Andrzej Wrona: Na treningach jestem już w "starych"

WP SportoweFakty / Anna Klepaczko
WP SportoweFakty / Anna Klepaczko

Środowy pojedynek PGE Skry Bełchatów z ONICO AZS Politechniką Warszawską (3:0) w 5. kolejce PlusLigi miał szczególne znaczenie dla środkowego Inżynierów, Andrzeja Wrony, który trzy ostatnie sezony rozegrał w ekipie Pszczół.

W tym artykule dowiesz się o:

[b]

[/b]WP SportoweFakty: Znów mogliśmy pana obejrzeć w Bełchatowie, ale tym razem robił pan wszystko, by kibice w Hali Energia nie mieli powodów do radości.

Andrzej Wrona: Powrót był bardzo miły, ale tylko do momentu początku meczu. PGE Skra Bełchatów gra u siebie bardzo dobrze. Mieliśmy swoje szanse, szczególnie w drugim i trzecim secie. Jeśli się ich nie wykorzystuje, przegrywa się sety, dlatego ten mecz tak wyglądał.

 Czuł się pan trochę jak u siebie?

- Gra w Energii to na pewno było dla mnie coś wyjątkowego. Zresztą chyba jeszcze bardziej pewnie czuję się w tej hali niż na Torwarze, bo tam mało trenujemy, jedynie gramy mecze. A w Bełchatowie przez trzy ostatnie lata zarówno grałem, jak i trenowałem.

ZOBACZ WIDEO Zbigniew Boniek: Niedługo do niego dotrze, że to był nokaut (źródło: TVP SA)

{"id":"","title":""}

Czy podcięło wam trochę skrzydła, gdy okazało się, że Bartosz Kwolek i Michał Filip nie poradzili sobie za dobrze w tym meczu?

- Bardzo dobrze zagrali zmiennicy - Łukasz Łapszyński i Paweł Mikołajczak. Nie ma w tej drużynie ludzi niezastąpionych. Nie mamy typowej pierwszej szóstki. Na treningach trzeba ostro harować, by zapracować sobie na miejsce w wyjściowym składzie.

Czerwona kartka w końcówce trzeciego seta kosztowała was bardzo dużo...

- Nie wiem, czy ta decyzja była sprawiedliwa. Faktycznie teraz jest mniej czasu na te zmiany, więc naprawdę trzeba je robić szybko. My zdecydowaliśmy się za nią po prostu za późno. Boli ta kartka, bo została pokazana w bardzo ważnym momencie. Było 23:22, a potem Skra dzięki temu zyskała piłkę meczową.

Jednak bełchatowianie musieli się sporo napracować, żeby z wami wygrać, choć wynik nie do końca to pokazuje.

- Sam fakt, że PGE Skra grając dwa mecze w niedługim odstępie czasu (w sobotę bełchatowianie grają z Lotosem Treflem Gdańsk - przyp. red.) wyszła na nas nominalnym pierwszym składem pokazał, że liczą się z nami. Potwierdzają to też pełne trybuny na naszym meczu i to w środku tygodnia.

Czuje się pan tym młodszym czy już jednak starszym w drużynie?

- Patrząc na liczbę setów rozegranych w PlusLidze w porównaniu do większości chłopaków w naszej drużynie, muszę czuć się doświadczony i momentami brać ciężar gry na siebie oraz pomagać. Gdy mamy jakieś gry na treningach to jestem w "starych", a nie w "młodych", więc to chyba świadczy o tym, że jestem jednak bardziej doświadczony.

Zanotowaliście całkiem niezły początek sezonu. Wygraliście trzy z czterech pierwszych meczów. 

- Myślę, że gramy fajną siatkówkę, ale musimy wygrywać przede wszystkim z drużynami będącymi na równi z nami i teoretycznie słabszymi, a także starać się urywać punkty tej trójce, co w Bełchatowie się niestety nie udało. Myślę, że wtedy będziemy mieli fajny wynik na koniec sezonu. Do tego będziemy dążyć.

[b]W Bełchatowie rozmawiał Krzysztof Sędzicki

[/b]

Komentarze (0)