Sensacyjna wygrana częstochowian w Piacenzie! - relacja z meczu Copra Piacenza - Domex Tytan AZS Częstochowa

To, co wydawało się niemożliwe, stało się faktem. Siatkarze Domexu Tytan AZS Częstochowa wspięli się na wyżyny swoich umiejętności i po zaciętym boju sensacyjnie pokonali na wyjeździe Copre Nordmeccanice Piacenza 3:2. "Akademicy" zagrali wręcz koncertowo, a największy wkład w zwycięstwo miał Smilen Mljakow, który dwoił się i troił w ataku.

Copra Nordmeccanica Piacenza - Domex Tytan AZS Częstochowa 2:3 (23:25, 23:25, 25:23, 25:17, 14:16)

Składy zespołów:

Copra Piacenza: Meoni, Marshall, Bjelica, Grassano, Rak, Pampel, Durante (libero) oraz Dunnes, Bonifante i Insalata.

AZS Częstochowa: Stelmach, Bartman, Nowakowski, Gradowski, Wiśniewski, Mljakow , Zatorski (libero) oraz Gunia, Wrona, Drzyzga, Janeczek i Wierzbowski.

Podopieczni Radosława Panasa już w pierwszej partii pokazali, że nie zamierzają łatwo sprzedawać skóry. Początek, co prawda należał do gospodarzy, którzy po udanych atakach Christiana Pampela oraz Michała Raka prowadzili już 6:2. Częstochowianie długo nie mogli przebić się przez szczelny blok rywali, którzy każdą nadarzającą się kontrę wykorzystywali bezlitośnie. Włosi prowadzili już w pewnym momencie 15:10 i nagle z letargu przebudzili się częstochowianie. Sygnał do odrabiania strat dał Zbigniew Bartman, który dwukrotnie z drugiej linii zaskoczył wicemistrzów Włoch. W jego ślady szybko poszli Wojciech Gradowski i przede wszystkim Smilen Mljakow oraz Piotr Nowakowski, który nie dość, że był nie do zatrzymania w ataku, to jeszcze skarcił rywali swoim kąśliwym serwisem. "Łakomym kąskiem" dla Nowakowskiego okazał się zwłaszcza Leonel Marshall, który zupełnie nie mógł poradzić sobie z zagrywkami młodego, wciąż aspirującego do reprezentacji Polski zawodnika. Od stanu 18:14 role na parkiecie się odwróciły i to przyjezdni dość nieoczekiwanie wzięli sprawy w swoje ręce. Po serii błędów Marshalla, częstochowianie objęli prowadzenie 21:20 i nie zmarnowali swojej szansy. W ostatniej akcji zwycięstwo "Akademików" skutecznym blokiem na Michele Grassano przypieczętował Andrzej Stelmach.

"Zimny prysznic" w premierowej partii podziałał, jak płachta na byka na włoski zespół. Podopieczni Angelo Lorenzettiego już od początku drugiego seta usiłowali przejąć inicjatywę, jednak "Akademicy" ponownie nie odpuścili i na parkiecie długo toczyła się wyrównana walka z lekkim wskazaniem na gospodarzy. Długo kilkupunktowe prowadzenie utrzymywali gospodarze i wydawało się, że szybko wrócą z dalekiej podróży. Przy wyniku 18:14 znów do głosu doszli jednak podopieczni Radosława Panasa. W ataku ciężar gry na swoje barki wzięli niezawodni Zbigniew Bartman oraz Smilen Mljakow, na których ekipa z Półwyspu Apenińskiego długo nie mogła znaleźć recepty. W końcówce ponownie emocję sięgnęły zenitu i wynik, co chwilę oscylował w granicach remisu. Podobnie jednak, jak w pierwszej partii szczęście uśmiechnęło się do częstochowian, a kropkę nad "i" postawił Bartosz Janeczek, czym wywołał istną konsternację na trybunach.

Gospodarze wydawali się zupełnie bezradni i nie mieli chwilami nic do powiedzenia. Tak renomowany i klasowy zespół łatwo się jednak nie poddaje i tak też było tym razem. Częstochowianie w dalszym ciągu grali jednak, jak w transie i długo sensacja ogromnego kalibru wisiała w powietrzu. Niestety, w końcówce błędów nie ustrzegli się tym razem wicemistrzowie Polski, co okazało się wodą na młyn dla włoskiej ekipy. Wystarczyły dwa błędy Zbigniewa Bartmana w ataku i udane kontry wykorzystane w głównej mierze przez Christiana Pampela, aby set zupełnie wymknął się "Akademikom" z rąk. Po ataku w aut Novicy Bjelicy, częstochowianie, co prawda zbliżyli się do rywali na odległość jednego punktu, jednak mając nóż na gardle, serbski środkowy drugi razem się nie pomylił i Włosi, będący praktycznie na kolanach wrócili do gry.

W czwartym secie dominacja miejscowych nie podlegała już żadnej dyskusji. Z podopiecznych Radosława Panasa wyraźnie uszło powietrze, co skrzętnie wykorzystali Włosi, a najwięcej szkody częstochowianom znów wyrządził Christian Pampel. Do dyspozycji niemieckiego atakującego dostroili się również Michele Grassano oraz zupełnie dotąd bezradny, Leonel Marshall, który kilkoma atakami pokazał swoje nieprzeciętnie umiejętności. Włosi odrodzili się zatem niczym feniks z popiołów i dzięki wygranej 25:17 wszystko miało rozstrzygać się w piątym secie.

Piąty set rządzi się jednak swoimi prawami i tak też było tym razem. Od początku decydująca odsłona toczyła się, bowiem pod wyraźne dyktando częstochowianom, a "pierwsze skrzypce" ponownie grali Zbigniew Bartman oraz Smilen Mljakow. Gospodarze próbowali odpowiadać głównie atakami Christiana Pampela, na którego nie było mocnych. Po zmianie stron, "Akademicy" włączyli jednak "drugi bieg". Najpierw na sprytną kiwkę zdecydował się Fabian Drzyzga, a po chwili Łukasz Wiśniewski wyczekał Michała Raka i sprytnym blokiem zdobył kolejny punkt. Blok w wykonaniu 19-latka wywołał jednak lawinę protestów w ekipie z Półwyspu Apenińskiego. Nerwów na wodzy nie utrzymał przede wszystkim Michał Rak, którego szybko utemperował jednak arbiter, pokazując czeskiemu środkowemu żółty kartonik. Wówczas, to częstochowianie objęli prowadzenie już 11:7 i wydawało się, że wygrana jest już na wyciągnięcie ręki. Włosi nie złożyli jednak broni i postawili wszystko na jedną kartę, co szybko przyniosło swój wymierny skutek. Podopieczni Radosława Panasa zupełnie stanęli i po bloku na Smilenie Mljakowie, sytuacja zmieniła się, jak w kalejdoskopie i to ekipa z Piacenzy miała piłkę na wagę zwycięstwa. Włosi nie potrafili jednak rozstrzygnąć pojedynku na swoją korzyść. Zrobili to za to częstochowianie. Najpierw atakiem ze środka wyrównał Nowakowski, po chwili z drugiej linii nie pomylił się Bartman, a o triumfie gości przesądził autowy atak Pampela.

Źródło artykułu: