Siatkarze AZS Politechniki Warszawskiej w meczu 23. kolejki PlusLigi postawili PGE Skrze Bełchatów trudne warunki i mieli szansę na zdobycie przynajmniej jednego punktu. Ostatecznie przegrali 1:3, nic więc dziwnego, że nie byli w stanie ukryć rozczarowania. - Bardzo późno weszliśmy w to spotkanie, pierwszy set oddaliśmy praktycznie bez walki. Później zagraliśmy trzy bardzo wyrównane partie. No cóż, walczyliśmy do końca, chociaż o ten jeden punkt. Niestety Skra okazała się drużyną dojrzalszą - skomentował wynik Paweł Zagumny, kapitan AZS-u.
Jakub Bednaruk pogratulował Skrze dobrej postawy, zwłaszcza w decydujących momentach setów. - W końcówkach zachowali trochę więcej zimnej głowy. Widać, że ten zespół był wielokrotnie w takich sytuacjach, kiedy jest po 23 w secie. My wtedy zrobiliśmy parę sztuczek i dlatego przegraliśmy - tłumaczył szkoleniowiec Politechniki Warszawskiej.
Jego zespół po raz pierwszy w tym sezonie wystąpił u siebie przed kompletem publiczności. Hala Torwar, w której odbywał się mecz, zapełniła się w całości, a władze warszawskiego klubu przygotowały na mecz ze Skrą efektowne show. - Przede wszystkim bardzo dziękuję kibicom za to, że po raz kolejny udowodnili, że w Warszawie zapełnienie Torwaru to nie jest taki duży problem. Bilety były wyprzedane tydzień wcześniej - cieszył się Jakub Bednaruk.
Szkoleniowiec obawiał się nieco, jak jego podopieczni zniosą to całe zamieszanie i jak poradzą sobie z zespołem, który kilka dni wcześniej pokonał najlepszą europejską drużynę minionego sezonu. - Balem się na początku, że to całe przedstawienie, będzie dłuższe niż nasz mecz. Skra to jest oczywiście jeden z najmocniejszych zespołów w Europie i bałem się, że może się po nas po prostu "przejechać". Ale my walczyliśmy. Nawet w sytuacjach trudnych, kiedy wydawało się, że już rywal nas dobijał, próbowaliśmy odwrócić ten mecz. Graliśmy maksymalnie to, co potrafimy. Bardzo żałujemy, bo ten punkcik był blisko i bardzo nam zależało, żeby ukąsić Skrę. Na pewno do poziomu gry i zaangażowania swoich zawodników nie mam żadnych pretensji. Robiliśmy, co mogliśmy - stwierdził trener AZS-u.
W trakcie meczu nie zabrakło dyskusji i zaczepnych gestów po obu stronach. Sędziowie rozdali parę żółtych i jedną czerwoną kartkę. Ale Bednarukowi to nie przeszkadza, bo jak sam przyznał, lubi jak coś się na boisku dzieje. - Było parę takich spinek pod siatką. O ile w trakcie meczu możemy sobie skakać do gardeł, to potem zawsze podajemy sobie dłonie - podkreślił na zakończenie.