Fatum własnej hali?

Zawodniczki Pronaru Zeto Astwy AZS Białystok uległy na własnym parkiecie ekipie Gedanii Żukowo 2:3. Porażka jest tym bardziej bolesna, że miejscowa drużyna była faworytem, a zwycięstwo miało zapewnić jej awans do fazy play-off PlusLigi Kobiet.

Zamiast pewnego awansu, siatkarki muszą jak najlepiej pokazać się w ostatnich czterech kolejkach. Teoretycznie nie będzie to takie trudne, ponieważ dwa mecze siatkarki rozegrają u siebie. Jednak w tym przypadku własna hala nie jest atutem. - W czasie wtorkowego treningu na siłowni rozmawialiśmy o tym fatum własnej sali i szczerze mówiąc, ciężko znaleźć wytłumaczenie, dlaczego tak się dzieje- mówi Rafał Prus. - Kibice na pewno także tracą cierpliwość, ale obelgi, jakie padały z trybun, nie pomagają nam - dodaje drugi trener białostoczanek.

Drużyna Pronaru AZS Białystok ma problemy z koncentracją w trakcie meczu. Po dwóch wygranych setach siatkarki rozluźniły się, czego efektem było przegranie trzech kolejnych partii. A w rezultacie meczu z Gedanią Żukowo. - Tie-break to zawsze loteria i nie szukałbym tutaj przyczyny naszej porażki - tłumaczy Prus. - Jesteśmy doświadczonym zespołem i nie powinniśmy do piątego seta w ogóle dopuścić - dodaje.

Zawodniczki z Białegostoku są załamane wynikiem ostatniego ligowego spotkania. Przed meczem nie dopuszczały do siebie myśli, że mogą stracić chociaż jeden punkt. Żadna z nich nie przypuszczała, że mogą przegrać spotkanie. W rzeczywistości siatkarkom z Podlasia udało się ugrać tylko jeden punkt.

- Każda z nas jest rozbita wewnętrznie i przeżywa to na swój sposób. Jedna płacze, druga krzyczy, a inna siedzi i nic nie mówi - mówi Magdalena Saad. - Nie mam wątpliwości, że jest to nasza najbardziej bolesna porażka w tym sezonie PLK - dodaje libero Pronaru Zeto Astwy AZS.

Nikt nie wie co jest przyczyną słabszej gry zawodniczek z Białegostoku. - Jesteśmy dobrze przygotowane i problem leży tylko i wyłącznie w psychice - uważa Saad. - Od nas zależy, czy odbudujemy się, czy pogrążymy.

Komentarze (0)