Michal Masny (kapitan ZAKSY Kędzierzyn-Koźle): Było to dla nas trudne spotkanie. Kluczem do sukcesu częstochowian okazała się zagrywka. Od drugiego seta wyrządzili nam wiele szkody tym elementem. Przez dwa sety graliśmy naprawdę źle, zarówno na przyjęciu, jak i ataku. Czwarty set wygraliśmy w końcówce. W piątym wszystko rozstrzygało się na przewagi, rywale zdobyli dwa punkty więcej i moim zdaniem zasłużenie wygrali.
Andrzej Stelmach (kapitan Domex Tytan AZS Częstochowa): Cieszy nas ta wygrana, zdobyliśmy ważne dwa punkty. Przez te ostatnie trzy dni zostawiliśmy wiele zdrowia na boisku, rywale także. Ostatnio gramy bardo dużo. Cieszy to wszystko, nie będę oceniał, kto jak się zaprezentował. Budujące jest na pewno to, że gramy równo całe spotkanie. Nie było takich zawirowań i przestojów, jak w środę, gdzie jednego seta gramy dobrze, a drugiego przegrywamy do 16 i tak w kółko. Jeżeli unikniemy takiej sinusoidy, to będzie dobrze, a kto wygra spotkanie wtedy się okaże. W tym meczu też mogliśmy zawalić jedną, czy dwie piłki i mógł Kędzierzyn wygrać 3:2. Udało się nam. Szczęście było po naszej stronie, ale również i gra i jestem z tego bardzo zadowolony.
Krzysztof Stelmach (trener ZAKSY Kędzierzyn-Koźle): Gratulację dla drużyny z Częstochowy, bo naprawdę postawili nam ciężkie warunki. Trochę ułatwiliśmy grę rywalom, bo praktycznie nie istnieliśmy w drugim i trzecim secie. Ładne trzy sety obfitujące w walkę, zwłaszcza czwarty i piąty, w której było dużo męskiej walki. Rywale zasłużenie wygrali tie-breaka, gdzie pokazali swoją twardość i ryzyko, czego nam z kolei brakowało w drugim i trzecim secie. Dlatego pytam się, czemu w drugim secie? W pierwszym secie wychodzimy na boisku i walczymy, jak dwóch bokserów i my wygrywamy. Moja drużyna ma za dużo przestojów. Jak nie w pierwszym secie, to w drugim i trzecim. Jak mamy nóż na gardle, to potrafimy walczyć. Andrzej (Stelmach dop. red.) wspomniał, że oba zespoły zostawiły dużo zdrowia na parkiecie. Gdyby tak było, to nie musielibyśmy walczyć w czwartym i piątym secie. Tie-break był loterią, mogło być różnie, w jedną, czy drugą stronę i rywale o dwie piłki byli lepsi. My mieliśmy dwie akcje w kontrataku i zepsuliśmy je w prosty sposób, chociażby przez błąd podwójnego odbicia przez Martina i właśnie tym przegraliśmy. Rywale byli lepsi. Ja, jako trener nie robię tragedii. Idziemy dalej do przodu.
Radosław Panas (trener Domex Tytan AZS Częstochowa): Z kilku względów cieszą mnie obie wygrane. Dwa wygrane tie-breaki zawsze budują zespół. Tym bardziej z wiceliderem i dodatkowo po zaledwie jednym dniu odpoczynku. Jeszcze bardziej cieszy mnie to, że chłopaki to wytrzymali, bo graliśmy jedynie z kosmetycznymi zmiana i oba mecze praktycznie jednym zestawieniem. Muszę przyznać, że młody Wiśniewski pokazał się z bardzo dobrej strony. Cieszy to, że chłopaki po przegranej końcówce czwartego seta nie odpuścili, nie zwiesili głów i od początku tie-breaka walczyli. Powiedział im zresztą, że nie po to walczyli dwie godziny i zostawili tyle zdrowia na boisku, by teraz przegrać. Zostawili zdrowie, pokazali charakter. Smilen (Mljakow dop. red.) słania się na nogach, bo jest chory, Andrzej Stelmach natomiast po antybiotykach, ale ciułamy i zdobywamy te punkty. Dwa punkty były nam niezwykle potrzebne do tego by spokojnie znaleźć się w "ósemce", bo już w czwartek gramy z Piacenzą, w niedzielę z Bydgoszczą i ponownie będzie to mordercza dawka. Cieszy to, że chłopaki grają i chcą walczyć. Ważne, że gramy równo całe spotkanie obyło się bez przestojów. W pierwszym secie mieliśmy z pięć, czy sześć kontr i gdybyśmy je spokojnie wykorzystali, to można było się pokusić o zwycięstwo już w tym pierwszym secie, potem drugim i trzeci cały czas pod naszą kontrolą. Bardzo się cieszę, co tu dużo mówić.
Paweł Zatorski (libero Domex Tytan AZS Częstochowa): Była szansa na trzy punkty i zarówno ja, jak i moi koledzy wielokrotnie to powtarzali. W czwartym secie trochę opuściły nas siły i kędzierzynianie to wykorzystali i doprowadzili do tie-breaka. My cieszymy się z wywalczenia bardzo ważnych dwóch punktów, bo przegrana w czwartej partii mogła źle wpłynąć na naszą psychikę. Każdy wie, że przegrana na przewagi w takich okolicznościach może zaważyć na losach pojedynku i spowodować utratę kolejnego punktu. Wobec tego, cieszy nas to, że potrafiliśmy utrzymać koncentrację do końca i możemy się cieszyć. Na pewno odczuwamy trudy tych spotkań. Od czwartego i piątego seta było już ciężko. Ja akurat nie będę narzekał, bo jestem młodym człowiekiem i rozegranie dziesięciu setów w trzy dni nie powinno być dla mnie problemem. Podziwiam moich kolegów, którzy są starsi ode mnie, a wytrzymali to równie dobrze, jak ja. Dzięki temu, że zagraliśmy całym zespołem wygraliśmy.