Pieniądze to nie wszystko - echa meczu Copra Piacenza - AZS Częstochowa

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Przed rozpoczęciem tegorocznej edycji Ligi Mistrzów siatkarzy, zespół AZS-u Częstochowa w opinii wielu ekspertów skazywany był na porażkę. Obawiano się, że oparty głównie na młodych i niedoświadczonych siatkarzach skład drużyny Radosława Panasa nie poradzi sobie w tak prestiżowych rozgrywkach.

W tym artykule dowiesz się o:

Problemy finansowe spowodowały, że z klubu odeszło większość zawodników, którzy w ubiegłym sezonie stanowili o sile wicemistrza Polski. Paweł Woicki, Marcin Wika i Krzysztof Gierczyński przenieśli się do Resovii. Piotr Gacek wybrał ofertę Skry Bełchatów, na powrót do Kędzierzyna zdecydował się Robert Szczerbaniuk. Zespół spod Jasnej Góry opuścił także amerykański atakujący, Brook Billings, który postanowił spróbować swoich sił w lidze tureckiej. Działacze Domexu Tytana musieli więc budować skład drużyny praktycznie od nowa. Niewielki budżet nie pozwalał na ściągniecie wielkich siatkarskich nazwisk i w Częstochowie postawiono głównie na młodzież. Fabian Drzyzga czy Paweł Zatorski to nastolatkowie, niewiele starsi są Piotr Nowakowski i Zbigniew Bartman.

Tymczasem okazało się, że ci młodzi zawodnicy, wspierani przez doświadczonego rozgrywającego, Andrzeja Stelmacha i bułgarskiego atakującego Smilena Mljakowa radzą sobie bardzo dobrze. Zdołali wyjść z grupy i awansować do drugiej rundy Ligi Mistrzów, sprawiając wszystkim milą niespodziankę. Jednak czwartkowe zwycięstwo nad Coprą Piazenza to już prawdziwa sensacja. Budżetów obu drużyn nie ma nawet co porównywać. W zespole wicemistrza Włoch aż roi się od siatkarskich gwiazd, a nazwiska takie jak Marco Meoni, Hristo Zlatanow czy Leonel Marschall mówią same za siebie. Jednak waleczny zespół Radosława Panasa nie przestraszył się utytułowanego rywala i pokonał drugą drużynę Europy poprzedniego sezonu. Po raz kolejny okazało się, że same nazwiska nie grają i wyniku nie da się kupić. Nawet największy budżet nie gwarantuje sukcesu, bo…pieniądze to nie wszystko.

Jeśli ta sztuka uda się także w rewanżu, częstochowianie wyeliminują włoski zespół i awansują do ćwierćfinału, sprawiając tym samym największą sensację tegorocznej Ligi Mistrzów.

Źródło artykułu: