AZS Częstochowa w ostatniej kolejce PlusLigi przegrał 2:3 z AZS Politechniką Warszawską. Po dwóch gładko przegranych setach, podopieczni Michała Bąkiewicza poprawili grę w trzeciej partii i zdołali doprowadzić do tie-breaka. W nim jednak lepsi już byli warszawianie. - Nie udało się, a szkoda, bo od trzeciego seta zaczęliśmy naprawdę fajnie grać. Może też rywale byli trochę zaskoczeni, bo pierwsze dwa sety w naszym wykonaniu były naprawdę senne. Każdy element wykonywaliśmy najgorzej, jak to możliwe. Szkoda, że te dwa pierwsze sety uciekły i czegoś zabrakło w tie-breaku. To były niestety tylko dwa punkty różnicy - żałował po przegranej Tomasz Kowalski.
Z wyjątkiem dwóch pierwszych partii gra się wyrównała i podopieczni Michała Bąkiewicza mieli nawet szansę na wygraną w piątym secie. - Wynik był na styku. Mogliśmy jeszcze lepiej zacząć tie-break, który był w miarę wyrównany. Różnie mógł się ten mecz potoczyć. Nam zabrakło jednej lub dwóch kontr. W tym elemencie nasza gra nie wyglądała najlepiej. A warszawianie dużo kończyli, zarówno w pierwszej akcji, jak i właśnie w kontrze. Na pewno w tym elemencie byli lepsi od nas - przyznał rozgrywający częstochowskiej drużyny.
Jeszcze do końca nie wiadomo, które miejsce ostatecznie zajmie AZS Częstochowa, gdyż teoretycznie MKS Będzin, który ma do rozegrania jedno spotkanie, może ich wyprzedzić. Ale szanse na utrzymanie 12. pozycji są spore. To by oznaczało walkę o 11. lokatę na koniec sezonu. Nie jest to na pewno wymarzony wynik, co przyznał zawodnik AZS-u. - Myślę, że przed sezonem nikt nie brałby 11. czy nawet 10. miejsca. Nie chcę się już tłumaczyć, że kontuzje nam pokrzyżowały plany. Wydaje się, że wyszliśmy na prostą w końcówce sezonu i będziemy walczyć o 11. miejsce. Będzinianie potrzebują wygrać z Treflem Gdańsk za trzy punkty, by nas wyprzedzić i o to będzie ciężko - stwierdził zawodnik akademików.
Przed siatkarzami jeszcze dwa, góra trzy mecze i będą mogli pomyśleć o wakacjach. - Są już coraz bliżej. Momentami ciężko się skupić na treningu, ale walczymy do końca, bo każdy chce jak najlepiej zakończyć sezon. Każdy walczy też o kontrakt na przyszły rok, czy to w tym klubie, czy w innym, tak więc nikt nie odpuszcza - zapewnił Tomasz Kowalski.