- Mój klub po raz pierwszy w historii uczestniczy w Lidze Mistrzów i od razu udało się awansować do rundy pucharowej. To dla nas wielki sukces. Teraz nie czujemy już żadnej presji. PGE Skra jest faworytem, ale tanio skóry nie sprzedamy. Jeśli zaprezentujemy nasz optymalny poziom, mamy dużą szansę na sprawienie niespodzianki - powiedział Marcus Nilsson przed rozpoczęciem rywalizacji w łódzkiej Atlas Arenie.
Ziraat Bankasi Ankara zakończył zmagania w fazie grupowej Ligi Mistrzów na 1. miejscu (gr. B), z dorobkiem 5 zwycięstw (jedno walkowerem) i 1 porażki. W pokonanym polu pozostawił rosyjskie Dynamo Moskwa, niemieckie VfB Friedrichshafen oraz francuskie Paris Volley.
Mimo to w tureckim zespole próżno szukać gwiazd światowego formatu. Najbardziej znanymi postaciami poza Nilssonem są dwaj przyjmujący: Holender Jeroen Rauwerdink oraz Portugalczyk Alexandre Ferreira. Do drużyny miał dołączyć także Kubańczyk Leonardo Leyva Martinez, ale obecnie jego przyjazd do Turcji uniemożliwiają problemy dyplomatyczne.
- Brak wielkich nazwisk jest jednym z naszych atutów. By odnieść sukces, potrzebujemy zaangażowania całej ekipy. Nie możemy polegać na jednej osobie. Mamy w kadrze kilku dobrze zagrywających siatkarzy, więc serwis jest również naszą mocną stroną - dodał Nilsson.
Zdaniem Szweda, jeden z kluczy do pokonania PGE Skry Bełchatów będzie tkwić przede w powstrzymaniu dwóch jej zawodników.
- Mariusz Wlazły jest doskonałym graczem. Jeśli chcemy odnieść sukces, musimy ograniczyć poczynania zarówno jego, jak i Facundo Conte. Bełchatowianie są jednak generalnie mocną ekipą, więc szykują się dla nas trudne boje - podsumował 33-letni bombardier, MVP Ligi Mistrzów z 2009 i 2013 roku.
Zobacz wideo: Warszawa doczekała się wielkiej imprezy triathlonowej
{"id":"","title":""}
Źródło: TVP S.A.
Kto awansuje do kolejnej rundy Ligi Mistrzów? 
