Po perturbacjach wewnątrz zespołu od niespełna dwóch tygodni PGE Skrę prowadzi nowy szkoleniowiec. Philippe Blain, bo to na niego padł wybór włodarzy klubu, od początku pracy w Bełchatowie miał jasno sprecyzowany cel: w trzech ostatnich meczach sezonu zasadniczego wywalczyć awans do finału PlusLigi. Warunek ten dać może tylko wyprzedzenie w tabeli drugiej obecnie Asseco Resovii Rzeszów, do czego niezbędny był komplet trzech zwycięstw bez starty seta.
2/3 planu Blain już wykonał. Jego podopieczni bez większych problemów pokonali na własnym terenie nieobliczalnych i zawsze groźnych Cerrad Czarnych Radom oraz po emocjonujących trzech setach Indykpol AZS Olsztyn na wyjeździe. Bełchatowianom do wykonania pozostał ostatni, teoretycznie najłatwiejszy krok. W Hali Energia w najbliższą sobotę Żółto-Czarni mierzyć będą się bowiem z najniżej notowanym z ostatnich rywali - BBTS-em Bielsko-Biała.
- Jestem bardzo dumny z mojego zespołu i szczęśliwy, że kolejny raz udaje nam się osiągnąć zakładany cel. Jak dotąd jest wspaniale, bo udało nam się dwa mecze wygrać bez straty seta. Końcówka drugiego seta była trochę stresująca, ale byliśmy w stanie opanować się i kontynuować naszą dobrą grę na wysokim poziomie. Został nam jeden mecz i musimy zrobić wszystko, żeby uzyskać awans do finału - przyznał w Olsztynie francuski opiekun PGE Skry.
Jedenasta pozycja rywali w tabeli PlusLigi nie oznacza jednak, że ekipa Krzysztofa Stelmacha do Bełchatowa pojedzie na wycieczkę. Bielszczanie potrafią być na wyjazdach groźni, o czym przekonały się już między innymi ekipy: Jastrzębskiego Węgla czy Cuprum Lubin, które u siebie uznać musiały wyższość BBTS-u. Ostatnio zespół z województwa śląskiego gra jednak ze zmiennym szczęściem. Tydzień temu wygrał w Bielsku-Białej z Effectorem Kielce, ale już w środę, także w Hali Pod Dębowcem, przegrał z AZS-em Częstochowa. Z ostatniego wyjazdu, z Gdańska, Kamil Kwasowski i spółka wywieźli jednak seta, a to wystarczyłoby w najbliższą sobotę, by zniszczyć marzenia siatkarzy PGE Skry.
Bełchatowianie po zmianach w sztabie szkoleniowym odzyskali pewność w grze i pokazali w ostatnich meczach, że w kluczowych momentach i nerwowych końcówkach potrafią trzymać nerwy na wodzy i robić odpowiedni użytek z olbrzymiego doświadczenia, jakim dysponują indywidualnie i jako zespół. Doskonale wiedzą też, o co grają. - Na pewno był to mecz na niezłym poziomie. Było widać, że Skra grała o znacznie wyższą stawkę niż tylko zwycięstwo w tej kolejce, bo w każdej akcji walczyli o piłkę - przyznał w środę rozgrywający Indykpolu AZS-u Olsztyn, Paweł Woicki.
W styczniu w Bielsku-Białej bełchatowianie wygrali 3:1, choć wizytę na Śląsku okupili poważnymi problemami zdrowotnymi, których konsekwencje odbijały się na ich grze w kolejnych tygodniach. Tym razem powtórzenie wyniku z meczu wyjazdowego, mimo że zwycięskiego, będzie dla walczących o finał PlusLigi bełchatowian porażką. Czy w związku z tym podopieczni Philippe'a Blaina będą w stanie zmobilizować się i zakończyć rywalizację z BBTS-em w trzech partiach?
PGE Skra Bełchatów - BBTS Bielsko-Biała / sobota 09.04.2016 r., godz. 14:45
Zobacz wideo: Trykot z San Diego i puchar od Bodo. Wystawa na stulecie Legii
{"id":"","title":""}
tutaj gra się toczy o jednego seta nawet Kamerun mógł go wygrać Czytaj całość
Co prawda to jest sport, a w siatkówce też różne Czytaj całość