Mateusz Lampart: Asseco Resovia? Wysłuchała Kazań i chce sięgnąć Zenitu (felieton)

- Życie jest jak pudełko czekoladek. Nigdy nie wiesz, co ci się trafi - pisał Winston Groom w powieści Forrest Gump. Asseco Resovię Rzeszów spokojnie można uznać właśnie za jedną z czekoladek.

Mateusz Lampart
Mateusz Lampart
Maciej Gocłoń/Fotonews/Newspixpl / Maciej Gocłoń/Fotonews/Newspix.pl

W obecnych rozgrywkach mistrzowie Polski potrafili zagrać wybitnie, by za kilka dni zawieść na całej linii. Jakakolwiek logika w grze tego zespołu już dawno przestała obowiązywać, a przecież Andrzej Kowal zawodników ma nieprzypadkowych, choć problemy ze zdrowiem mocno ograniczyły mu pole manewru.

Jeśli zostałby ogłoszony konkurs na największe igranie z losem bez żadnych konsekwencji, Asseco Resovia wygrałaby go w cuglach. Drużyna przegrywała kolejne mecze z niżej notowanymi rywalami w PlusLidze i stopniowo oddalała się od finału rozgrywek. Co więcej, pozwalała rywalom punktować we własnej hali zwanej dotąd twierdzą, gdzie wygrywały przecież AZS Politechnika Warszawska i Jastrzębski Węgiel. Każdy pojedynek rzeszowian przypominał spacerowanie po linie. Co najciekawsze, Resovia nie uniknęła fałszywych ruchów, a i tak doszła na drugi koniec zbocza - finału PlusLigi. Pomogła jej w tym podpórka, jaką nieoczekiwanie okazał się BBTS Bielsko-Biała.

Ale w Krakowie wszystko co było, nie będzie miało żadnego znaczenia. Nikt nie będzie pamiętał o tym, że Resovia przez cały sezon nie zagrała ani jednego meczu bez przestojów. Nieważne, że seryjnie przegrywała sety, trwoniąc na potęgę wysokie przewagi. Mniejsza o to, że na przestrzeni kilku miesięcy sztabowi szkoleniowemu nie udało się ustalić podstawowej szóstki. Kibice nie będą zadręczali się tym, że Nikołaj Penczew zawodził na całej linii, Dmytro Paszycki nie wytrzymywał mentalnie meczów o stawkę, a Dawid Dryja w 23 spotkaniach ligowych tego sezonu zdobył 19 "oczek" blokiem, czyli tyle samo co Michał Masny i jeden mniej od Benjamina Toniuttiego. Najważniejsze jest co innego - mimo tylu niedociągnięć, wad i słabości, sezon 2015/2016 dla Resovii może być najlepszym w historii. Piękny paradoks?

Wszystkie grzechy Resovii zostały odpuszczone. W sobotę i niedzielę Pasy przystąpią do rywalizacji z Zenitem Kazań, czyli siatkarskim gwiazdozbiorem. Czym Władimira Aleknę może przechytrzyć Andrzej Kowal? PGE Skra Bełchatów pokazała, że najlepszą bronią na zespół z Tatarstanu jest zagrywka typu float. Problem w tym, że Resovia w tym sezonie nie potrafiła posyłać tak trudnych serwisów jak choćby Karol Kłos w spotkaniu w Rosji. Kluczem do dobrego wyniku jest także skuteczność na lewym skrzydle, czego brakowało w ostatnich miesiącach. Na prawym o wszystko powinien zadbać Bartosz Kurek.

Istotny będzie także spokój w przyjęciu. Rzeszowianie przed Final Four udali się na kilkudniowe zgrupowanie w Arłamowie. Z tamtejszego ośrodka dochodziły sygnały o tym, że Resovia znacznie poprawiła odbiór zagrywki dzięki specjalnym maszynom, które strzelały do zawodników piłkami lecącymi z ogromnymi prędkościami. Jeśli w sobotę gracze zamortyzują "pociski" rywali, to publiczność może być świadkiem prawdziwej wymiany ognia w ataku.

Resovia w starciu z Zenitem nie ma nic do stracenia. W sobotę musi zaryzykować i liczyć na to, że rywale będą mieli słabszy dzień. Patrząc na historię turniejów finałowych Ligi Mistrzów nietrudno spostrzec, że w ostatnich latach przynajmniej raz padał wynik kompletnie nieoczekiwany.

Oby ta seria została podtrzymana, a jedyną niespodzianką krakowskiej rozgrywki był wynik meczu Zenit - Resovia. Jedyną, bo po ewentualnej wygranej z Rosjanami, gospodarze staliby się faworytami starcia o złoto.

Mateusz Lampart

[b]Zobacz wideo: Ruch chce włączyć się do walki o Europejskie Puchary
[/b]

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×