Ola Piskorska: Zwyciężyliście w Warszawie za trzy punkty. Czy to jest powrót na dobre tory?
Andrzej Kowal: Na pewno zagraliśmy lepiej niż ostatnio, ale nie możemy na podstawie jednego meczu od razu mówić o stałej poprawie. Dyspozycję zespołu można określić dopiero po kilku meczach.
Na pewno odczuł pan sporą ulgę, bo porażka na Torwarze mogłaby być katastrofalna w skutkach. Resovia jest pod ścianą i musi wygrywać.
- Jesteśmy pod ścianą od pierwszego meczu w lidze. Każda potyczka jest dla nas meczem o życie. Mamy tak wyrównaną ligę w tym roku, że nawet z ośmioma porażkami można pozostawać w walce o mistrzostwo Polski, co w poprzednich sezonach było niemożliwe.
Na tym etapie sezonu, czyli w marcu, mieliście zwykle ustabilizowany skład, nie wspominając o tym, że zazwyczaj wygrywaliście już wszystkie mecze. Dlaczego w tym roku tak nie jest?
- Z bardzo prostego powodu. W znacznej większości spotkań w tym sezonie nasza wyjściowa szóstka nie mogła być optymalna z powodu problemów zdrowotnych. Od tego musiałem zaczynać ustawienie składu na mecz. Nie pamiętam tak pechowego pod tym względem sezonu w Resovii. W ubiegłym roku plaga kontuzji dotknęła ZAKSĘ, w tym niestety nas. Stabilizacja jest bardzo potrzebna i też chciałbym ją osiągnąć, ale przy tej liczbie mniejszych i większych kontuzji to było po prostu niemożliwe. Na szczęście mamy szeroki skład, który w poprzednich latach zapewniał nam sukces i w tym sezonie pozwala wciąż grać o mistrzostwo. Mamy dwóch dobrych rozgrywających czy pięciu dobrych skrzydłowych, więc nawet przy pladze problemów zdrowotnych jest kim grać.
Dwóch rozgrywających, z których raz jeden zaczyna mecze w szóstce, a raz drugi. Od czego to zależy?
- To akurat jest bardzo proste. Fabian cały sezon narzeka na ból w kolanie i to wpływa na jego obecność lub nieobecność na boisku.
Jakość gry Resovii nie jest tak wysoka, jak się wszyscy spodziewają. Jaka jest tego przyczyna?
- Jakość naszej gry była lepsza w ubiegłym sezonie, kiedy mieliśmy inny zespół z innymi zawodnikami. Mamy zupełnie odmienny skład, to jest nowa drużyna. Rozbił nas zupełnie początek sezonu z powodu licznych problemów zdrowotnych i walczymy z tym, aby złapać wreszcie nasz rytm. Jedna iskierka może zmienić oblicze zespołu, niedużo nam brakuje. Mamy dobrych, doświadczonych siatkarzy i wierzę, że w którymś momencie ta jakość przyjdzie.
Tylko że określeń "nowa drużyna" czy "musimy złapać nasz rytm" używa się zwykle w październiku czy listopadzie, a mamy marzec i końcówkę fazy zasadniczej.
- To jest cały czas ten sam problem. Żeby złapać rytm, trzeba mieć pewną powtarzalność, której my nie mamy od początku sezonu. Niezbędna jest stabilizacja w składzie, a nie możemy dojść do tego etapu przy ciągłych problemach zdrowotnych kolejnych siatkarzy.
Za największe problemy pana drużyny w tym sezonie uważa się brak skuteczności z lewego skrzydła oraz słabość mentalną zawodników. Czy pan się zgadza z tą diagnozą?
- O tym możemy porozmawiać dopiero po jego zakończeniu. Oczywiście, w naszych ostatnich meczach było dobrze widać brak skuteczności w ataku na lewym skrzydle i to się przyczyniło do naszych porażek. Ale musimy pamiętać o tym, że mamy ogromną rotację na tej pozycji. Ani Thomas Jaeschke ani Julien Lyneel nie byli w stanie złapać tego rytmu i zgrania, o którym mówiliśmy wcześniej, z powodu swoich kontuzji.
A co się dzieje z Niko Penczewem? Jest zdrowy, ale nie gra dobrze.
- Akurat teraz ma problem z palcem, który nie pozwala mu mocno zagrywać. To prawda, jego forma w ubiegłym sezonie była bardzo wysoka, grał na wysokim procencie skuteczności w ataku i wiele dawał zespołowi, również zagrywką, a ten sezon ma mniej udany. Ale tak czasem bywa, że po bardzo udanym sezonie przychodzi słabszy, zwłaszcza jak ktoś wspiął się na wyżyny swoich możliwości. Nie pomaga mu też duża rywalizacja na tej pozycji w zespole.
Do końca fazy zasadniczej zostało pięć kolejek, Resovia wciąż jest w grze o drugie miejsce, walczy z PGE Skrą i Lotosem. Porównuje pan kalendarz swojej drużyny i pozostałej dwójki? Resovia ma chyba najłatwiejsze spotkania przed sobą, poza ostatnim z Lotosem.
- Sprawdzałem kalendarz, oczywiście, ale na razie wszystko mamy w swoich rękach. Nie musimy oglądać się na przeciwników i liczyć na ich porażki. Łatwiejsze spotkania? To jest w obecnym sezonie pojęcie względne, wystarczy spojrzeć na wyniki dotychczasowych meczów, czasami bardzo zaskakujące. Zawodnicy o indywidualnie mniejszym potencjale potrafią stworzyć razem drużyny grające na bardzo wysokim poziomie, które pokonują te złożone z teoretycznie mocniejszych siatkarzy.
A czemu zamknął pan treningi? Po raz pierwszy, od kiedy pan jest trenerem, zdecydował się pan na taki krok.
- Nie jest to żaden akt skierowany przeciwko kibicom ani wyraz nerwowej atmosfery. Po prostu zawodnikom potrzebny jest teraz przede wszystkim spokój, żeby mogli całkowicie skupić się na treningach i grze. Czasami przychodziło sporo ludzi i to jednak momentami przeszkadzało siatkarzom. Chciałbym też zaznaczyć, że to nie jest moja indywidualna decyzja, tylko decyzja klubu.
Jak obecna sytuacja w PlusLidze wpływa na przygotowania do turnieju finałowego Ligi Mistrzów? Mając nóż na gardle w każdym meczu ligowym nie możecie na przykład odpuścić i mocniej poćwiczyć na siłowni, żeby zbudować formę na Final Four?
- W kwietniu gramy tylko jedno spotkanie, z Lotosem, resztę poprzekładaliśmy. Ale chciałbym tu bardzo mocno podkreślić, że jestem nadal dużym zwolennikiem obecnego systemu rozgrywek, mimo naszej trudnej sytuacji. Runda zasadnicza musi mieć znaczenie, bo jest bardziej sprawiedliwe. Wracając do pani pytania, nie sądzę, żeby koncentracja na bieżących meczach ligowych utrudniła nam przygotowania do finałów Ligi Mistrzów. Potrzebujemy meczów, żeby nasza forma rosła i była bardziej stabilna. Regularna gra w PlusLidze pozwoliła nam zbudować odpowiednią formę na europejskie puchary rok temu, więc tym razem też może to nam pomóc.
Rozmawiała Ola Piskorska
Zobacz wideo: #dziejesiewsporcie: 62-latek popisuje się umiejętnościami
Źródło: WP SportoweFakty
Zakładając.. :) Dziś nie można czegokolwiek założyć patrząc na przebudzenie Lubina.
Nawet oni są w stanie wskoczyć na drugie miejsce.
Osobiście wolał Czytaj całość