Felipe Bandero miał być motorem napędowym AZS-u Częstochowa, lecz już w drugiej kolejce doznał kontuzji kolana, która na kilka tygodni wyeliminowała go z gry. Brazylijczyk treningi wznowił na początku lutego, a kilka dni później wystąpił w starciu przeciwko Lotosowi Treflowi Gdańsk.
W pierwszych meczach po powrocie na boisko Bandero pokazywał się z dobrej strony i był liderem AZS-u Częstochowa, który mimo dobrej postawy swojego atakującego przegrywał mecz za meczem. Jednak z każdym kolejnym spotkaniem widać było, że forma Brazylijczyka jest coraz słabsza, a najlepiej zobrazował to mecz przeciwko MKS-owi Będzin, w którym Bandero skończył tylko 21 proc. ataków.
Również w ostatnim pojedynku, w którym AZS zmierzył się z Łuczniczką Bydgoszcz atakujący spisywał się poniżej oczekiwań i nie był tak pewnym punktem zespołu, jak w poprzednich spotkaniach, zdobył tylko 12 punktów, a jego skuteczność w ataku wyniosła 41 proc. W trzecim secie meczu z bydgoszczanami zastąpił go Bartłomiej Lipiński.
Spadek formy Bandero jest dużym problemem dla AZS-u Częstochowa. - Zawsze tak jest po kontuzji, że ten pierwszy moment euforii potrafi być bardzo dobry. Pewnych rzeczy się nie oszuka. Felipe nie trenował bardzo długo i kiedyś musiał przyjść ten kryzys. Mamy wszystkich zawodników zdrowych i będziemy ich obserwować. W zależności od tego, kto się będzie prezentował najlepiej, to właśnie on będzie grał - stwierdził trener Michał Bąkiewicz.
AZS Częstochowa po 22 kolejkach zajmuje ostatnią pozycję w tabeli PlusLigi. Częstochowianie mają na swoim koncie cztery zwycięstwa i 13 punktów. By móc myśleć o pozostaniu w najwyższej klasie rozgrywkowej, muszą wygrać jeszcze jedno spotkanie. Wówczas spełnią sportowe minimum zapewniające pozostanie w PlusLidze.