Spośród atakujących Falasca miał do dyspozycji tylko Marcela Gromadowskiego, gdyż Mariusz Wlazły na porannym rozruchu zgłosił problemy z plecami.
- Do rana z Mariuszem było wszystko w porządku. Przed rozruchem przyszedł i powiedział, że ma problem z plecami i że nie może przez to ćwiczyć, a także zagrać w meczu. Zostaliśmy więc z samym Marcelem, który jeszcze zmaga się zk kontuzją stopy, więc też nie trenował z pełnym obciążeniem. Wyszedł w szóstce, ale było jasne, że nie będzie w optymalnej formie. Został nam więc wariant z Marechalem na ataku, choć on też przecież w ogóle nie trenował w ostatnich dniach, nie mówiąc już o pozycji atakującego - tłumaczył trener PGE Skry Bełchatów.
Problemy trapią bełchatowian właściwie na każdej pozycji. Kilku siatkarzy walczy także z przeziębieniem. Nicolas Marechal, Andrzej Wrona, Facundo Conte oraz Nicolas Uriarte wystąpili w spotkaniu mimo gorączki i osłabienia.
- Jesteśmy na razie schorowaną i skontuzjowaną drużyną. Facundo w środę może nie zagrał najlepszego swojego spotkania, ale w najważniejszych momentach kończył ważne piłki. To jest prawdziwy lider zespołu. Dumny jestem z jego postawy. Wygraliśmy z chorobami, z kontuzjami i z przeciwnikiem - ocenił Miguel Falasca.
W przezwyciężeniu tych wszystkich niedogodności nie pomaga zespołowi kalendarz, który w ostatnich dniach jest niezwykle napięty. Środowy mecz był dla PGE Skry szóstym na przestrzeni trzynastu dni.
- Ostatni tydzień był bardzo ciężki. Nie trenowaliśmy normalnie, bo było bardzo dużo grania, a w połączeniu z tymi wszystkimi kontuzjami i problemami nie mogliśmy trenować z normalnym obciążeniem treningowym - opowiadał Hiszpan.
Kolejne spotkanie ekipę z Bełchatowa czeka w sobotę, 20 lutego. Wtedy to zmierzą się na wyjeździe z AZS-em Częstochowa.
Co trochę intensywnie pogra w klubie... j Czytaj całość