Po zdobyciu tytułu wicemistrza kraju Lotos Trefl Gdańsk dostał prawo udziału w rozgrywkach Ligi Mistrzów. Dla Piotra Gacka, Bartosza Gawryszewskiego czy Wojciecha Grzyba była to już kolejna przygoda z europejskimi pucharami, ale nie musieli pomagać mniej doświadczonym kolegom. - Nie pomagaliśmy im, bo od tego był trener. Myślę, że ten zespół na tyle dojrzał w poprzednim sezonie, na tyle rozumiemy się w szatni, że nikogo nie trzeba prowadzić za rękę. Każdy wie, o co gra, a gra o swoją sportową przyszłość. Liga Mistrzów to są naprawdę ekskluzywne rozgrywki, w których można się pokazać z jak najlepszej strony. Ktoś, kto tę szansę wykorzysta, może pokazać się na arenie europejskiej. Dlatego nikomu nie trzeba było powtarzać, jak te rozgrywki są prestiżowe, jak ważne. Wydaje mi się, że wszyscy dojrzeliśmy do tego jako grupa, jako drużyna. Nikomu nie trzeba było w jakikolwiek sposób pomagać, bo ani nie było niepotrzebnego stresu przedmeczowego, ani innych rzeczy, które miałyby cokolwiek z tym wspólnego. Każdy wiedział, co ma robić, także nie było potrzeby żadnej mocnej interwencji - doceniał swoich kolegów Gacek.
W fazie grupowej podczas rewanżu z DHL Modena gdańszczanie mieli małe problemy kadrowe, m.in. w przyjęciu grał nominalny atakujący Damian Schulz, a mimo to odnieśli sensacyjne zwycięstwo 3:2. - To był bodajże nasz najlepszy mecz w tamtym okresie. Pod względem technicznym, taktycznym graliśmy bardzo dobrze. Mimo problemów kadrowych, które mieliśmy, pokazaliśmy, że jesteśmy wartościowym zespołem. Po meczu podkreślaliśmy to, że jeżeli ktoś twierdził, że mamy tylko siedmiu zawodników i nie mamy ławki rezerwowych, to się grubo mylił. To właśnie "ławka" ugrała nam bardzo ważne punkty w Lidze Mistrzów na początku sezonu, a także w tym meczu praktycznie zagwarantowała nam wyjście z grupy. Pokazaliśmy, że mamy naprawdę kompletny zespół. Ten mecz był bardzo istotny zarówno dla drużyny jak i zawodników indywidualnie - przyznał doświadczony zawodnik.
Przed rozpoczęciem rozgrywek Ligi Mistrzów celem Lotosu było wyjście z grupy, co im się udało. W play-off 12 trafili jednak na Zenit Kazań i dwukrotnie przegrali, odpadając z rozgrywek. - W sporcie zawodowym na pewno nie przechodzi przez głowę myśl o tym, że wychodzę na parkiet po to, żeby przegrać, także nikt z nas nie wychodził na spotkanie z Zenitem z takim założeniem. Każdy z nas chciał napsuć temu gwiazdozbiorowi jak najwięcej krwi. Bez wątpienia mają zespół kompletny. Ich siła rażenia jest ogromna, o czym bardzo dobrze się przekonaliśmy. Z pewnością nikt z nas nie wchodził na boisko z myślą, że może się uda, o nie. Zawsze wychodzimy po to, żeby grać, walczyć i wygrywać - nie ukrywał były reprezentant Polski.
Podsumowując, Piotr Gacek jest bardzo zadowolony z występu jego ekipy na europejskiej arenie. - Cieszę się, że mieliśmy okazję pokazać się w elitarnej grupie zespołów europejskich. To, że wyszliśmy z grupy, pokazuje, że znaleźliśmy się tam nieprzypadkowo. Równie dobrze moglibyśmy z niej nie wyjść i ktoś pomyślałby sobie, że w Lidze Mistrzów znaleźliśmy się przez przypadek. Uważam, że w pełni zasłużyliśmy na udział w tym turnieju. Poradziliśmy sobie świetnie, przeszliśmy do fazy play-off 12, a potem niestety trafiliśmy na Zenit Kazań, który jest faworytem tych rozgrywek. Wydaje mi się, że nie mamy się czego wstydzić. Możemy być zadowoleni z naszej gry, żaden niedosyt nie pozostał. Teraz koncentrujemy się na końcówce naszego sezonu ligowego - zakończył libero.