.in. tytuł mistrza czy wicemistrza Polski juniorów.

W meczu 16. kolejki był zdecydowanym liderem swojego zespołu, w całym spotkaniu zapisał na swoim koncie 19 "oczek". Skończył 18 z 29 ataków (62 proc. skuteczności), w przyjęciu również zaprezentował się bez zarzutów (31 prób, 42 proc. dokładności). Nic więc dziwnego, że to właśnie 22-latek został wybrany najlepszym zawodnikiem meczu. - Bardzo dobrze się czuję, na pewno sentyment pozostał i fajnie było kolejny raz wrócić do Radomia. Wygrana w tej hali i na dodatek statuetka MVP powoduje, że jest jeszcze milej - przyznał.

Zawodnik stołecznej ekipy w środowym pojedynku co chwilę zaskakiwał siatkarzy Cerrad Czarnych Radom technicznymi zagraniami. Dlatego rywale nie potrafili znaleźć sposobu na zatrzymanie Łukasza Łapszyńskiego blokiem. - Nie zawsze liczy się siła, zresztą nie mam jakichś wybitnych warunków fizycznych, więc nie mogę na tej sile całkowicie polegać. Dlatego muszę sobie radzić inaczej i staram się wykorzystywać technikę - skomentował.

Tradycją powoli staje się fakt, że Wojskowi wygrywają mecze w Warszawie, a podopieczni Jakuba Bednaruka triumfują w Radomiu. W poprzednim sezonie porażka z Inżynierami była tym dotkliwsza dla Cerrad Czarnych, że pozbawiła ich miejsca w "ósemce". - Słyszałem, że AZS wygrywa zawsze mecze o stawkę, na dodatek zawsze dzieje się to w hali MOSiR-u. Fajnie, że w tym roku również tutaj triumfowaliśmy. Pierwszy mecz u siebie przegraliśmy, teraz wzięliśmy rewanż. Cieszymy się z tych trzech punktów, bo były nam bardzo potrzebne - zauważył były gracz Cuprum Lubin.

Ostatni mecz warszawianie wygrali 21 grudnia, gdy odprawili z kwitkiem Jastrzębski Węgiel. Od tego czasu Inżynierowie polegli w czterech kolejnych pojedynkach. - W tym roku nie wygraliśmy jeszcze żadnego spotkania. Nie tylko nie wygrywaliśmy, ale i przegrywaliśmy w dość kiepskim stylu - podkreślił Łukasz Łapszyński. Politechnika musiała uznać wyższość Łuczniczki Bydgoszcz, AZS-u Częstochowa, Cuprum Lubin i ZAKSY Kędzierzyn-Koźle. W żadnym z meczów nie zdobyła nawet punktu. Choć paradoksalnie to w starciu z liderem tabeli stołeczna drużyna zaprezentowała się najlepiej. - Faktycznie pojedynek z ZAKSĄ był jednym z lepszych w naszym wykonaniu, ale kędzierzynianie to świetny rywal. Poza tym zagrywką załatwił nas Grzegorz Bociek. Wcześniejsze mecze jednak zdecydowanie nie przyniosły nam chluby - skomentował przyjmujący.

W środę warszawianie w każdym elemencie siatkarskiego rzemiosła byli lepsi od swoich rywali. - Kluczowa okazała się po prostu nasza gra. Wcześniej mieliśmy problemy z każdym elementem, tutaj po pierwszym secie powiedzieliśmy sobie, że szkoda ryzykować zagrywką, lepiej postawić na taktykę. Cały czas byliśmy skoncentrowani i to nam pomogło. Wykluczyliśmy najważniejsze ogniwa Czarnych, przede wszystkim Bartek Bołądź nie zagrał na takim poziomie, na jakim potrafi. W ważnych momentach udało nam się także powstrzymać skrzydłowych radomian, co potwierdza, że dobrze trzymaliśmy się założeń - analizował Łukasz Łapszyński.

Zobacz wideo: Ekstraklasa wraca do gry. Wszyscy chcą zacząć z wysokiego C!
Źródło: TVP S.A.
Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×