WP SportoweFakty: Mecz z Cerrad Czarnymi Radom przegraliście 1:3, ale nie był to jednostronny pojedynek.
Michał Bąkiewicz: Radomianie się odbudowali, choć początek meczu był nerwowy dla obu stron. Nie będę ukrywał, że mieliśmy swoje szanse, żeby postarać się o lepszy wynik. Natomiast Cerrad Czarni pokazali klasę i swoją siłę ognia, szczególnie na skrzydłach. Wiedzieliśmy, że musimy wywrzeć na nich presję zagrywką. I pomimo pewnych problemów w przyjęciu, rywale zagrali w ataku bardzo mądrze i skutecznie, szczególnie w trzecim secie, gdzie zupełnie nie mogliśmy sobie z tym poradzić. Walczyliśmy pomimo problemów, przez dłuższy okres utrzymywaliśmy swój rytm gry. Na pewno po tym spotkaniu nie brak pozytywów i cieszę się, że chłopaki podjęli walkę.
Wspomniał pan o problemach. Czy już wiadomo dokładnie, jak długo potrwa przerwa Rafaela Redwitza?
- Wstępna diagnoza kontuzji Rafaela jest taka, że będzie pauzował minimum dwa tygodnie. Cóż możemy zrobić, musimy pracować, robić swoje i próbować znaleźć jakieś rozwiązanie w tej sytuacji. Potrzeba nam cierpliwości.
Szczęście w tym roku wam nie sprzyja, bo przecież na początku sezonu kontuzji doznał Filipe Bandero.
- Cały okres przygotowawczy trenowaliśmy pewnym systemem, a już na początku ligi wypadł nam Filipe. Nie ukrywajmy, był naszą pierwszą siłą ognia. Mecze toczyły się bardzo szybko, nie mieliśmy czasu, żeby wypracować nowy styl gry. Było nam niezwykle trudno wrócić na odpowiedni poziom, nie tylko fizyczny, ale i mentalny. Bo wszyscy mieli świadomość, że Filipe to jest gracz, który ma być ofensywnym liderem. Po przerwie grudniowo-styczniowej mogliśmy w końcu spokojnie przetrenować ten okres i przyzwyczaić się do sytuacji, do naszego ustawienia i dograć pewne szczegóły. Widać, że nasza gra wygląda lepiej. Otrząsnęliśmy się po tym pierwszym "strzale". Wiem, jak zespół pracuje i jestem przekonany, że z dnia na dzień będzie jeszcze lepiej. Liczę na to, że jak najszybciej będziemy mogli trenować w najmocniejszym składzie.
[b]
Powoli wprowadza pan Filipe Bandero do gry. Ile potrzeba jeszcze czasu, by w pełni odzyskał siły?[/b]
- Przede wszystkim jestem bardzo szczęśliwy, że Filipe jest z nami, bo wykonał wiele ciężkiej pracy. Należy mu się ogromny szacunek za to, że pomaga zespołowi. Nie jest łatwo po trzech miesiącach przerwy, bez treningów na boisku, wrócić i od razu wskoczyć na najwyższy poziom. Dlatego na pewno jeszcze tego czasu trochę potrzebuje, ale z dnia na dzień wszystko powinno wyglądać lepiej. Musimy umiejętnie prowadzić jego treningi, żeby nie przedobrzyć i nie spowodować kolejnej kontuzji.
Jest pan jednym z sześciu polskich trenerów pracujących w PlusLidze. Czy nie ma pan wrażenia, że obcokrajowcy mogą więcej, a krytyka spada przede wszystkim na Polaków?
- Nie postrzegam tego w tych kategoriach. Szanuję tych trenerów, którzy są obecnie w PlusLidze. Doceniam ich warsztat, bo to nie są anonimowe osoby w świecie siatkarskim, tylko ludzie ze znacznymi osiągnięciami. Nie analizuję więc, komu jest łatwiej, a komu trudniej. Po prostu robię to, co do mnie należy.
Pracę trenerską rozpoczął pan w wieku 33 lat. Wczesny debiut, w niezbyt sprzyjającej atmosferze w klubie. Do tego, pomimo młodego jak na szkoleniowca wieku, trudno chyba zliczyć, ile niecenzuralnych słów pod swoim adresem już pan zdążył usłyszeć.
- Każda praca ma swoje lepsze i gorsze strony. Nie zajmuję się tym wszystkim, co dzieje się wokół mnie, zwłaszcza negatywnymi aspektami. Chcę jak najwięcej przydatnych uwag przekazać swoim zawodnikom, od tego jestem. Naszym celem jest zaprezentowanie dobrej siatkówki, wyłącznie na tym się skupiam. Dlatego proszę mi wybaczyć, ale nie ekscytuję się tym, co jest poza mną i na co nie mam wpływu. Dla mnie najważniejsza jest drużyna i jeśli ktoś chce obrażać AZS Częstochowa, to już jego problem.
Rozmawiała Agata Kołacz