Liga Mistrzów: PGE Skra o krok od "szóstki", ale musi być czujna

Zdjęcie okładkowe artykułu: PAP / Maciek Kulczyński /
PAP / Maciek Kulczyński /
zdjęcie autora artykułu

Bełchatowianie w środę w Ankarze potrzebują wygrać dwa sety, by zapewnić sobie awans do kolejnej rundy Champions League.

Dwa tygodnie temu, mimo problemów kadrowych i braku w składzie Mariusza Wlazłego, prowadzony przez Miguela Falaskę zespół pokonał Ziraat Bankasi Ankara 3:1. Przed rewanżem bełchatowianie wypracowali sobie więc sporą zaliczkę, ale nie przyszło im to z łatwością. W Atlas Arenie kluczowa okazała się heroiczna pogoń w czwartej partii i odrobienie czteropunktowej straty zwieńczone wygraną nerwową końcówką seta i meczu.

W Łodzi obie ekipy grały praktycznie bez atakujących. Bardzo słabo spisywał się gwiazdor ekipy z Ankary Marcus Nilsson (zdobył wprawdzie 9 punktów, ale w kluczowych momentach mylił się na potęgę), a jego zmiennik Oliver Venno do gry nie wniósł zbyt wiele. Zastępujący Wlazłego Marcel Gromadowski również nie błyszczał i w czterech setach zdobył zaledwie dwa oczka. Popisową partię rozegrał z kolei środkowy Srećko Lisinac, który momentami jako jedyny był w stanie seriami kończyć akcje PGE Skry, ostatecznie zapisując na swoim koncie 17 punktów.

Zwycięstwo 3:1 z Ziraatem, choć miało miejsce kilkanaście dni temu, było ostatnim meczem, w którym bełchatowianie sięgnęli po komplet punktów. Od tego czasu dopiero po pięciosetowych dreszczowcach pokonali na wyjeździe AZS Częstochowa i Jastrzębski Węgiel, a w minioną sobotę na własnym terenie sensacyjnie ulegli Łuczniczce Bydgoszcz, nie wygrywając ani jednego seta!

Duży wpływ na ostatnie wyniki miały niekończące się problemy zdrowotne PGE Skry. - Mam nadzieję, że drużyna wydobrzeje do meczu w Turcji. Wydaje mi się, że na przykład Facundo Conte czuje się już znacznie lepiej. W piątek miał jeszcze pewne problemy, dochodził do siebie po grypie. Wierzę, że w Ankarze i w kolejny weekend w Kędzierzynie-Koźlu nasza sytuacja kadrowa wyglądać będzie już dużo lepiej - zaznaczył po meczu z bydgoszczanami Falasca.

Ziraat w tym czasie również nie błyszczał formą. Wygrał, co prawda, 3:1 z Maliyo Milli Piyango, ale w starciu z Istanbul BBSK ani razu nie przekroczył magicznej bariery 20 punktów w secie. W stosunku do meczu w Łodzi kadra zespołu z Ankary wzbogaciła się o ofensywnie usposobionego Leonardo Leyvę Martineza. Kubański przyjmujący w lidze tureckiej nie miał jeszcze okazji pokazać na co go stać, ale został zgłoszony do rozgrywek Champions League, więc ma szansę wystąpić w środę przeciwko PGE Skrze.

W pierwszym meczu 1/6 finału Ligi Mistrzów Israel Rodriguez był jednym z liderów PGE Skry
W pierwszym meczu 1/6 finału Ligi Mistrzów Israel Rodriguez był jednym z liderów PGE Skry

Wizyta w Ankarze będzie wyjątkowym wydarzeniem dla Israela Rodrigueza. Doświadczony Hiszpan w minionym sezonie był zawodnikiem Ziraatu, więc zna doskonale atmosferę panującą w hali najbliższego rywala PGE Skry. - W Ankarze czeka nas ciężkie spotkanie. Na szczęście mamy sporą zaliczkę. Siatkarze Ziraatu na własnym terenie grają bardzo dobrze i na pewno będą gotowi do meczu z nami. Klub zrobi też wszystko, żeby hala była pełna. Dla nas nie ma to jednak znaczenia. Trybuny nie będą nam przeszkadzać - przyznał po pierwszym spotkaniu przyjmujący PGE Skry.

Bełchatowianom do awansu potrzebne są dwie wygrane partie. W przypadku porażki przyjezdnych 0:3 lub 1:3 o losach rywalizacji zadecyduje złoty set. Zwycięzca w kolejnej fazie Ligi Mistrzów o udział w Final Four zagra z wygranym z pary Lotos Trefl Gdańsk - Zenit Kazań.

Ziraat Bankasi Ankara - PGE Skra Bełchatów / środa 02.03.2016 r., godz. 18:00

Zobacz wideo: Kim będzie rywal Bońka na stanowisko prezesa PZPN?

Źródło artykułu:
Komentarze (0)