Gdańszczanie po nieudanej serii trzech porażek znacznie utrudnili sobie drogę do upragnionego finału PlusLigi. Teraz przez żółto-czarnymi jeszcze cztery ostatnie kolejki z dodatkowym, zaległym meczem przeciwko BBTS Bielsko-Biała. Maraton domowych rozgrywek rozpoczął się właśnie potyczką z podopiecznymi Krzysztofa Stelmacha.
Pierwsze minuty spotkania w Ergo Arenie należały do Bartosza Janeczka. Zawodnik ekipy przyjezdnej co rusz wykonywał mocne ataki po bloku, wyprowadzając swoją drużynę na nieznaczne prowadzenie (4:5). Jednak także niewymuszone błędy własne BBTSu uniemożliwiły im utrzymywanie dotychczasowej gry punkt za punkt (12:9). Mimo to Trefl również nie potrafił wyprowadzić znacznej przewagi. Po dwukrotnym bloku na, powracającym po chorobie, Mice bielszczanie pewnie zmierzali do wygranej (17:21). Zdecydowanie inauguracyjna odsłona nie zapowiadała zaciętego widowiska (21:25).
W kolejnej partii początkowo z lepszej strony ponownie pokazywali się przyjezdni, jednak Trefl nie pozwolił sobie na kolejne straty punktów. W ekipie Andrei Anastasiego najlepiej spisywał się Artur Ratajczak, który wykonywał efektowne gwoździe po wystawie Falaschiego (9:7, 14:9). Gdy z szóstej strefy uaktywnił się zmieniający Schwarza Hebda, gdańszczanie prowadzili już 16:11. Gospodarzom, pomimo problemów udało się wyrównać stan rywalizacji po asie serwisowym Wojciecha Grzyba (25:18).
Gdańszczanie po małym zwycięstwie, kolejnego seta rozpoczęli bardziej zdecydowanie i zarazem agresywniej (3:2). Mimo to wynik na tablicy, podobnie jak w poprzednich partiach, często oscylował w granicach remisu. Ponowne prowadzenie gospodarzom dał Murphy Troy, który zdobył dwa punkty zza dziewiątego metra boiska, a także poprawił skuteczność swojego ataku (11:8, 15:10). Niezaprzeczalnie żółto-czarni zaczęli bardziej przypominać zespół, któremu udało się poskromić PGE Skrę Bełchatów, czy ZAKSĘ Kędzierzyn-Koźle (25:18).
Gdy wydawać by się mogło, że gospodarze zmierzają do pewnego zdobycia pełnej puli, bielszczanie ponownie zaczęli stawiać opór (7:8). Na prawym skrzydle punktował Janeczek, jednak reszta jego kolegów nie spisywała się już tak dobrze. Gdy w polu serwisowym pojawił się amerykański atakujący gdańszczanie zaczęli oddalać się od rywali (16:11). Dodatkowo efektywne bloki gospodarzy skutecznie zniechęciły przyjezdnych do myślenia o tie-breaku. Mecz zakończył się asie serwisowym Troya (25:18).
Kolejne potyczki gdańskiego Trefla już 30 marca o godzinie 20:30. Wtedy też żółto-czarni podejmą w Ergo Arenie Indykpol AZS Olsztyn.
Lotos Trefl Gdańsk - BBTS Bielsko-Biała 3:1 (21:25, 25:18, 25:18, 25:18)
Lotos: Grzyb, Falaschi, Schwarz, Troy, Ratajczak, Mika, Gacek (libero) oraz Hebda, Czunkiewicz, Stępien, Schulz
BBTS: Krulicki, Neroj, Janeczek, Kapelus, Sacharewicz, Kwasowski, Koziura (libero) oraz Pilarz, Bogdan
MVP: Miłosz Hebda (Lotos Trefl Gdańsk).
Zobacz wideo: Fabiański: nie miałem zbyt wiele pracy
{"id":"","title":""}