Różne powody niezadowolenia trenerów po meczu Cerrad Czarnych z Cuprum

Choć gracze Cuprum Lubin, pokonując 3:0 Cerrad Czarnych Radom, wykonali pierwszy krok w stronę piątego miejsca w PlusLidze, to Gheorghe Cretu nie do końca był zadowolony z występu podopiecznych. - Nie tak powinna wyglądać końcówka - przyznał.

Zarówno Cuprum Lubin, jak i Cerrad Czarni są bardzo groźni w swojej hali. Tym razem radomianie nie do końca wykorzystali atut własnego boiska, bowiem przegrali z sąsiadami w tabeli 0:3. Jedynie drugi set przebiegał pod dyktando przyjezdnych, w pozostałych walki nie brakowało, ale końcówki na swoją korzyść rozstrzygnęli zawodnicy z województwa dolnośląskiego. - Wiedzieliśmy, że w Radomiu czeka nas ciężki bój. Czarni mają za sobą bardzo dobry sezon i we własnej hali potrafią wywierać presję na przeciwniku - ocenił Gheorghe Cretu.

Szkoleniowiec miał do swoich podopiecznych żal, że w trzeciej partii prowadzili 16:12 i doprowadzili do niezwykle nerwowej końcówki. Pogoń gospodarzy zakończyła się wprawdzie niepowodzeniem, ale niewiele zabrakło, by zniwelowali oni straty. - Radomianie zawsze starają się być w grze, lubią długie wymiany. Tak było chociażby w tym ubiegłotygodniowym spotkaniu, gdzie obie drużyny dobrze zaprezentowały się w obronie. Taki styl gry nam odpowiada, ale trzeba być skoncentrowanym. Dlatego jestem zawiedziony tym, jak wyglądała końcówka trzeciego seta. Dostaliśmy chyba ze 3 darmowe piłki i powinniśmy grać z większą cierpliwością, tak jak robiliśmy to wcześniej, a nie próbować zdobyć punkt od razu - skomentował trener z Rumunii.

47-latek zaskoczył niektórych kibiców, bowiem zamiast na powołanego do reprezentacji Polski Grzegorza Łomacza, postawił od pierwszych minut na Macieja Gorzkiewicza.  Rozgrywający bardzo dobrze wywiązał się z postawionego przed nim zadania i z odwaga kreował grą lubinian. - Miło widzieć, że po tak długim sezonie, po ciężkich treningach zawodnicy są w stanie pomóc drużynie. Cała praca się opłaciła. Maciek w tym spotkaniu był prawdziwym kapitanem, dlatego gratulacje dla niego - nie ukrywał Gheorghe Cretu.

Trener Cuprum nie był zadowolony, że jego podopieczni stracili w końcówce koncentrację
Trener Cuprum nie był zadowolony, że jego podopieczni stracili w końcówce koncentrację

Więcej powodów do niezadowolenia po piątkowym meczu miał Robert Prygiel, bowiem jego podopieczni nie pokazali się z najlepszej strony w ostatnim spotkaniu we własnej hali. - Jesteśmy bardzo zawiedzeniu tym wynikiem, chcieliśmy pożegnać się z radomską publicznością po tym dobrym sezonie w o wiele bardziej pozytywny sposób - przyznał trener Cerrad Czarnych.

Radomianie byli słabiej dysponowani na siatce od rywala, a na dodatek zawodnicy Cuprum świetnie odczytywali zamiary atakujących. Skutkiem tego było aż 17 bloków w trzysetowym pojedynku. - Drużyna z Lubina zdominowała nas w grze na siatce, pomimo tego, że graliśmy lepiej w przyjęciu i zagrywce, to nasza siatkówka była bardzo czytelna, o czym świadczy liczba bloków rywala - analizował szkoleniowiec.

Już w piątek siatkarze z województwa mazowieckiego zmierzą się ponownie z lubinianami, ale tym razem w hali rywala. Ewentualne trzecie spotkanie również odbędzie się w Hali Widowiskowo-Sportowej RCS. - Wiele się nie zmieni przed tym kolejnym meczem, muszę chyba zadzwonić do Raula i go spytać. A tak na poważnie, na pewno przepracowaliśmy sumiennie i uczciwie ten okres, nie zdarzyły się nam żadne kontuzje, dlatego zupełnie inaczej wyobrażaliśmy sobie ten mecz. Niestety, wyszło tak jak wyszło - nie krył rozczarowania Robert Prygiel.

W dwóch ostatnich pojedynkach Cerrad Czarni do pewnego momentu prowadzili wyrównaną walkę, by ostatecznie przegrać w końcówkach. Trener radomian wierzy, że tym razem uda się przechylić szalę zwycięstwa na ich stronę. - Mamy nadzieję, że wreszcie wykorzystamy te wszystkie szanse, które się wydarzyły zarówno w ostatnim spotkaniu, jak i we wszystkich wcześniejszych. Liczę, że kolejny mecz będzie bardziej zacięty i może i dla nas w końcu okaże się szczęśliwy, bo z lubinianami jeszcze nie wygraliśmy. Może będzie nowe powiedzenie "do sześciu razy sztuka" - zakończył 40-letni szkoleniowiec.

Komentarze (0)